Korytarz Wachański (5) Namadgut: Mr. Chambers i przedsiębiorczość w Wachanie
Złapanie autostopa ze skrzyżowania przy Tuggoz do Namadgut zajmuje nam dłużej niż się spodziewaliśmy. Trafiamy na martwą godzinę i poza kilkoma samochodami z turystami nie przejeżdża nic. Dobrze wiemy, że nie ma na nie nawet co machać. I w przebłysku rozsądku nawet to rozumiem. Nie po to płacisz tysiąc dolarów za transport, żeby potem zabierać autostopowiczów… choć z drugiej strony…
Ostatecznie zatrzymuje się trzech chłopaków jadących rozklekotanym oplem do Chorog.
Autostopem do Namadgut z przygodami
Droga do Namadgut nie jest pozbawiona przygód. Pierwszy przymusowy postój ma miejsce przed wjazdem w piaszczysty i niezwykle gorący odcinek Wachanu, jakieś 10 minut za Tuggoz. Trzech chłopaków, którzy zaproponowali nam podwózkę, pokazuje na migi, że silnik się zagotował i musi nieco odpocząć. Jest chwila, żeby zrobić zdjęcia. My jak zwykle mamy czas, więc nieszczególnie się przejmujemy. Po 15 minutach ruszamy dalej.
Jadę przyklejona do szyby. To już stan permanentny: ciągły zachwyt nad krajobrazami Korytarza Wachańskiego. Odcinek z Tuggoz do Namadgut nie jest żadnym wyjątkiem.
– Zong. Z wizytą w pamirskim domu
Mija kilka minut. Jedziemy ciągle po piaszczysto-pustynnej szosie kiedy pojawia się przed nami machający człowiek. Obok niego stoi najwyraźniej szwankujący samochód. Panowie próbują go odpalić na popych, co w palącym słońcu i luźnym piasku nie jest wcale łatwe. Jako kobieta mam ułatwioną sprawę. Robię za dokumentalistkę. Niestety samochód nie odpala. Nie możemy pomóc, pozostaje więc telefon do przyjaciela. Pan z sąsiedniej wioski ma przyjechać za kilka minut. Nic tu po nas, ruszamy dalej.
Kolejny przystanek nie jest wymuszony okolicznościami. Zatrzymujemy się przy źródle wody mineralnej. Kupujemy kilka smażonych bułek z parówką od kobiety, która ustawiła mały stragan z kilkuletnią córeczką. Na migi tłumaczy mi, że została bez męża i musi sobie radzić. Mieszka w sąsiedniej wsi i dorabia sprzedając usmażone w domu przegryzki.
Kolejny guesthouse i pamirski dom
Do Namadgut dojeżdżamy wczesnym popołudniem. Od razu kierujemy się do poleconego nam przez znajomych guesthousu – Intizor Homestay. Właściciele są mili, dogadujemy się też w kwestii ceny. Ogromne wrażenie robi na nas nowiutki budynek. Zupełnie nie pasuje do otoczenia: trochę dzikiego i zaniedbanego ogrodu, spacerujących kur i typowo pamirskiego domu. Właściciele tłumaczą, że to toaleta i prysznic! Budynek powstał z funduszy niemieckiej organizacji pozarządowej i jest inwestycją, która ma przyciągnąć turystów. I przyciąga. Prawdziwa toaleta robi na nas obłędne wrażenie! I prysznic. Co prawda z lodowatą wodą, ale jednak prysznic…
Fort Kahkaha w Namadgut
Z ustawionej w ogrodzie altany możemy obserwować ruiny Fortu Kahkaha, jednego z miejsc, gdzie zatrzymują się wszystkie wycieczki, które trafiają do Korytarza Wachańskiego. Z dołu Fort nie robi oszałamiającego wrażenia. Wystarczy jednak wejść na górę, a perspektywa zmienia się o 180 stopni. To pierwsze miejsce w Wachanie, gdzie dolina jest szersza i bujniejsza po afgańskiej stronie, a pola uprawne są tak blisko, że prawie można ich dotknąć. Góry wyrastają prawie pionowo tam, gdzie kończy się zieleń. Rzeka jest tutaj wąska, ale bardzo wzburzona, a Wachowie po tadżyckiej i afgańskiej stronie mogą sobie prawie podać dłoń. Wspinamy się na dawne wieże obronne twierdzy i chodzimy po wykutych w skale stopniach. To prawdziwe miejsce z duszą, szczególnie późnym popołudniem, kiedy słońce leniwie chowa się za horyzontem, a na terenie twierdzy nie ma poza nami żywej duszy. Główną rolę odgrywa wiatr, który szarpie nami we wszystkie strony.
Mr. Chambers
Zaraz obok twierdzy znajduje się niewielkie, a podobno bardzo ciekawe muzeum, do którego niestety nie udaje nam się wejść. Schodzimy bezpośrednio do ogrodu naszego guesthousu i chłoniemy spokój tego miejsca. Rozmawiamy też z właścicielami, dopytując się o zwierzaka, którego dojrzeliśmy na podwórku. Pokaźnych rozmiarów koza robi na nas ogromne wrażenie. Zastanawiamy się nawet czy nie jest to owca marco polo. Nie. To koza, a konkretnie Mr. Chambers, który nie jest zwykłą kozą, ale inteligentną bestią, która nie tylko reaguje na swoje imię, ale i uwielbia drapanie za uchem. Mr. Chambers zna nawet sztuczki i stanowi ważny element spektaklu, który właściciel guesthouse’u szykuje od czasu do czasu dla turystów zwiedzających twierdzę.
