Dlaczego nie powinniście korzystać z airbnb? O nielegalnym przetrzymywaniu danych
Problemy z airbnb pojawiały się od początku, ale mimo wszystko do niedawna była to nasza ulubiona platforma do rezerwacji noclegów. Wynajęcie przyzwoicie wyposażonego mieszkania dawało nam złudzenie domu, a także pozwalało odetchnąć od ciągłego bycia w drodze.
Dzięki airbnb wynajęliśmy bardzo fajne mieszkania w Bangkoku, Kuala Lumpur, Biszkeku, Lwowie, Stambule czy Ułan Bator. Z największym sentymentem wspominamy Bangkok, gdzie za cenę hostelowej klitki mieliśmy normalne mieszkanie z kuchnią, salonem, a nawet dostępem do basenu i siłowni. Za rogiem znajdował się świetny, zupełnie nieznany turystom nocny targ, a zaraz obok była stacja metra dzięki czemu dojazd do centrum zajmował chwilę. W Stambule natomiast korzystaliśmy z airbnb w sumie pięć razy, zatrzymując się w różnych częściach miasta i różnych mieszkaniach.
Małe problemy z airbnb
Nie powiem, że zawsze wszystko przebiegało bez problemów. Niejednokrotnie pojawiały się problemy z airbnb. Najczęstszymi były płatności. Mając już dogadane mieszkanie i czekającego na płatność właściciela, nie mogłam jej dokonać, ponieważ airbnb notorycznie odrzucało wszystkie moje karty. Na moje wiadomości airbnb odpowiadano lekceważąco, zrzucając odpowiedzialność na bank. Często opis mieszkań mijał się nieznacznie lub bardzo z rzeczywistością. Na przykład w opisie oferowano całe mieszkanie do wynajęcia, a na miejscu okazywało się, że do dyspozycji mamy jeden pokój – klitkę, a reszta mieszkania zamknięta jest na klucz. Problemem bywał kiepsko działający Internet; pralka, która nie odwirowuje; łóżko, które się zapada, etc. Były to jednak drobiazgi, a całokształt wypadał raczej pozytywnie. Z właścicielami udawało się dogadać i jakoś zminimalizować problemy.
Wszystko dobrze. Do czasu…
Jak pokazuje nasze doświadczenie, airbnb działa świetnie dopóki nie zaczynają się poważne problemy. Niemały koszmar przeżyliśmy całkiem niedawno w Stambule kiedy idealnie zapowiadający się pobyt okazał się farsą.
Uparliśmy się na konkretną dzielnicę – nasz ulubiony Balat, a to znacznie ograniczyło liczbę dostępnych mieszkań. W końcu jednak znaleźliśmy coś co nam odpowiada i mieliśmy nadzieję, że zdjęcia, opis i cztery pozytywne, choć nieco enigmatyczne opinie nie wprowadzą nas w błąd.
Niestety trafiliśmy na oszustów. Od początku czuliśmy, że jesteśmy pierwszymi gośćmi, a opinie, teoretycznie weryfikowane przez airbnb, są fałszywe. Kiedy pojawiliśmy się z bagażami przeprowadzane było generalne sprzątanie, co skutkowało tym, że z mieszkania zniknęły podstawowe elementy takie jak czajnik, wieszaki, środki czystości, naczynia kuchenne, etc. Do tego okazało się, że nie działa Internet – sygnał z routera znajdującego się w innej części budynku dociera tylko do drzwi wejściowych. Nauczeni doświadczeniem wszystko dokumentowaliśmy i na bieżąco informowaliśmy właścicielkę, która miała wszystko w nosie.
Czatowanie z nią doprowadzało mnie do bezsilnej wściekłości. Po raz pierwszy zwróciłam się o pomoc do airbnb. Mieliśmy w tym mieszkaniu spędzić tydzień, ale po jednej nocy marzyliśmy tylko o tym aby przenieść się gdziekolwiek indziej.
Pomoc
Początkowo airbnb stanęło na wysokości zadania – wymusili na właścicielce anulowanie naszej rezerwacji i zwrot pieniędzy. Udało nam się znaleźć inne mieszkanie i po ostrej dyskusji firma zgodziła się na pokrycie różnicy w kosztach obydwu rezerwacji (30 euro). So far so good.
Po tygodniu właścicielka koszmarnego mieszkania wystawiła nam opinię. Napisała, że jesteśmy bardzo mili (!), ale niestety po naszej wyprowadzce odkryła, że z mieszkania zniknęły różne „wartościowe przedmioty”. Ponadto ostrzegła potencjalnych gospodarzy, żeby „uważali” kiedy będą podejmować decyzję czy wynająć nam swoje mieszkanie. A to wszystko pod moim imieniem opatrzonym wyraźnym zdjęciem. Wyobrażasz sobie jaka ogarnęła mnie wściekłość?
