Masz ochotę na spacer wśród duchów? Ruiny Ani: Armenia w Turcji
Ruiny Ani znajdują się daleko od wszystkiego w Turcji i choć prowadzi tutaj asfaltowa droga to i tak mam wrażenie, że jedziemy na koniec świata, do miasta duchów, miasta-widma, które jest niezamieszkałe od blisko 300 lat. Fakt, że 900 lat temu mogło konkurować z Bagdadem i Damaszkiem, a teraz postrzegane jest raczej jako niechlubny symbol upadku Armenii, wydaje się być bez znaczenia.
Nigdy nie słyszeliście o Ani, prawda? A ruiny Ani? Brzmią znajomo? Podejrzewam, że coś świta tylko tym, którzy wybierają się do Turcji wschodniej i przerzucają przewodniki i blogi. Sama przeczytałam o Ani jakieś osiem lat temu, ale bardziej niż fascynującą historią, zainteresowałam się wyjątkowym położeniem tego opuszczonego miasta. Na granicy państw i kultur, między wschodem a zachodem, wśród miękko falujących wzgórz i z widokiem na święty Ararat, gdzie podobno spadła arka przymierza. I teraz kiedy się nad tym zastanawiam, myślę, że wszyscy marzą o zobaczeniu Persepolis czy Efezu, a jedno z najważniejszych średniowiecznych miast jest zupełnie nieznane. Jak gdyby wymazano je z kart historii. A kiedyś, zamieszkałe przez blisko 200 tysięcy ludzi, było ważnym ośrodkiem handlowym i religijnym. Jednak to, co w średniowieczu doprowadziło do rozkwitu miasta, w ostatecznym rozrachunku stało się jego zgubą.
Choć wydaje się to paradoksalne, dzisiaj Turcja zarabia na fascynującym mieście – widmie, a ruiny Ani są chyba jednym z największych turystycznych magnesów we wschodniej Turcji. Turecka flaga, która powiewa dumnie nad ruinami dawnej ormiańskiej stolicy co najmniej nie pasuje, a wręcz uwiera i boli. Jest zupełnie nie na miejscu. A jednak. Zarówno Ani jak i święty Ararat znajdują się w granicach Turcji. I choć Armenia jest dosłownie kilka metrów stąd, to wysokie ogrodzenie wyraźnie rozgranicza dwa kraje.
Ruiny Ani od początku
Kiedy przekraczamy bramę przechodząc przez zrekonstruowane mury obronne odnoszę wrażenie, że cofam się w czasie. Od tej chwili moja wyobraźnia będzie pracowała na zdwojonych obrotach. I choć nie udaje mi się znaleźć pozostałości po świątyni Zoroastrian, wiem, że gdzieś tam są. Jedno z pierwszych poważnych odkryć archeologicznych i dowód na to, że historia Ani sięga głęboko w czasie. Konkretnie do epoki brązu i żelaza, choć w kronikach Ani pojawia się po raz pierwszy w V wieku n.e. Dzisiejsze ruiny Ani były wówczas obronną twierdzą należącą do ormiańskiej dynastii Kamsarakan.
W VII w. n.e. w rezultacie arabskiego najazdu zmianie uległy struktury władzy. Na horyzoncie pojawiły się nowe dynastie, a kraj został rozczłonkowany na mniejsze królestwa. Jednym z najsilniejszych rządziła dynastia Bagratid, która przeniosła swoją stolicę z Kars do Ani. Miało to miejsce w 971 roku i data ta stanowi krok milowy w rozwoju Ani. Będące wcześniej zaledwie niewielkim skupiskiem chat i budynków gospodarczych otaczających zamek, Ani zaczęło się prężnie rozwijać. Z pewnością pomogła dogodna lokalizacja na skrzyżowaniu szlaków handlowych między Persją, Syrią, Bizancjum i Azją Środkową. Zaczął kwitnąć handel, do miasta zjeżdżali kupcy i rzemieślnicy, co z kolei zaczęło przyciągać wieśniaków. W rezultacie Ani stało się nie tylko ważnym ośrodkiem handlowym, ale i religijnym. W 992 roku swoją siedzibę przeniosła głowa kościoła ormiańskiego. W mieście zamieszkało ok. 12 biskupów, 40 mnichów i 500 księży, a w XI wieku liczba mieszkańców mogła sięgnąć nawet 200 tysięcy. Wtedy też dzisiejsze ruiny Ani znane były na świecie jako „Miasto 1001 kościołów”.
Rodzinne waśnie doprowadziły do tego, że Ani wpadło w ręce Bizancjum, a Turcy sprzedali je kurdyjskiej dynastii Szaddadidów. W XIII wieku Ani znalazło się w granicach gruzińskiego królestwa królowej Tamary. Paradoksalnie ten okres był swoistym renesansem Ani dopóki w XIII wieku nie najechali go Mongołowie.
Ekspansja mongolska położyła kres rozwojowi Ani i zapoczątkowała eksodus ludności. W połowie XIV wieku Ani w niczym nie przypominało bogatej metropolii z XII wieku. Ostateczny cios zadany został przez Timura, który zagarnął Ani pod koniec XIV wieku. Od tego czasu Ani ubożało i pustoszało. Na pewno nie pomagało najazdy Kurdów ani fakt, że od XVI wieku Ani znajdowało się w granicach Imperium Ottomańskiego. Trudno powiedzieć jak doszło do wymarcia miasta. Przecież tkanka miejska nie znika jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Cały proces musiał ciągnąć się latami. Kto wyjechał pierwszy? Kto zapoczątkował eksodus? Nie udało mi się odnaleźć żadnych materiałów historycznych na ten temat. Posługuję się zatem przypuszczeniami. Wiem na pewno, że w XIX wieku Ani było już miastem – widmem, zapomnianym, opuszczonym i popadającym w ruinę.
