skip to Main Content
wizy do chin

Tu i teraz (1) Jak wy nas nie chcecie, to my was też nie + japońska inspiracja

Niniejszym wpisem inicjuję nowy cykl pt. „Tu i teraz”. Będą to nasze obserwacje spisywane na gorąco, bez owijania w bawełnę, czasem jajcarsko, czasem bardzo od serca, czasem na poważnie. Innymi słowy, co przeżywamy tu i teraz, bez optymalizacji (czyli obrabiania posta tak, żeby ładnie znajdował się w google) i bez długiego reserearch’u. Taki powrót do przeszłości – do tego czym kiedyś były blogi. Zresztą inspiracja na tego typu posty przyszła jakiś czas temu na Bali kiedy pomieszkiwaliśmy w domu Ani (Anię i całą rodzinę psio-kocio-ludzką ciepło pozdrawiamy, a posta można przeczytać tutaj: klik.

A że już wkrótce (dosłownie za momencik) rozpoczynamy kolejny etap intensywnego podróżowania, „Tu i teraz” bardzo się przyda – nam na pewno i liczymy, że tobie też ;D Zatem zaczynamy!

Nie wiem czy też tak masz, ale ja rano jestem nie do życia i dojście do porannej równowagi, czyli stanu przytomności ciała i ducha zajmuje mi chwilę. W takich okolicznościach pewnego poranka w tajwańskim Kaohsiung mój wzrok przykuła Tajwanka, która zatrzymała się w tym samym hostelu co my. Pewnie gdyby nie było rano, a ja budziłabym się w tym samym momencie kiedy dzwoni budzik, nasze plany miałyby się zupełnie inaczej. Ale że raczej przez minimum pół godziny przypominam zombie i bodźce docierają do mnie w dziwny sposób, owa Tajwanka stała się poważną inspiracją.

Dziewczę w falbankach

Dziewczę było przypadkiem ciekawym. Ubrane w falbaniastą spódnicę (i mówiąc falbaniastą, mam na myśli naprawdę FALBANIASTĄ), różowe rajstopy i centkowane getry, siedziało przed lustrem i pieczołowicie nakładało kolejne warstwy makijażu jednocześnie susząc włosy. Muszę przyznać, że przy takiej wielozadaniowości, mój mózg się obudził, a wzrok skupił podwójnie na młodym dziewczęciu. Dziwny ciąg skojarzeń przywiódł na myśl Japonię i wszystkie „dziwoty” z którymi Japonia się kojarzy. Nie zastanawiając się wiele, wybiegłam z toalety krzycząc do Victora (który robił mi kawę, żebym się obudziła), że lecimy do Japonii!

Czasami decyzje podejmuje się spontanicznie, a mój mąż przyzwyczaił się chyba do moich gwałtownych i czasem nie do końca racjonalnych pomysłów. Nie studził nawet za bardzo mojego zapału – nie mógł tylko zrozumieć w jaki sposób dziewczyna w centkowanych getrach mogła skłonić mnie do wyjazdu do Japonii. Najwyraźniej wiele nie potrzeba, skomentowałam, śmiejąc się w głos. 

Czyli Japonia…

Teraz już znasz genezę naszego wyjazdu do Japonii. Lecimy za miesiąc i bardzo się cieszymy. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że ta spontaniczna decyzja była właściwa. Po dwóch dniach od „centkowanych getrów” poznaliśmy pół krwi Hiszpana i Japończyka, który zaprosił nas do siebie do Tokio. Kilka(dziesiąt) wiadomości na couchsurfingu i udało się załatwić noclegi u wyjątkowo ciekawych ludzi. Okazało się, że wstrzelamy się nie tylko w porę kwitnienia wiśni, ale i obowiązywania taniego, wakacyjnego biletu ichniego PKP na lokalne pociągi. Cóż, nie dla nas shinkanseny, ale przynajmniej nie będzie trzeba sprzedawać nerki, żeby w 16 dni zobaczyć co nieco w Japonii. Zatem przybywamy Japonio!!!

Wizy do Chin i Rosji w drodze

Ale ten post tak naprawdę miał być zupełnie o czymś innym. Mianowicie, wszem i wobec ogłaszam: Chiny, Rosja, mamy was w nosie! 