Była to ewidentnie zemsta za opinię, którą jej wystawiliśmy. Jednak jakie nie byłyby okoliczności, nie wyobrażam sobie, żeby oskarżyć kogokolwiek o kradzież. To naprawdę duży kaliber. Niewiele myśląc odpowiedziałam na opinię, sugerując, że chętnie pójdziemy na policję, bo jesteśmy w posiadaniu całej palety zdjęć z mieszkania opatrzonych datą i godziną. Równocześnie zwróciłam się do airbnb z prośbą o usunięcie tej opinii.
Duże problemy z airbnb
Okazało się jednak, że na portalu airbnb można kogoś bezkarnie oskarżyć o kradzież. Oszczerstwo nie figuruje w regulaminie airbnb. I chociaż cytowałam konkretne paragrafy regulaminu, prosiłam, tłumaczyłam i uzasadniałam, airbnb było nieugięte.
Usłyszałam, żebym się nie przejmowała, bo na pewno nikt nie potraktuje poważnie tej opinii. Cóż, ja nie wynajęłabym mieszkania komuś, kto przez innego gospodarze opisany jest jako złodziej. Pomijam fakt, że czułam się z całą tą sytuacją obrzydliwie.
Jestem wściekła na airbnb. Wściekła, bo pozwalają na wszystko byle tylko zarobić więcej. Dodam, że po całym incydencie
Postanowiłam zamknąć swoje konto na airbnb. Jest to możliwe z poziomu aplikacji i wydaje się proste. Ale i tu jest kruczek i to nie mały.
Jak zamknąć, a raczej USUNĄĆ konto?
Otóż zamknięcie konta to po prostu przejście w tymczasowy spoczynek. W każdej chwili możesz ponownie aktywować swoje konto, bo airbnb nie usuwa twoich danych – ma do nich pełny dostęp, a dane te pływają sobie swobodnie na serwerach airbnb. Sporo danych.
Po pierwsze: twoje imię i nazwisko, zdjęcie i numer telefonu. Po drugie – dane karty i zdjęcie dowodu osobistego. W zasadzie są w posiadaniu twojej wirtualnej osobowości. Przerażające, prawda? Wyłączasz konto, przestajesz korzystać z platformy, po jakimś czasie zapominasz co to takiego airbnb, a oni nadal spokojnie mają wszystkie twoje dane.
Nauczona doświadczeniem innych postanowiłam USUNĄĆ konto, a nie tylko je DEZAKTYWOWAĆ tudzież ZAMKNĄĆ.
Jednak konta na airbnb nie można tak po prostu usunąć. Trzeba o to poprosić airbnb. Komunikacja przebiega przez email, a nie przez oficjalny czat, co już samo w sobie jest podejrzane. A to co jest jeszcze bardziej niepokojące, to warunek jaki postawiło mi airbnb. Otóż powiedziano mi, że konto zostanie usunięte, jeśli prześlę im mailem zdjęcie obydwu stron mojego dowodu osobistego. Rzekomo ma to zweryfikować, że jestem właścicielką konta, które chcę usunąć. Ale jak to? Czy moje konto nie zostało zweryfikowane? I tu kolejna poważna wątpliwość – czy to oznacza, że airbnb bardziej wierzy w zabezpieczenia jakie stosuje google/gmail niż w swoje serwery? Dlaczego nie polegają na swoim systemie? Dlaczego oczekują od klienta, że prześle swoje wrażliwe dane mailem? I czemu ma służyć ta weryfikacja? Skoro wysyłam prośbę z poziomu aplikacji, której została zweryfikowana telefonicznie, a następnie przesyłam ją mailem. Gdzieś w tym wszystkim gubi się logika.
Dodam, że przecież airbnb weryfikowało mnie wielokrotnie. Musiałam udowodnić, że jestem tą samą osobą która figuruje na zdjęciu w dokumencie tożsamości. Musiałam potwierdzić swój numer telefonu podobnie jak adres email. Co jeszcze można zweryfikować?
Niestety nikt nie potrafił mi wyjaśnić czemu ma służyć absurdalna weryfikacja, a moje sugestie, aby przeprowadzić ją na przykład za pomocą numer telefonu spełzły na niczym.
Kolejna wściekłość i walenie głową w mur.
Piekło z airbnb
Nie pozostało mi nic innego jak doktor google. Jakie było moje zaskoczenie kiedy zaczęłam czytać o problemach, z jakimi borykają się klienci airbnb – zarówno gospodarze jak i goście. Włosy stanęły mi dęba. Dla tych, którzy wahają się czy korzystać z airbnb czy nie, polecam stronę Airbnb hell. Komentarz zbędny.
