skip to Main Content
Gruzja w 10 dni

Gruzja w 10 dni (samochodem). Trasa offroadowej wycieczki

Gruzja w 10 dni. Mało jak na taki kraj jak Gruzja. Jeśli jednak nie ma innej opcji, trzeba sobie radzić. Jak? Wypożyczając samochód i robiąc piękną, miejscami offroadową (jeśli macie dobrą terenówkę) wycieczkę. 

Kiedy jechać?

Do Gruzji można przyjeżdżać przez cały rok, ale najlepsze warunki panują od późnej wiosny do wczesnej jesieni. Wtedy istnieje prawie gwarancja, że drogi w góry (Tuszetia, Swanetia) będą otwarte. Należy być przygotowanym na to, że latem może być bardzo gorąco, ale w górach nawet w sierpniu może spaść śnieg, nie wspominając o deszczu czy silnym wietrze. 

Weź pod uwagę, że Gruzja robi się coraz popularniejsza i latem, szczególnie w lipcu i sierpniu największe atrakcje kraju mogą pękać w szwach. Szczerze mówiąc byliśmy bardzo zaskoczeni ogromną liczbą turystów w Tbilisi w lipcu. Dlatego idealnie byłoby celować w czerwiec i wrzesień, kiedy nie ma już tłumów, a sezon trekkingowy jeszcze trwa. 

Wynajem samochodu

Jedną z najpopularniejszych firm zajmujących się wynajmem samochodów wśród Polaków jest Martyna z Gruzji. My również skontaktowaliśmy się z Martyną, ale ostatecznie nie wynajęliśmy od niej, ale przez nią, w innej firmie. Martyna nie miała samochodów na interesujący nas termin. Odniosłam jednak wrażenie, że w sezonie (była połowa sierpnia) jest po prostu zbyt zajęta, żeby zająć się całą sprawą. Nasz wynajem nie generowałby konkretnych zysków (celowaliśmy w terenówkę, ale jak najtańszą). Kilkakrotnie musiałam wysyłać wiadomości i przypominać się. Ostatecznie wynajęliśmy samochód w firmie PARENT, ale nie bezpośrednio, lecz przez Martynę właśnie. Chociaż przyznam, że gdybym od początku wiedziała, że samochód będzie z PARENT pewnie próbowałabym wynająć bezpośrednio. Nie lubię pośredników i staram się ich unikać, jeśli mogę. 

Proces wynajmu był dziwny. Ponieważ Martyna była poza zasięgiem (jak prawie cały czas), dostałam numer whatsappa do Gruzina, który miał być moim punktem kontaktu. W gruncie rzeczy wszystko przebiegło bez problemu, ale zdziwiło mnie kilka rzeczy:

  • nie musieliśmy płacić kaucji, ale zapłacić za cały najem z góry (jak dla mnie bomba!)
  • nikt nie chciał nawet sprawdzić czy mamy prawo jazdy, nie wspominając o numerze paszportu czy jakimkolwiek innym dokumencie. W rezultacie ani właściciel samochodu ani agencji nie miał naszych danych. 
  • umowa została podpisana na ulicy i „przedstawiciel” agencji nie widział konieczności podpisywania ani zabrania swojej kopii. Zrobił to dopiero kiedy powiedziałam, że zapłacę dopiero kiedy umowa zostanie podpisana.

Był to zdecydowanie najprostszy wynajem samochodu, szczególnie biorąc pod uwagę, że nie płaciliśmy kaucji, a auto było ubezpieczone. Choć nie ukrywam, że wszystko wydawało się ciut podejrzane. Z drugiej strony, nie mieliśmy za bardzo innego wyjścia.

Zobacz na co trzeba uważać wynajmując samochód w Australii – klik.

25 euro za dzień to świetna cena w przypadku samochodu terenowego, nawet jak na proste mitsubishi pajero io, którym jeździliśmy. Czy polecam? Tak. Po drodze mijaliśmy dziesiątki terenówek z logo PARENT. Wygląda na to, że korzystne ceny i warunki wynajmu, a także niesamowicie uproszczone procedury przekonują nie tylko nas. 

Gruzja w 10 dni

Bezpieczeństwo na drodze

Przyznam, że na początku miałam pietra. Gruzini jeżdżą jak szaleni i nie bez powodu liczba wypadków śmiertelnych jest zastraszająca. Z drugiej strony jeśli jesteś doświadczonym kierowcą i nie wyprowadzają cię z równowagi drogowi kretyni, nie powinno być problemu. Jeśli oprócz tego wynajmiesz samochód terenowy i postawisz na boczne, mniej uczęszczane drogi, wynajem samochodu staje się najlepszą opcją. 