Ostre stwierdzenie, ale mam mocne podstawy, żeby to napisać i powiedzieć na głos. Otóż, wczoraj potwierdziły się moje najgorsze obawy – w związku z coraz trudniejszą sytuacją na linii Chiny – Iran i Chiny – Turcja, uzyskanie wizy do Chin w drodze jest w zasadzie niemożliwe. Na pewno niezwykle trudne nawet w Hong Kongu, który dla większości podróżników był ostatnią deską ratunku. Dlaczego? – zapytasz. Ano niestety w moim paszporcie figuruje piękna wiza z Iranu plus dwie pieczątki z naszego blisko 3-miesięcznego pobytu w Turcji. Nie miało to znaczenia w 2016 roku kiedy aplikowaliśmy w Hong Kongu o chińską wizę (którą otrzymaliśmy i którą nawet przedłużaliśmy w Chinach bez większego problemu), wtedy bowiem sytuacja była inna. Teraz musiałabym wymieniać paszport i udawać, że moja noga nigdy nie stanęła w Turcji ani w Iranie, a tego robić nie chcę, bo i tak gwarancji nie mam, że dostałabym wizę. Zatem Chiny, kij wam w nos. Poradzimy sobie!

No właśnie. Radzenie sobie. Po dość hardym i dumnym rozstaniu z pomysłem przejazdu przez Chiny (bo jakby nie mówić to najbardziej logiczna trasa z Hong Kongu do Azji Środkowej), pojawił się problem. Jeśli nie Chiny, to może Rosja? Z Japonii rzut beretem, Rosji nie znamy, a podobno to autostopowy raj. Ludzie cudni, krajobrazy jeszcze lepsze. Oczami wyobraźni widziałam już syberyjskie stepy. Otóż nie! I to nie dla nas. Dlaczego? Ponieważ Rosja najwyraźniej nie przepada za Hiszpanami, którzy wizę mogą uzyskać tylko w Hiszpanii albo kraju w którym mają prawo do stałego pobytu (czyli Polska w przypadku Victora). Czyli podwójny klops. 

Jeśli spojrzysz na mapę (poglądowo poniżej), zrozumiesz naszą frustrację. Niedługo będziemy w Japonii. Mamy też bilety z Japonii do Hong Kongu. Chcemy dostać się do Kirgistanu albo Kazachstanu i nie możemy dostać ani rosyjskiej ani chińskiej wizy. Nic, tylko złapać się za głowę i płakać… Dwa azjatyckie giganty i musimy nad nimi przelecieć! 

wizy do chin i rosji

Scyzoryki nam się otwierają w kieszeni, bo:

  1. bilety z Hong Kongu kosztują fortunę
  2. bilety z Japonii kosztują jeszcze więcej
  3. kurczaki, super byłoby przejechać przez Rosję (bo na Chiny jestem strasznie wkurzona i nie tylko ze względu na nasze wizy, a raczej ich brak, ale to temat na osobny, zupełnie niepoprawny politycznie post)

Pomysły, które rodzą się w głowie są różne, ale każdy z nich obejmuje SAMOLOT, a tego chcieliśmy uniknąć. I w ten oto sposób zamiast eksplorować urocze Tajpej siedzimy przed komputerem i intensywnie szukamy tanich lotów, uskuteczniając przy okazji wielokryterialną analizę pt. „co dalej?”. 


Spodobał Ci się ten post? Puść go dalej w świat – naciśnij kolorowy przycisk poniżej i udostępnij. Możesz nas również śledzić na instagramie

A może chcesz się zapisać do naszego newslettera? Co miesiąc w Twojej skrzynce nowości, rady i aktualności blogowe. 

The following two tabs change content below.

Kasia

Z zamiłowania kucharka (chyba jeszcze bardziej chlebowa „piekarka”) i miłośniczka wszelkiej maści kotów i psów. Z zawodu iberystka i socjolog. Do niedawna pracownik korporacji z akademickim zacięciem. Graficzne i plastyczne antytalencie, które całkiem łatwo przyswaja języki obce i nawiązuje kontakty z innymi osobnikami. Otwarta, gadatliwa, a czasem nadaktywna. Szybko wpada w zły humor, kiedy jest głodna 😉

This Post Has 3 Comments

  1. no niestety, ja bede w Hong Kongu od 20 do 23 marca 🙁 a Azji Srodkowej na razie nie mam w planach, pierwsze po Chinach beda Korea Poludniowa i Japonia, jakos w pazdzierniku. szkoda. a do Polski sie wybieracie w tym roku?

    1. Wierz nam, też bardzo ale to bardzo żałujemy 🙁 🙁 Ale co zrobić… Za nic nie wyrzeknę się pobytu w Iranie i Turcji, zbyt dużo wspaniałych wspomnień. A co do Hong Kongu, byłoby rewelacyjnie!! Przylatujemy nad ranem w piątek 29-ego marca a wylatujemy rano w poniedziałek 1-ego kwietnia. A Ty kiedy będziesz w HK? Jak nie to może Azja Środkowa kiedy skończysz pracę w Chinach? Pewnie chwilę tam będziemy…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back To Top
Translate »