Z pomocą sfrustrowanym klientom przychodzi Ogólne Rozporządzenie o Ochronie Danych Parlamentu Europejskiego (tzw. RODO). W świetle prawa żadna organizacja nie może przetrzymywać naszych danych osobowych jeśli nie wyrazimy na to naszej zgody albo cofniemy tą, którą wyraziliśmy w przeszłości.
Idąc za radą innego byłego użytkownika, który miał podobne problemy z airbnb, zamknęłam swoje konto, a do airbnb skierowałam maila z żądaniem usunięcia moich danych (formatka poniżej). Równolegle zwróciłam się o pomoc do Biura Ochrony Praw Konsumenta. Dodam, że nadal czekam na odpowiedź od airbnb, które nie ustosunkowało się do oficjalnego pisma. A samo pismo zostało przygotowane zgodnie z wytycznymi airbnb (klik). Paranoja, prawda?
In exercising my rights according to REGULATION (EU) 2016/679 OF THE EUROPEAN PARLIAMENT AND OF THE COUNCIL of 27 April 2016, Article 17, section 1 (b), I request the erasure of personal data related to my AirBnB account, **tu wpisać numer konta**.
I request that this data, including scans of Government IDs to be permanently deleted from AirBnB’s servers and backup media. In exercising my rights pertaining to Article 13 of the mentioned Regulation, I also request the contact information for all third parties to which my account information and associated data has been transmitted from the AirBnB’s side. Failure to comply with the requests above within 30 days from this notification will result in escalation to the National Data Protection Authority and potential legal action.
Yours sincerely, XX
Ten tekst należy przesłać mailem na adres dpo-deletion@airbnb.com
Uważaj na swoje dane!
W dzisiejszym świecie jesteśmy ciągle narażeni na wirtualne ataki. Wyciek informacji, dane kart kredytowych fruwające w sieci czy kradzież danych z naszych dowodów tożsamości to nie futurystyczny wymysł, ale przykra rzeczywistość.
Pomyślisz pewnie, o co tyle hałasu? Przecież dane karty kredytowej wstukujemy w Internecie non stop. Jednak dane te wpisujemy na szyfrowanych stronach, opatrzonych certyfikatami i innymi zabezpieczeniami. I choć są dla mnie czarną magią, nie pozostaje mi nic innego jak im ufać.
Poza tym istnieje ogromna różnica między danymi karty a przesyłaniem zdjęcia dowodu czy paszportu. Karty są zabezpieczone – wystarczy wspomnieć o powszechnie znanym cashback. Co by nie mówić o bankach, kartę łatwo zablokować podobnie jak udowodnić, że transakcji dokonał ktoś inny. Dokumenty tożsamości nie posiadają żadnych zabezpieczeń ani gwarancji. Nie chcę nawet myśleć co się może stać jeśli mój dowód wpadnie w niepowołane ręce.
Czuję, że zaplątałam się w sieć pająka, który nie chce mnie wypuścić, a każda próba komunikacji przypomina rozmowę z bezrozumnym robotem, powtarzającym wyuczone na pamięć formułki.
Czy są alternatywy dla airbnb? Całe szczęście tak. Chociażby booking.com, na którym pojawia się coraz więcej mieszkań. Kilka dni temu udało nam się wynająć rewelacyjne mieszkanie w bułgarskim Płowdiwie. Nie potrzeba było poczwórnej weryfikacji. I nie będę przesadzać jeśli powiem, że poza pierwszym mieszkaniem, które wynajęliśmy w Bangkoku, to w Płowdiwie było najlepsze. Także świat nie kończy się na airbnb, które naprawdę nie jest warte tak dużego ryzyka.
- Obserwuj nas na Facebooku: Kasia & Víctor przez świat
- Zajrzyj na naszego Instagrama. Na stories możesz zobaczyć gdzie jesteśmy i co porabiamy.
- Zapisz się do naszego newslettera. Raz w miesiącu otrzymasz od nas maila z radami i aktualnościami blogowymi.
Jeśli lubisz to, co robimy i spodobał ci się ten post, puść go dalej w świat – naciśnij kolorowy przycisk poniżej i udostępnij (będziemy ogromnie wdzięczni). Wesprzyj nas komentarzem, lajkiem. To wiele dla nas znaczy. Dziękujemy!
Kasia
Ostatnie wpisy Kasia (zobacz wszystkie)
- Islandia. Rozczarowanie i porażka - 30/11/2020
- Tu i teraz (14) Polska 2020: powrót do „normalności” (?!) - 15/11/2020
- Islandzkie wodospady (1) Fitjarfoss, Hraunfossar i Barnafoss - 14/07/2020
Jaki finał sprawy?