Na co uważać prowadząc w Gruzji?

Na drogach jest sporo radarów i patroli policyjnych. Korupcja nie jest problemem, ale mandatów lepiej unikać, zwracając uwagę na znaki z ograniczeniem prędkości. Oczywiście Gruzini mają za nic zasady ruchu drogowego i to też trzeba wziąć pod uwagę. Spory odstęp od samochodu przed tobą, na przykład po to, żeby zmieścił się bezmózgowiec, który wyprzedza na czołowe zderzenie. 

Inna sprawa to zwierzęta. Zastraszająca liczba bezdomnych psów, na które gruzińscy kierowcy generalnie nie zwracają uwagi. My zawsze zwalnialiśmy i omijaliśmy czworonogi z dużym zapasem, co wzbudzało wściekłość w niecierpliwych Gruzinach.

Owce i krowy, które za nic mają jadące samochody. Nie zliczę ile razy musieliśmy się zatrzymać albo omijać krowę jadąc 5 km/h. Nie pomagało trąbienie. Krowa patrzyła się na nas i ewidentnie miała nas w nosie. Jest w końcu większa i ma pełną rację.  

Gruzińskie drogi są dziurawe. Wyjątkiem są główne przelotówki, np. ta z Batumi przez Kutaisi do Tbilisi i dalej w kierunku Lagodekhi i granicy z Azerbejdżanem. Niezła jest również droga do Kazbegi (Stepancminda), a także (o dziwo) ta z Zugdidi do Mestii. Boczne drogi to szwajcarski ser i dużo frajdy!

Gruzja w 10 dni: trasa

Założenia

Zależało nam na tym, aby przejechać trasę mniej oczywistą. Szukaliśmy miejsc mniej popularnych, a pięknych. Dlatego chcieliśmy zrezygnować z Kazbegi na korzyść Tuszetii. Wybraliśmy nieco dłuższą drogę do skalnego miasta Vardzia, a także górską trasę do Batumi. W planach był też wąwóz Pankisio (kto czytał Wszystkie wojny Lary Wojciecha Jagielskiego, ten zrozumie), a nawet Szatili. Różne opcje, które chcieliśmy dopasować w zależności od tempa i warunków pogodowych. Niestety prognozy nie napawały optymizmem. I rzeczywiście pogoda MOCNO pokrzyżowała nam plany. 

Planowaliśmy następującą trasę: 

Dzień 1 Tbilisi – Vardzia

Dzień 2 Vardzia – Batumi

Dzień 3 Batumi – Zugdidi – Mestia

Dzień 4 Mestia

Dzień 5 Mestia – Ushguli – Lentekhi

Dzień 6 Lentekhi – Nadarbazevi Lake

Dzień 7 Nadarbazevi Lake – Alaverdi Monastery – Abano Pass – Omalo

Dzień 8 Tuszetia

Dzień 9 Omalo – Lagodekhi

Dzień 10 Lagodekhi – Davit Gareja – Tbilisi

Plan ten mogliśmy nieco przedłużyć (opcja wynajmu samochodu na kolejne dwa dni). Braliśmy pod uwagę Shatili i Roshkę albo wąwóz Pankisio, ewentualnie dodatkowy dzień w Lagodekhi. Wiedzieliśmy też, że być może będziemy musieli z czegoś zrezygnować, bo plan był dość napięty, a my nie za bardzo lubimy gnać. 

Rzeczywistość

Intensywne opady deszczu (i śniegu w górach) zmusiły nas do odpuszczenia Tuszetii. Zamiast wież obronnych, pojechaliśmy do Kazbegi, gdzie postanowiliśmy zostać dodatkowy dzień i zobaczyć Jutę a także dolinę Truso. 

Próbowaliśmy przebić się też do Szatili, ale droga okazała się w przebudowie. Zerwany asfalt odsłonił tony piachu, z którego zrobiło się koszmarne błoto, które czasami sięgało drzwi naszego wysoko zawieszonego mitsubishi. Jazda na pełnym napędzie i z blokadą dyferencjału, a i tak było ciężko. Ostatecznie zawróciliśmy kilka kilometrów przed przełęczą. Robiło się ciemno, a na przełęczy było podobno sporo śniegu. Zamiast tego pojechaliśmy do pobliskiej Roshki. 

