Malakka. Tam gdzie wschód łączy się z zachodem (+ info praktyczne)
Malakka to punkt obowiązkowy dla każdego kto odwiedza Malezję. To również ulubiona weekendowa destynacja dla mieszkańców Singapuru i Kuala Lumpur. Miejsce idealne, żeby odpocząć od zgiełku wielkiego miasta, zanurzyć się w historii i bogatej kulturze, a także spróbować pysznej lokalnej kuchni.
Malakka – jeden z pierwszych sułtanatów, który mocno zacieśnił więzi z chińskim dworem dynastii Ming, kolonia portugalska, duńska i angielska. Kiedyś kluczowy port i ośrodek handlu, pomost łączący wschód i zachód. Dzisiaj prowincjonalne miasto, które ponownie cieszy się popularnością od kiedy zostało wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.
Malakka, czy warto?
Czy warto przyjechać do Malakki? Zdecydowanie tak! Czy jeden dzień wystarczy? Nie. Uważam, że Malakka zasługuje na minimum dwa dni. Mając dwa dni uniknie się maszerowania śladem chińskich wycieczek i powielania konwencjonalnej trasy po najważniejszych atrakcjach Malakki. Będzie za to chwila na kontemplację i zgubienie się wśród wąskich uliczek kolorowej i wielokulturowej Malakki. To takie Georgetown (klik tutaj) w miniaturze; prawdziwe miejsce z duszą, pełne uliczek i ukrytych skarbów – tajemniczych zakamarków i subtelnej sztuki ulicznej. Plus – historyczna część miasta jest niewielka i naprawdę łatwo zwiedzić ją pieszo.
O historii słów kilka…
Budzik dzwoni przed 6 rano. Chcemy uniknąć południowego słońca i zobaczyć miasto kiedy budzi się do życia. Nie sprawdziliśmy tylko, że o 6 jest jeszcze czarna noc, a wschód słońca zaczyna się dopiero o 7. Nawet wtedy miasto śpi. Tu i ówdzie widać maszerujących lub ćwiczących tai chi Malezyjczyków chińskiego pochodzenia a może są to Baba-Nyonya, czyli Peranakan? Trudno powiedzieć, ale jedno jest pewne: nie sposób zwiedzać Malakki nie znając chociaż minimum kontekstu historycznego. Ta mała dawka wiedzy jest potrzebna, żeby zrozumieć architektoniczno-kulturowy miks i móc w pełni go docenić.
Korzenie miasta sięgają XIV wieku, kiedy ostatni radża Singapuru uciekając przed atakiem Majapahitów, uznał Malakkę za dobre schronienie. Strategicznie położona w cieśninie, która oddziela Półwysep Malajski od Sumatry i dostępna przez cały rok – stała się doskonałym przyczółkiem dla rozwoju handlu. Bardzo szybko na horyzoncie pojawili się Chińczycy, którzy zaczęli zacieśniać handlowe relacje z sułtanatem. Niektórzy twierdzą, że układ uległ wyjątkowej poprawie na skutek małżeństwa sułtana z córką cesarza dynastii Ming. Młoda Chinka miała ponoć przywieźć ze sobą nie tylko mnóstwo chińskich artefaktów, ale również sztab pomocników. Choć historia brzmi romantycznie (jeśli zapomnimy, że sułtan miał 6 żon) i doskonale wyjaśnia genezę kultury Peranakan w Malakce, to jednak prawdopodobnie jest tylko legendą. Próżno szukać potwierdzenia w kronikach. Faktem jednak jest, że związki z Chinami były silne, a ich efekty widoczne są dzisiaj we wciąż żywej kulturze Peranakan.
…i o kulturze też słów kilka
Przypomnijmy, kultura Peranakan (nazywana też Baba-Nyonya) to unikalna malezyjska mieszanka wpływów chińskich i malajskich. Swoisty metysaż kulturowy, który przejął to, co najlepsze (to moja interpretacja) z kultury chińskiej i malajskiej. Powstała kultura z unikalnymi zwyczajami, językiem (kreolska wersja malajskiego z mnóstwem wyrazów z języka hokkien), architekturą (wiele z niesamowitych domów Peranakan przekształcono w muzea, inne można podglądać wprost z ulicy jeśli ma się odrobinę szczęścia i dobre oko), ubiorami (szczególnie pięknie prezentują się damskie stroje) i kuchnią. Dzisiaj kultura Peranakan dzięki rozwojowi turystyki przeżywa renesans.
Choć bez wątpienia w dużym stopniu stało się to na skutek rosnącego zainteresowania turystów, Baba-Nyonya pozostaje żywą kulturą. Dzisiaj i my możemy jej zasmakować – kupić ręcznie wyszywane buty, pięknie malowane wachlarze, spróbować pracochłonnych dań kuchni Peranakan, a nawet nauczyć się je gotować, możemy również zobaczyć jak mieszkali (i mieszkają) Peranakan. Niektóre z ich bogato dekorowanych domów zostały otwarte dla turystów. Zapewniam, że bilet wstępu to dobra inwestycja – w niewielu miejscach można liznąć historię w tak przystępny sposób. Jeśli nie uda ci się w Malakce, spróbuj w Georgetown na wyspie Penang.
