skip to Main Content
dwa lata

Dwa lata w drodze

Kiedy dwa lata temu ruszaliśmy z domu przed siebie nie mieliśmy pojęcia dokąd zaprowadzi nas los. Plan był z grubsza ułożony – pedałować na wschód – z Polski przez Azję środkową do Chin. Trudno mi powiedzieć ile razy ten plan został zmieniony.

Plany są po to, żeby je zmieniać

Piszę te słowa w przydrożnym zajeździe pośrodku niczego w zachodniej Australii. Dookoła mnie widać kilka krzewów, zaparkowaną ogromną ciężarówkę, dużo pyłu i jeszcze więcej niczego. Kiedy pedałowałam 27 października 2015 roku nawet przez myśl mi nie przeszło, że dwa lata później będę pokonywała australijskie bezdroża własnym samochodem. To jedna z wielu rzeczy, których nauczyło nas bycie w drodze – plany są po to, żeby je zmieniać, a improwizacja jest umiejętnością równie ważną jak międzynarodowy język ciała. Zmienianie planów przychodzi nam coraz lepiej, a spontaniczne improwizacje weszły nam w krew.

Rok pierwszy

Rok temu napisałam podobny post (dla zainteresowanych klik tutaj). Pisałam wtedy o poznanych w drodze osobach, bo to właśnie one ukształtowały naszą podróż. Pisałam też o rzeczach wyjątkowych, takich, które zapisały się w naszej pamięci – noclegu w ormiańskim klasztorze, pedałowaniu przez zimową Turcję i wietrzną Bułgarię, pokonanie ośnieżonej przełęczy Khardung La w indyjskim Ladakh, noclegu na Wielkim Murze i kilku innych przygodach, które stały się naszym udziałem. Taki był pierwszy rok – pełen nowych doświadczeń i poznanych osób.

Rok drugi

Kiedy pomyślę, że równo rok temu byłam w Chinach, trudno mi w to uwierzyć. Siedząc w australijskim outbacku, państwo środka wydaje się lata świetlne stąd. Jednak to właśnie Chiny są dla mnie miejscem wyjątkowym – miejscem, gdzie naprawdę podróżowaliśmy, gdzie codziennie spotykaliśmy się z ciekawymi wyzwaniami, gdzie nigdy nie wiedzieliśmy co przyniesie jutro. Chiny to wielkie pozytywno-negatywne zaskoczenie. Z jednej strony przerażający postęp i zero szacunku dla środowiska naturalnego i różnorodności kulturowej. Z drugiej, szalenie pomocni i mili ludzie, drastycznie różniące się od siebie miejsca i ogromne przestrzenie.

Jaki był drugi rok? Przede wszystkim nadal azjatycki, choć z krótką przerwą na Europę. Po autostopie w Chinach wróciliśmy na blisko trzy miesiące do domu. Poza objadaniem się pysznościami i spędzaniem czasu z rodziną i przyjaciółmi, opowiadaliśmy o naszych przygodach i odpoczywaliśmy, żeby naładowani pozytywną energią wrócić na szlak. Naszym celem stała się Azja południowo – wschodnia, mekka turystów z całego świata, a co za tym idzie, mocno skomercjalizowana. Nie będę ukrywać, obawialiśmy się przede wszystkim Tajlandii, ale całe szczęście nie było wcale tak źle.

Slow travel w praktyce

Podróżowaliśmy powoli, można nawet powiedzieć, że bardzo powoli. Przez 7 miesięcy odwiedziliśmy „tylko” pięć krajów: Mjanmę, Tajlandię, Malezję, Indonezję i (od miesiąca) Australię. W porównaniu z pierwszym rokiem w drodze to nędzny bilans, ale w końcu w wolnym podróżowaniu nie chodzi o liczby, prawda? Tym razem idea wolnego podróżowania przyświeca nam jeszcze bardziej. Długo kręciliśmy się między Malezją i Tajlandią, a w samej Indonezji spędziliśmy blisko trzy miesiące.

Momenty

Co najbardziej zapadło mi w pamięć? Bez wątpienia pokonanie własnych słabości, czyli zakończony sukcesem kurs nurkowania. Otworem stanął przede mną zupełnie nowy świat – ten podwodny. Pływanie z maską jest fajne, ale nurkowanie to zupełnie inny wymiar przyjemności. Wydaje mi się, że można je porównać z lataniem. Bezwładne unoszenie się w wodzie, regulowanie pływalności wyłącznie oddechem, obserwowanie morskich stworzeń, do których można się zbliżyć na wyciągnięcie ręki – bezcenne doświadczenie! [O kursie nurkowania z mojej perspektywy przeczytasz tutaj i tutaj].

Marzyłaś/eś kiedyś o zamieszkaniu na małej wyspie? Ja owszem. Chciałam sprawdzić na własnej skórze jak to jest. Tropikalna wyspa, daleko od cywilizacji, ograniczony dostęp do elektryczności i telefonu, w dodatku w porze monsunowej i w towarzystwie 21 psów. Moje marzenie ziściło się na tajskiej Koh Phayam, gdzie mieszkaliśmy przez 3 tygodnie. Nie zawsze było łatwo, ale nigdy nie zapomnę rajskich widoków i naszych towarzyszy: czterech potworów i ich mamy Skinny, Maxa, Flip Flopa, Boba, schizofrenicznej Phun, cudownego No Name’a, śpiącej z nami w pokoju Wingi, Rufusa, Wi-Fi, Mamy, Alfie, Haienny, Khayoo, Big Ear’a, Possum, Oscara i Fighsty. Więcej o czworonogach i życiu na wyspie przeczytasz tutaj, tutaj i tutaj.