Nasza trasa:

Dzień 1 Tbilisi – Vardzia (trasa przez Calkę i jezioro Parawani) – Akhalsikhe – Adigeni (nocleg za Adigeni)

Wybraliśmy drugorzędną trasę z Tbilisi do skalnego miasta Vardzia. Nie chcieliśmy jechać główną trasę, w końcu nie po to wynajęliśmy terenówkę. Przejechaliśmy przez zupełnie nieturystyczne jezioro Parawani i wzgórza pełne kóz i owiec. Przed Vardzią warto zatrzymać się na chwilę w miejscu, gdzie stoi bardzo ciekawy most – stary wagon kolejowy. Kolejne ciekawe i piękne miejsce to zamek Khetvisi. 

Już na samym początku odbicia z Akhalsikhe (warto tu zatankować) jest całe mnóstwo fajnych miejsc kempingowych. My zatrzymaliśmy się nad rzeką z pięknymi widokami na pobliską wieś. 

Rada. Jeśli chcesz mieć czas, żeby na spokojnie zobaczyć Vardzię, wyrusz z Tbilisi wcześnie rano.

Gruzja w 10 dni

Gruzja w 10 dni

Nasz pierwszy biwak. Ładnie, co?

Dzień 2 Adigeni – Khulo – Goderdzi – Batumi – Kobuleti – Zugdidi

Bardzo podobała nam się droga z Adigeni do Batumi, szczególnie jej pierwsza połowa. Owszem, wertepy i stromy podjazd do Goderdzi, ale rewelacyjne widoki w Khulo (muzułmańska wioska – bardzo malownicza) wynagradzały cały trud. Im bliżej Batumi, tym więcej turystów i… brzydziej. Samo Batumi wydało nam się koszmarne, więc zatrzymaliśmy się tylko na chwilę, żeby kupić więcej karmy dla psów i pogrzaliśmy w stronę Kobuleti. Tam zjedliśmy obiad na plaży i uciekliśmy w góry. Bardzo polecam miejsce biwakowe za Zugdidi (warto zatankować) pod wieżą obronną (zaznaczyłam na mapie). 

 

Dzień 3 Zugdidi – Mestia – Ushguli

Jeśli dysponujecie czasem warto zatrzymać się albo w Mestii albo w Ushguli na dodatkowy dzień. Mnóstwo opcji trekkingowych i spacerowych, doskonała baza turystyczna szczególnie w Mestii. Droga z Mestii do Ushguli jest bardzo wyboista i lepiej mieć wysoko zawieszony samochód. Nie jest to natomiast trudna droga, jeśli choć trochę liznęliście offroad. 

Ushguli jest śliczne i bardzo polecam zostanie tutaj na noc. W ciągu dnia Ushguli nawiedzają hordy jednodniowych turystów, którzy przyjeżdżają z Mestii. Wczesnym wieczorem robi się pusto i pięknie. 

Spaliśmy w prostym guesthousie Edelweiss za 20 lari od osoby. 

Gruzja w 10 dni

Gruzja w 10 dni

Dzień 4 Ushguli – Lentekhi – Kutaisi (nocleg 40 km przed Gori)

Trudny i długi dzień, ale bardzo satysfakcjonujący. Z Ushguli do Lentekhi jest 70 km. Pierwsze 20 km to fantastyczny offroad, a widoki zwalają z nóg. Przeprawiamy się przez błotniste rzeki, zjeżdżamy wzdłuż kamienistego potoku. Potem trafiamy na roboty drogowe i czekami blisko 40 minut aż koparka usunie kamienie i drzewa. Kolejne 20 km to solidne wertepy, a potem asfalt. 

Gruzja w 10 dni

Gruzja w 10 dni

Dzień 5 Biwak przed Gori – Rustaveli – Davit Gareja – Udabno – Lagodekhi

Po przyjemnym biwaku blisko autostrady jedziemy do Davit Gareja obwodnicą Tbilisi. Wjeżdżamy przez Rustawi. Przydaje się wysoko zawieszony samochód, choć nie korzystamy z napędu na cztery koła. Jest sucho. Droga przez Udabno jest wyasfaltowana, choć dziurawa jak sito. Sam klasztor odrobinę rozczarowuje. Nie można zobaczyć wyższej części. Widoki też nie zwalają nas z nóg. Jest ładnie, nie powiem, ale podobne klimaty widzieliśmy w Mongolii i Kazachstanie. 

W Lagodekhi śpimy u przyjaciół. Jeśli masz ograniczony czas, zrezygnuj z Lagodekhi. Zatrzymaj się w Signagi. Wybraliśmy Lagodekhi, bo chcieliśmy odwiedzić przyjaciół, a w Signagi byliśmy w 2016 r. 

