skip to Main Content
Tainan

Tainan, miasto z duszą. W poszukiwaniu historii Tajwanu

Kaohsiung żegna nas ołowianym niebem i zimnym wiatrem. Szybko wsiadamy w lokalny pociąg i już po godzinie dojeżdżamy do deszczowego Tainanu. Tainan to dawna stolica Tajwanu, miasto pełne historii, urokliwych zakątków, wąskich uliczek, świątyń (a jakże!) i pysznego jedzenia. Zacieramy łapki!

Idealna lokalizacja

Po kwadransie leniwego spaceru dochodzimy do naszego hostelu. Wow Tainan to mały, artystyczny i bardzo przytulny hostel w doskonałej lokalizacji. To, co podoba nam się najbardziej to bliskość dużego targowiska – dosłownie dwie minuty pieszo! Krążymy między straganami pełnymi nieznanych produktów z radością, której mogłyby nam pozazdrościć dzieci. Oglądamy dziesiątki rodzajów suszonych ryb, tofu, warzyw i owoców. Próbujemy również pyszny, aczkolwiek dziwny naleśnik i po raz kolejny nie potrafimy się zdecydować czy jemy coś słodkiego czy słonego. Ot, taki urok nieznanego 😉

Poza bazarem, rzut beretem od naszego hostelu znajdują się główne atrakcje Tainanu: świątynia Konfucjusza i Muzeum Koxinga. Pieszo można również dostać się do świątyni bogini Matzu i fortu Provintia. Za to na starówkę (czyli dzielnicę Anping) można dojechać rowerem (ok. 20 minut, hostel ma rowery do wypożyczenia), autobusem albo dojść pieszo (nam zajęło to godzinę). Innymi słowy, lokalizacja idealna. 

Pierwszego dnia postawiliśmy na świątynie. Spacerem poszliśmy do świątyni Matzu, bogini mórz, której kult jest bardzo rozpowszechniony na Tajwanie. Na całej wyspie znajduje się aż 400 świątyń poświęconych właśnie Matzu. 

Informacje praktyczne

Do Tainanu można się bardzo łatwo dostać lokalnym pociągiem z Kaohsiung. Podróż trwa godzinę, a bilet kosztuje 68 dolarów tajwańskich (ok. 8 zł). Pociągi kursują regularnie przez cały dzień (+/- co 30 minut). Z Tajpej pociągi ruszają równie często, a podróż trwa ok. 4 godziny. Rozkład jazdy można sprawdzić tutaj klik (po angielsku).

Z naszego punktu widzenia nie ma sensu przyjeżdżać do Tainanu tylko na jeden dzień. Minimum to dwa, a idealnie trzy.

Nasz pobyt w Tainanie odbył się dzięki zaproszeniu hostelu Wow Tainan (dokładna lokalizacja i link do strony web na stronie „Gdzie śpimy” – klik tutaj, który okazał się miejscem idealnym i który z czystym sumieniem możemy polecić. W zależności od budżetu, hostel oferuje przyjemne dormitoria (łóżka mają zasłonki i lampki) i pokoje dwuosobowe ze wspólną lub prywatną łazienką. W cenie jest śniadanie. 

Matzu, śmiertelniczka, która stała się boginią

Kult Matzu narodził się na jednej z wysp w prowincji Fujian w Chinach, a sama Matzu była śmiertelniczką chroniącą tych, którzy wypływali w morze. Historie na temat cudów, których Matzu dokonywała za życia obrosły w legendę i teraz trudno oddzielić prawdę od fikcji. Jedno jest pewne – jej kult rozpowszechniał się bardzo szybko razem z przemieszczającymi się mieszkańcami Fujianu. Tak dotarł i na Tajwan, ale nie tylko tutaj. Świątynie Matzu można znaleźć również w Hong Kongu, Japonii, Wietnamie a nawet Tajlandii. W Tainanie odwiedziliśmy dwie świątynie Matzu – jedna z nich znajduje się blisko fortu Provintia i świątyni Boga Wojny (o czym piszę dalej w tekście), a druga w dzielnicy Anping. To właśnie ta z Anping jest pierwszą, a zatem najważniejszą. Legenda głosi, że w XV wieku jej podwaliny położył chiński mnich, który przybył z chińskiego Fujianu, a jej obecny kształt został nadany przez słynnego Koxingę w 1661 roku kiedy wybrał on Tajwan jako ośrodek swojego buntu wobec Mandżurów.

Tainan
Świątynia Matzu w Anping

Koxinga, bohater i buntownik

Na marginesie, warto dodać kilka słów na temat samego Koxinga (lub Koksinga), a właściwie Zheng Chenggong-a. Buntownik, syn chińskiego pirata i dowódcy cesarskiej floty Chin (!!!), był przywódca zbrojnego oporu wobec Mandżurów. Odnosił sukcesy wojskowe zarówno w prowincji Fujian jak i Anhui, ostatecznie dokonując inwazji na Tajwan, czym zmusił Holendrów do opuszczenia wyspy. Co ciekawe, ambicje wojenne Koxingi sięgały daleko poza Tajwan. Przysparzał on problemów nie tylko Mandżurom i Holendrom, ale nawet Hiszpanom na Filipinach. Ślady Koxingi są widoczne w wielu miejscach w Tainanie. Zdecydowanie warto zajrzeć do Muzeum Koxingi, które znajduje się rzut beretem od świątyni Konfucjusza i hostelu Wow Tainan. 