Mamy zatem Peranakan, czyli w uproszczeniu kulturę chińską, która przejęła różne elementy malajskie. Po drodze pojawili się również Hindusi (i tutaj znajdziemy Little India), ale Malakka to oczywiście i wpływy kolonialne, czyli spotkanie wschodu z zachodem. Najpierw Portugalczycy, którzy od 1509 roku z dużym zaparciem (ale małym skutkiem) wpajali podstawy wiary chrześcijańskiej. Fortyfikacje, którymi zabudowali miasto poza kilkoma wyjątkami nie przetrwały próby czasu i… holenderskiego najazdu. I to właśnie architektura holenderska zdominowała kolonialną część Malakki. Holendrzy zresztą zajęli Malakkę na blisko 200 lat.
Malakkę można podzielić na dwie części: kolonialną (na południe od rzeki) i malezyjską, czyli kulturowe multi-kulti (na północ od rzeki). Warto poznać obydwie, najlepiej do woli je mieszając. Nasza rutyna w Malakce wyglądała następująco: pobudka przed wschodem słońca. Spacerowanie dopóki upał nie zrobi się nieznośny (czyli ok. 12), następnie obiad, prysznic i odpoczynek w klimatyzowanym pokoju albo kawiarni. Druga tura zwiedzania ok. 17.
Malakka: informacje praktyczne
W Malakce można spędzić spokojnie dwa pełne dni i mieć apetyt na więcej. Jeśli chcesz zobaczyć Malakkę pełną życia (ale w towarzystwie WIELU innych turystów) i nie przeszkadzają ci wyższe ceny hoteli, przyjedź na weekend. Wtedy do miasta zjeżdżają zarówno mieszkańcy Kuala Lumpur jak i Singapuru, a ceny noclegów skaczą do góry jak szalone. Wtedy też ulica Jonker Walk zamienia się w wielki nocny bazar. Jeśli zależy ci na spokoju i niższej cenie hotelu, przyjedź w ciągu tygodnia. Do Malakki można przyjechać sprawnie z Kuala Lumpur (autobusy z dworca TBS kursują prawie non stop, a podróż trwa ok. 2 godziny) i z Singapuru. Zdecydowanie szybciej (choć ciut drożej) jest wybrać bezpośredni autobus, który sprawniej przekracza granicę. Warto, szczególnie podczas weekendu lub wakacji, ponieważ wtedy granica singapursko-malezyjska pęka w szwach. Nam przyszło czekać do odprawy paszportowej 2 godziny.
Spaliśmy w 1511 Guest House. Czysta dwójka ze wspólną łazienką i śniadaniem, bardzo dobra lokalizacja i przemiła właścicielka. Polecamy! Równie mocno polecamy chiński bufet zaraz na dole hostalu (tylko na obiad, najlepiej ok. 12) i niewielki hawker stall na rogu.
Malakka: moje ulubione miejsca
- cmentarz holenderski i boczne wejście w kierunku wzgórza i kościoła św. Pawła (rozglądajcie się za milusińskimi kotami, które są karmione przez Hindusów dbających o porządek na wzgórzu),
- ulica Tun Tan Cheng Lock (równoległa do Jonker Walk) – można po niej chodzić godzinami! Koniecznie trzeba zajrzeć do małych sklepików i galerii, podnosić wysoko głowę i podziwiać misterne zdobienia domów, na uwagę zasługują prawie wszystkie budynki, ale warto zwrócić szczególną uwagę na Chee Family Mansion, Baba & Nyonya Heritage Museum),
- na ulicy Jonker 88 koniecznie trzeba spróbować deserów, ale warto skusić się również na legendarne zupy (uwaga, porcje są ogromne, a o stolik niełatwo),
- ulica Harmonii, czyli Jalan Tokong. Podobnie jak w Georgetown, tutaj również przy jednej ulicy znajduje się świątynia buddyjska (a nawet dwie – i warto odwiedzić obydwie), meczet i świątynia hinduska. Jeśli będziecie tutaj rano, koniecznie zajrzyjcie na śniadanie do Loh Yong Moh Restaurant.
Bądźmy w kontakcie!
- Obserwuj nas na Facebooku: Kasia & Víctor przez świat
- Zajrzyj na naszego Instagrama. Na stories możesz zobaczyć gdzie jesteśmy i co porabiamy.
- Zapisz się do naszego newslettera. Raz w miesiącu otrzymasz od nas maila z radami i aktualnościami blogowymi.
Jeśli lubisz to, co robimy i spodobał ci się ten post, puść go dalej w świat – naciśnij kolorowy przycisk poniżej i udostępnij (będziemy ogromnie wdzięczni). Wesprzyj nas komentarzem, lajkiem. To wiele dla nas znaczy. Dziękujemy!
Kasia
Ostatnie wpisy Kasia (zobacz wszystkie)
- Islandia. Rozczarowanie i porażka - 30/11/2020
- Tu i teraz (14) Polska 2020: powrót do „normalności” (?!) - 15/11/2020
- Islandzkie wodospady (1) Fitjarfoss, Hraunfossar i Barnafoss - 14/07/2020
This Post Has 0 Comments