Dzień 6 Lagodekhi – Alaverdi – Pankisio – Roshka

Klasztor w Alaverdi jest zdecydowanie wart krótkiego przystanku. Wjeżdżamy również do wąwozu Pankisio (Dżokolo, Dusi), ale nie znajdujemy pensjonaty „Lary”. Leje jak z cebra. Odcinek z Akhmety do Tianetii jest w budowie, co oznacza, że jedzie się po strasznych wertepach. Znowu, napęd na cztery koła nie był potrzebny, ale moc silnika jak i wysokie zawieszenie – bardzo. Wszystkie samochody osobowe i ciężarowe, które mijaliśmy męczyły się jadąc 10 km/h. Dla nas nie była problemem jazda 20 – 30 km/h. 

W planach mieliśmy dojechać do Szatili, ale jak wspomniałam lało nieprzerwanie, co w połączeniu z robotami, które zaczynały się przed odbiciem do Roshki zmusiło nas do odwrotu. Robiło się ciemno, do celu mieliśmy 20 kilometrów i jak powiedział nam kierowca wracającego z Szatili kamaza dojazd zająłby nam 2 – 3 godziny. Trasa jest blokowana ciężarówkami. W dodatku jest całą rozorana, a na przełęczy padał solidny śnieg. 

Zdecydowanie nie dojechalibyśmy ani do Szatili ani do Roshki bez napędu na cztery koła. Do Roshki prowadzi bardzo stroma i kręta droga. Jechaliśmy po potokach, bo najwyraźniej padało od kilku dni.

Nocleg pierwszym guesthouse – Rock Side – 25 lari od osoby. Bardzo przyjemne miejsce. Prysznic z gorącą wodą, wi-fi, kuchnia do dyspozycji. Właścicielka mającego świetne opinie Roshka Gustehouse była niesympatyczna i ewidentnie robiła nam wielką łaskę, żeby pokazać nam pokój. Cena: 30 lari od osoby. Warunki podobne w obydwu guesthousach. 

Gruzja w 10 dni
UWAGA!!!!

Roshka jest błędnie zaznaczona w google maps. Roshka NIE znajduje się przy głównej drodze do Szatili, ale 8 km wyżej. Sprawdź lokalizację w maps.me. 

Dzień 7 Roshka

Spacer po bliższej i dalszej okolicy. Chcieliśmy iść do trzech kolorowych jezior, ale pogoda była kiepska, więc zrezygnowaliśmy.

Dzień 8 Roshka – Stepancminda

Przyjemna jazda, bez większych komplikacji. 

Nocleg w Kazbegi: Ketino Marsagishvili Guesthouse: 28 lari od osoby za nowiutką dwójkę z łazienką (!) i widokiem na Kazbek.

(dodatkowy dzień) Stepancminda

Dzień 9 Stepancminda – Rkoni

Szukając fajnego miejsca biwakowe, natknęłam się na informację nt. klasztoru w Rkoni i wycieczka tam, okazała się strzałem w dziesiątkę. Dobra rada! Nie dawaj kredytu zaufania google maps 😉 Aplikacja pokazywała nam, że możemy dojechać do samego klasztoru i rozbić się w pobliżu. Najpierw w Ertatsminda zaczęła się szutrowa i mocno wyboista droga, za to widoki były piękne. Przed Rkoni mieliśmy pierwszy przejazd przez rzekę, a potem dwa kolejne. Przy czwartym okazało się, że nie ma jechać. Kamienie były tak ogromne, a rzeka tak rwąca, że zawróciliśmy. Rozbiliśmy się w okolicy.

Dzień 10 Rkoni – Uplistikhe – Gori – Mtshketa – Tbilisi

Z samego rana postanowiliśmy dojść do klasztoru. Zostawiliśmy samochód w Rkoni i idąc żółtym szlakiem, po ok. 2 kilometrach dotarliśmy do klasztoru. I wiecie co? Warto było! 

Skalne miasto Uplistikhe nieco nas rozczarowało. Tabuny turystów, nawet we wrześniu. Silny wiatr i deszcz. Jak dla nas miejsce jest przereklamowane. Podobnie było w Muzeum Stalina. Po dziesięciu minutach stania w kolejce do kasy, zrezygnowaliśmy. 