Próbowaliśmy wejść też do fortu Provintia (nazywanego również Providentia), żywego (no prawie…) dowodu holenderskiej bytności na wyspie, ale niestety trafiliśmy na koncentrację szkolnych wycieczek i cały kompleks tonął w tłumie dzieci i nastolatków. W zamian poszliśmy do kolejnej świątyni, a co tam… ;D 

I więcej świątyń…

Tym razem nasz wybór padł na XVII-wieczną świątynię Boga Wojny, która jest doskonałym przykładem religijnego metysażu obecnego na Tajwanie. Bóg Wojny, któremu poświęcona jest świątynia to Guan Di (albo też Guang Gong) – chiński generał z dynastii Han, który stał się patronem wojowników a także tych, którzy kierują się w życiu surowym kodeksem honorowym. Co ciekawe, kult Guan Di obecny jest zarówno w chińskim buddyzmie jak i taoizmie, a jego elementy można odnaleźć nawet w konfucjonizmie. Świątynia Guan Di i świątynia Matzu (ta podobała nam się bardziej niż ta w Anping) są zdecydowanie warte wizyty!

Anping, czyli tu, gdzie narodził się Tainan

Szczerze mówiąc to, co zrobiło na nas najmniejsze wrażenie to dzielnica Anping, uznawana za highlight każdej wycieczki do Tainan. Rzeczywiście z historycznego punktu widzenia, Anping jest kolebką Tainanu. To tutaj w XVII wieku wylądowała holenderska Kompania Wschodnioindyjska, budując fort Zeelandia i tworząc podwaliny dzisiejszego Tainanu. Próżno jednak szukać śladów historii w dzikim wakacyjnym tłumie, na który trafiliśmy. Anping to miejsce BARDZO turystyczne. Nadal pewnie można znaleźć wąskie uliczki, gdzie nie dotarli uliczni sprzedawcy i chińskie wycieczki, ale niestety jest to proste. Chociaż byliśmy w Anping w ciągu tygodnia spacer po najstarszej ulicy Tainanu, czyli Anping Old Street (lub Yanping Street) przypominał skomplikowaną wymijankę. Najprzyjemniejszą częścią naszej wizyty był sam spacer z hostelu do Anping. Szliśmy wzdłuż kanału, dyskretnie obserwując staruszków ćwiczących tai chi i randkującą młodzież. 

Zwykłe uliczki

Znacznie lepiej niż w Anping czuliśmy się też w okolicach naszego hostelu. Tam bez większego problemu gubiliśmy się w labiryncie wąskich uliczek, trafiając na kapliczki i małe lokalne sklepiki. Udało nam się również znaleźć wejście do słynnej kawiarni. Słynnej dlatego, że prowadzący do niej korytarz jest tak wąski, że ledwo mieści się tam jedna osoba.

Wycieczka do Tainanu nie jest kompletna bez wizyty w słynnej hipstersko-kulinarnej okolicy Bao’an Road. Dostaliśmy szczegółowe wytyczne od obsługi hostelu – co zjeść i gdzie, ale i tak nie było łatwo… Kiedy dość bezradnie rozglądaliśmy się dookoła próbując rozszyfrować chińskie hieroglify, podszedł do nas mężczyzna. Łamanym angielskim zapytał czy może nam pomóc. Z nieba nam spadłeś, pomyśleliśmy. Po chwili zawołał swoją córkę, która mówiła świetnie po angielsku i nagle znaleźliśmy się pod opieką tajwańskiej rodziny, która zrobiła nam ekspresowy przegląd lokalnych dań, zamówiła co najlepsze dania, a następnie bacznie obserwowała czy nam smakuje. Smakowało, ale nie do końca wiemy co jedliśmy ;D

Dwa dni w Tainan minęły nam bardzo szybko i szczerze mówiąc chętnie zostalibyśmy dłużej. Tainan ma w sobie to coś. Uwielbiamy miejsca pełne wąskich uliczek, gdzie możemy podejrzeć normalne życie, gdzie pielęgnowane są tradycje, gdzie zakupy robi się na bazarze i u zaprzyjaźnione rzeźnika, a nie w supermarkecie; gdzie nie trzeba chodzić z mapą w telefonie przyklejoną do czoła i odhaczać kolejne zaliczone atrakcje, gdzie liczy się tu i teraz. Dlatego Tainan szalenie nam się podobał!

Na koniec kilka zdjęć:

Tainan

Tainan

Tainan

Tainan

Tainan

Tainan

Tainan

Tainan

Tainan

Tainan

Tainan

 

Bądźmy w kontakcie!

  • Obserwuj nas na Facebooku: Kasia & Víctor przez świat
  • Zajrzyj na naszego Instagrama. Na stories możesz zobaczyć gdzie jesteśmy i co porabiamy.
  • Zapisz się do naszego newslettera. Raz w miesiącu otrzymasz od nas maila z radami i aktualnościami blogowymi.

Jeśli lubisz to, co robimy i spodobał ci się ten post, puść go dalej w świat – naciśnij kolorowy przycisk poniżej i udostępnij (będziemy ogromnie wdzięczni). Wesprzyj nas komentarzem, lajkiem. To wiele dla nas znaczy. Dziękujemy!


The following two tabs change content below.

Kasia

Z zamiłowania kucharka (chyba jeszcze bardziej chlebowa „piekarka”) i miłośniczka wszelkiej maści kotów i psów. Z zawodu iberystka i socjolog. Do niedawna pracownik korporacji z akademickim zacięciem. Graficzne i plastyczne antytalencie, które całkiem łatwo przyswaja języki obce i nawiązuje kontakty z innymi osobnikami. Otwarta, gadatliwa, a czasem nadaktywna. Szybko wpada w zły humor, kiedy jest głodna 😉

This Post Has 0 Comments

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back To Top
Translate »