Dobrze było też wrócić do Malezji, która kilka lat temu była naszym pierwszym spotkaniem z Azją. Również i tym razem dobrze nam było w tym kraju. Zachwyciły nas herbaciane wzgórza Cameron Highlands i sztuka uliczna Georgetown i Ipoh.

Na koniec pozostała Indonezja. Azjatycki gigant, który oferuje bardzo wiele ale jednocześnie jest krajem niełatwym do podróżowania. Tysiące wysp stają się problemem jeśli trzeba się przemieścić, szczególnie między tymi mniej popularnymi. Dlatego wybraliśmy jachtostop. Kolejne marzenie z listy. Żeglować po indonezyjskich wyspach. Udało się tylko częściowo. Trochę pożeglowaliśmy ale po wielu pozytywnych doświadczeniach z nowo poznanymi osobami, musiał się również trafić ktoś zły. Taki okazał się kapitan jachtu, na którym płynęliśmy. Nie ma co jednak płakać nad rozlanym mlekiem. „Dzięki” antypatycznej osobowości „naszego” kapitana trafiliśmy do Australii szybciej niż myśleliśmy i przez ponad trzy tygodnie jedziemy przez australijskie bezdroża.

Krótkie podsumowanie

Wykorzystane środki transportu: rower, autostop (ciężarówki, osobówki, radiowozy policyjne, traktor), autobus, motocykle, pociąg, samolot, różnej wielkości łodzie, jachtostop (katamaran), dworzec autobusowy, dworzec kolejowy, lotnisko.

Noclegi: niezliczone kanapy u fantastycznych gospodarzy z Couchsurfing i Warmshowers, przypadkowe noclegi u spontanicznie poznanych lokalesów (Iran!!!), biwakowanie na dziko (lasy, gaje oliwne, stacje benzynowe, meczet, ormiański klasztor, pole pomarańczy, Wielki Mur), spanie w samochodzie, tanie hostele i wypasione hotele (cztery razy!!!).

Nabyte umiejętności i doświadczenia:

  • zaawansowany poziom międzynarodowego języka ciała (tylko dwa razy nie mogliśmy się porozumieć w Chinach),
  • nauczyliśmy się nurkować, przełamany paniczny strach przed szczurami i myszami (Kasia),
  • pokonaliśmy własne słabości klimatyczne (mróz i zimno – Kasia, upał i wilgoć – Victor),
  • wyszliśmy poza strefę komfortu czystości (częste mycie skraca życie ;D ),
  • pływaliśmy z żółwiami (kilka razy i za każdym razem było bombowo!),
  • jechaliśmy na pace pick-upa (kilka razy),
  • mieszkaliśmy w domach muzułmanów, katolików, ateistów, hinduistów, buddystów i protestantów,
  • lepiliśmy pierogi w Turcji i Indonezji; przygotowaliśmy tortillę w Rumunii, Turcji, Hong Kongu, Chinach i Tajlandii,
  • nauczyliśmy się, że najważniejsi są ludzie,
  • ciągle uczymy się cierpliwości i tolerancji, ale podróż znacznie przyspiesza ten proces,
  • utwierdziliśmy się w przekonaniu, że życie składa się z drobnych przyjemności, na które trzeba sobie od czasu do czasu pozwolić (czekolada jest wszędzie pyszna!),
  • nauczyliśmy się (a raczej ciągle się uczymy) edytować zdjęcia i montować filmy,
  • wordpress (prawie!) nie ma dla nas tajemnic,
  • niezależnie od tego gdzie jesteśmy, i tak tęsknimy za domem i rodziną.

Co dalej? Zobaczymy ;D

dos años

P.S.

Tak marna liczba zdjęć spowodowana jest oszałamiającą prędkością Internetu na Antypodach 😉


Spodobał Ci się ten post? Puść go dalej w świat – naciśnij kolorowy przycisk poniżej i udostępnij. Możesz nas również śledzić na instagramie

A może chcesz się zapisać do naszego newslettera? Co miesiąc w Twojej skrzynce nowości, rady i aktualności blogowe no i powiadomienia o najnowszych wpisach. Zero spamu. Obiecujemy!

The following two tabs change content below.

Kasia

Z zamiłowania kucharka (chyba jeszcze bardziej chlebowa „piekarka”) i miłośniczka wszelkiej maści kotów i psów. Z zawodu iberystka i socjolog. Do niedawna pracownik korporacji z akademickim zacięciem. Graficzne i plastyczne antytalencie, które całkiem łatwo przyswaja języki obce i nawiązuje kontakty z innymi osobnikami. Otwarta, gadatliwa, a czasem nadaktywna. Szybko wpada w zły humor, kiedy jest głodna 😉

This Post Has 5 Comments

  1. oj, to juz dwa lata.. a my ciągle piekni i młodzi:)
    czytam was teraz bo gdzies sie musze wyniesc z Azji Srodkowej na zimę. no, ale na rowerową Australię jeszcze nei czas. Buziaki!

  2. O boy,oboy to juz dwa lata Was czytam ?
    nie do uwierzenia !
    czas ucieka a Wy dalej piekni i mlodzi
    pelni pomyslow i bardzo dobrze !
    powodzenia na dalsza droge :)))

    1. No z tymi pięknymi i młodymi to sama nie wiem, ale dzięki 😀 😀 Pozdrawiamy serdecznie z Antypodów!!

    1. Gosia, dzięki!! Co do planów to chyba na razie dalej Australia, a dalej zobaczymy. Tyle jeszcze do zobaczenia… Pozdrowienia z Perth!!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back To Top
Translate »