Na koniec kilka dobrych rad

Świetnym pomysłem jest biwakowanie. Gruzja jest stworzona pod namiot! Bardzo łatwo znaleźć naprawdę super miejscówki. Jeszcze łatwiej jest, jeśli korzystasz z aplikacji iOverlander. Pomijam fakt, że nie płaci się ani grosza za noclegi. Często zaglądali do nas miejscowi i zawsze byli przyjaźni. 

Jeśli chodzi o nawigację, polecam google maps i maps.me. Sprawdziły nam się obydwie aplikacje, choć google maps dwukrotnie wywiodła nas na manowce. Całe szczęście w obydwu sytuacjach pomogła nam maps.me. 

Najlepiej tankować benzynę typu premium, czyli naszą 95. Niestety rzadko jest ona dostępna na małych stacjach, więc warto tankować do pełna zawsze kiedy pojawi się większa stacja typu Gulf czy Wissol. 

Zerknij na listę mniej oczywistych atrakcji w Gruzji – klik.

W Gruzji nie ma problemu z jedzeniem. W zasadzie wszędzie znajdzie się mały sklepik i piekarnia. Przed wyjazdem zrobiliśmy większe zakupy w Carrefour w Tbilisi. Kupiliśmy przede wszystkim puszki i wino 😉 

Jeśli myślicie o zrobieniu naszej trasy, warto pomyśleć o samochodzie z wysokim zawieszeniem. Napęd na cztery koła przydał nam się kilkukrotnie: na trasie z Ushguli do Lentekhi, przy przejazdach przez rzekę w drodze do Rkoni i w drodze do Shatili i do Roshki. 

Lubicie zwierzęta? My bardzo… i dlatego jadąc wreszcie samochodem mogliśmy dokarmiać bezdomne psy. Kupiliśmy duży worek karmy (i potem jeszcze jeden w Batumi i jeszcze jeden w Kazbegi) i jak tylko widzieliśmy zabiedzone psiaki, zatrzymywaliśmy się i karmiliśmy. Jeśli macie trochę miejsca w aucie, pomyślcie o tym. Psy w Gruzji nie mają łatwego życia. Dokarmiając, nie rozwiążesz niestety problemu, ale być może choć na chwilę sprawisz radość zwierzakom, którym nie powodzi się najlepiej. 

P.S.

To NIE jest tekst sponsorowany. Za samochód zapłaciliśmy normalną stawkę, a pieniądze wyłożyliśmy z własnej kieszeni.

 Bądźmy w kontakcie!

  • Obserwuj nas na Facebooku: Kasia & Víctor przez świat
  • Zajrzyj na naszego Instagrama. Na stories możesz zobaczyć gdzie jesteśmy i co porabiamy.
  • Zapisz się do naszego newslettera. Raz w miesiącu otrzymasz od nas maila z radami i aktualnościami blogowymi.

Jeśli lubisz to, co robimy i spodobał ci się ten post, puść go dalej w świat – naciśnij kolorowy przycisk poniżej i udostępnij (będziemy ogromnie wdzięczni). Wesprzyj nas komentarzem, lajkiem. To wiele dla nas znaczy. Dziękujemy!

The following two tabs change content below.

Kasia

Z zamiłowania kucharka (chyba jeszcze bardziej chlebowa „piekarka”) i miłośniczka wszelkiej maści kotów i psów. Z zawodu iberystka i socjolog. Do niedawna pracownik korporacji z akademickim zacięciem. Graficzne i plastyczne antytalencie, które całkiem łatwo przyswaja języki obce i nawiązuje kontakty z innymi osobnikami. Otwarta, gadatliwa, a czasem nadaktywna. Szybko wpada w zły humor, kiedy jest głodna 😉

This Post Has 3 Comments

  1. czesc, mam pytanie odnosnie poruszania sie samochodem wlasnie – czy znaki tudziez nazwy miejscowosci sa tez w lacinskim alfabecie? czy karta sim z internetem- wystarcza do nawigacji czy nalezy wynajac samochod z nawigacja gps? oraz czy odcinek Ushguli – Lentekhi jest rzeczywiscie do przezycia …. (w przewodnikach pisza zeby tego odcinka unikac…)?

  2. Kochani, uśmiech pojawił się na mojej twarzy gdy zobaczyłam trasę jaką zrobiliście w Gruzji. W 2014 zrobiłam w zasadzie tą trasę 1:1. Mój ukochany odcinek Ushguli – Lentekhi 🙂
    Pozdrawiam Was gorąco.
    Iwona

    1. Iwona, cudownie to usłyszeć (przeczytać)! Dla nas też najcudowniejszy fragment to ten Ushguli do Lentekhi. 100% przygody 😀 😀

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back To Top
Translate »