Historia Ani to analogia historii Armenii. Kraju, który kiedyś był potęgą, a teraz należy do tych mniej znanych. Wszyscy znamy Gruzję, ale Armenia? Niby gdzieś blisko, a jednak daleko…
Armenia to jeden z najciekawszych krajów, jaki dane nam było odwiedzić. Zerknij gdzie byliśmy i dlaczego warto odwiedzić Armenię – klik.
Paradoksalnie Ormianie zaczęli wracać właśnie w XIX wieku kiedy to region Kars znalazł się pod rosyjskim panowaniem. Zbudowano nowe drogi, a podróż nimi stała się bezpieczniejsza. Również i dla nich ruiny Ani stały się niechlubnym symbolem upadku Armenii.
Ani dzisiaj
Dzisiaj ruiny Ani to największa atrakcja turystyczna dalekiej wschodniej Turcji. Turystyka w Kars rozwija się przede wszystkim za sprawą Ani. I nie dziwię się. Już samo położenie Ani robi wrażenie. Zielone falujące wzgórza i majaczący w oddali Ararat. Aż trudno uwierzyć, że to nie makieta. Odcinające się od tego tła ruiny kościołów, domów mieszkalnych, a nawet bazaru i twierdzy, że nie wspomnę o leżących niżej klasztorach czy domach wydążonych w skale, są niezwykłą pożywką dla wyobraźni. Teren Ani jest ogromny. Kiedyś było tu prawie tysiąc kościołów i między 100 a 200 tys. mieszkańców! Koniecznie wdrap się do twierdzy. To najwyżej położony budynek i piękny panoramiczny widok: z jednej strony wąwóz rzeki Akhurian, z drugiej – rozległa dolina Bostanlar. Ani w pełnej okazałości.
Ruiny Ani: informacje praktyczne
Ruiny Ani znajdują się blisko 50 kilometrów od centrum Kars. Do niedawna dojazd nie był prosty, szczególnie dla pechowców nieposiadających własnego transportu i ograniczał się albo do drogiej taksówki albo do autostopu. Ostatnio jednak lokalne władzy poszły po rozum do głowy i uruchomiły miejski autobus, który w sezonie letnim kursuje do Ani dwa razy dziennie. Start z Kars o 9:00 i o 13:00, powrót odpowiednio o 11:30 i o 15:30. Podróż trwa ok. 40 minut, a bilet w obie strony kosztuje 18 tureckich lir. W sezonie zimowym autobus kursuje jeden raz – o 11:00, a powrót jest o 14:30. Godziny autobusu warto potwierdzić w Kars. Nie dajcie się również zmanipulować turystyczno-taksówkowej mafii. Wycieczki do Ani stały się żyłą złota dla co bardziej przedsiębiorczych „biznesmenów” i na pewno będą próbowali wam wmowić, że autobusu nie ma. W takiej sytuacji przejdźcie się do Antik Cake Pastane (na rogu ulic Faikbey i Gazi Ahmet Muhtar Paşa) i zapytajcie w kawiarni. To właśnie sprzed kawiarni ruszają autobusy, a sympatyczni kelnerzy są zawsze na bieżąco z rozkładem.
Wstęp do ruin kosztuje 12 tureckich lir. Latem musi być bardzo gorąco i na pewno trudno dotrzeć do wszystkich miejsc. Idealny okazał się październik. Ciepło, ale nie gorąco, a przy tym idealnie turkusowe niebo i długi dzień. Jeśli zależy ci na poczuciu atmosfery i zobaczeniu najważniejszych pozostałości, dwie godziny powinny wystarczyć. Jeśli jednak marzy ci się zejście nad rzeką i zwiedzenie ruin klasztoru albo odbicie w drugą stronę w kierunku mieszkań wydrążonych skale licz się ze znacznie dłuższą wycieczką. Koniecznie zabierz zapas wody i coś do przegryzienia. Przed kasą biletową jest mały kiosk, gdzie można napić się herbaty, ale potem na terenie ruin nie ma nic.
Uwaga!!
Ruiny Ani znajdują się tuż przy granicy z Armenią. Dwa kraje oddziela ogrodzenie. Nie próbuj go przekraczać, jeśli nie chcesz wpaść w tarapaty.
Jeśli chcesz przeczytać więcej nt. historii Ani i ruin zabudowań, zajrzyj na tą stronę – klik (w jęz. angielskim).
Bądźmy w kontakcie!
- Obserwuj nas na Facebooku: Kasia & Víctor przez świat
- Zajrzyj na naszego Instagrama. Na stories możesz zobaczyć gdzie jesteśmy i co porabiamy.
- Zapisz się do naszego newslettera. Raz w miesiącu otrzymasz od nas maila z radami i aktualnościami blogowymi.
Jeśli lubisz to, co robimy i spodobał ci się ten post, puść go dalej w świat – naciśnij kolorowy przycisk poniżej i udostępnij (będziemy ogromnie wdzięczni). Wesprzyj nas komentarzem, lajkiem. To wiele dla nas znaczy. Dziękujemy!
Kasia
Ostatnie wpisy Kasia (zobacz wszystkie)
- Islandia. Rozczarowanie i porażka - 30/11/2020
- Tu i teraz (14) Polska 2020: powrót do „normalności” (?!) - 15/11/2020
- Islandzkie wodospady (1) Fitjarfoss, Hraunfossar i Barnafoss - 14/07/2020
This Post Has 0 Comments