Przedsiębiorczość w Wachanie
Ale od początku. Niezwykła przedsiębiorczość tej rodziny wzięła swój początek z trudnych okoliczności. Kilka lat temu pan domu wyjechał do pracy do Rosji. Wszystko szło pomyślnie dopóki nie uległ bardzo poważnemu wypadkowi. Nieszczęśliwie spadł z rusztowania i złamał kręgosłup. Przez kilka miesięcy nie mógł chodzić, ale powoli odzyskał władzę w nogach. Felerne pozostało jednak biodro, a także nawracające migreny. Zdrowie szwankuje do dzisiaj i uniemożliwia poważną fizyczną pracą. Pozostały zatem zajęcia w obejściu, które nie przynoszą wystarczających dochodów dla rodziny 2 + 4.
Razem z żoną Shoirą postanowili rozkręcić biznes korzystając z popularności twierdzy. Najpierw pojawił się pomysł otworzenia homestay. Niestety to przede wszystkim działalność sezonowa i choć idzie im coraz lepiej, zyski nie są wystarczające.
Shoira zawsze była dobra w szyciu i robieniu na drutach. Dziergała swetry, szaliki i wełniane skarpety na zimę. Dzieciom nigdy nie było zimno. Pomyślała zatem, a gdyby tak zacząć robić coś dla turystów? Pomysłów szukała dookoła siebie i w internecie. Kiedy w hoteliku pojawiali się turyści z telefonami prosiła ich o pomoc. Wracała pamięcią do ubrań swojej mamy i babci, odtwarzała stare wzory i kolory. W ten sposób zaczęły powstawać rzeczy wyjątkowe i naprawdę piękne. Szaliki, pasy, torebki, czapli, skarpety. Wszystko pamirskie – autentyczne i oryginalne, a do tego hand made. Razem z mężem zbili z kilku desek mały stragan i ustawili go przy twierdzy. Kiedy pojawiają się turyści, Shoira biegnie z córką dźwigając ciężką torbę wypełnioną swoimi małymi dziełami sztuki i sprzedaje.
Najlepsi są japońscy i chińscy turyści. Choć i Niemcy kupują sporo. Kiedyś japońska rodzina kupiła różności za 200 dolarów! Pieniędzy starczyło nam na ponad dwa miesiące! – dodaje.
Afgański show
Dodatkową atrakcję zgotowuje turystom mąż Shoiry. Kiedy niczego nieświadomi wchodzą do twierdzy, robią zdjęcia, wskazują palcami Afganistan i drżą na samą myśl, że najniebezpieczniejszy kraj świata jest trzy metry od nich… Nagle spoglądają w drugą stronę i tam, gdzie znajduje się ich autobus lub samochód widzą Pasztuna w towarzystwie małego chłopca i kozy! Najczęściej z przerażeniem wygrywa ciekawość i turyści momentalnie zbiegają w stronę parkingu, a tam czeka na nich mąż Shoiry z Mr. Chambersem przebrany za Afgańczyka.
Poza wełnianymi wyrobami Shoiry mogą również zakupić pełny pasztuński strój, a w ramach bonusa – pobawić się z Mr. Chambersem i zrobić mnóstwo pamiątkowych zdjęć.
Oto prawdziwa przedsiębiorczość. Pamirska rodzina, która pomimo trudności, kształci swoje dzieci (najstarsza córka studiuje w Duszanbe, kolejna zaczyna studia w tym roku) i rozkręca biznes korzystając z rosnącego zainteresowania Tadżykistanem.
I choć nie był to najlepszy guesthouse w jakim byliśmy, to jednak gorąco polecamy nocleg u tej rodziny. Mr. Chambers jest niewątpliwą zaletą tego miejsca ;D
A z Namadgut jest rzut beretem do Iszkaszim i tutaj kończy się nasza przygoda z Wachanem. Stay tuned, bo w kolejnym odcinku bardzo praktyczny post nt. Korytarza Wachańskiego, a potem Pamir Highway autostopem 😀
- Obserwuj nas na Facebooku: Kasia & Víctor przez świat
- Zajrzyj na naszego Instagrama. Na stories możesz zobaczyć gdzie jesteśmy i co porabiamy.
- Zapisz się do naszego newslettera. Raz w miesiącu otrzymasz od nas maila z radami i aktualnościami blogowymi.
Jeśli lubisz to, co robimy i spodobał ci się ten post, puść go dalej w świat – naciśnij kolorowy przycisk poniżej i udostępnij (będziemy ogromnie wdzięczni). Wesprzyj nas komentarzem, lajkiem. To wiele dla nas znaczy. Dziękujemy!
Kasia
Ostatnie wpisy Kasia (zobacz wszystkie)
- Islandia. Rozczarowanie i porażka - 30/11/2020
- Tu i teraz (14) Polska 2020: powrót do „normalności” (?!) - 15/11/2020
- Islandzkie wodospady (1) Fitjarfoss, Hraunfossar i Barnafoss - 14/07/2020
Comments (0)