skip to Main Content
road trip Botswana

Road trip i nienasycenie w Afryce. RPA, Botswana, Namibia

Jest piątek. Wcześnie rano. Przed chwilą powiedziałam sobie z mamą na whatsappie dobranoc/dzień dobry (w zależności od punktu widzenia). W Perth przed chwilą wzeszło słońce. Uwielbiam takie ciche i spokojne poranki. Jest jeszcze rześko i wieje lekki wiatr. Słyszę szczekające psy i gadające ptaki. Mnóstwo ich tutaj i są wszystkie bardzo głośne. Najbardziej lubię nawoływania kakadu. Przypominają jęczenia dziecka i kiedy je słyszę zawsze rozglądam się dookoła w poszukiwaniu dzieci. Co ranek na werandę przylatują duże ptasiory. Na początku myślałam, że to wrony, może kruki, ale szybko się zreflektowałam. Choć moja znajomość ornitologii jest mocno ograniczona, byłam w stanie stwierdzić, że poranni goście to ani wrony ani kruki. Nie byłam jednak daleko, bo to dzierzbowrony.

Ptasiory są naprawdę głośne. Tak głośne, że powstają na ten temat memy (źródło: http://www.magpieaholic.com/magpie-info/)

Ptaki wyjątkowo asertywne, bo od 6 rano krzyczą o jedzenie. Dostają to samo co psy – mięsne pulpety. Rzucam jedzenie wysoko, a one łapią w locie. Na początku byłam nieco przestraszona. Zobaczyć nad sobą siedem krzyczących kruko-wron robi wrażenie, szczególnie kiedy podfruwają na wysokość twojej głowy krzycząc w niebogłosy.

W międzyczasie między jednym szczeknięciem i jęknięciem przygrywa mi muzyczka. Właścicielka domu lubuje się w muzyce klasycznej i szeroko pojętym etno. Wtapiam się zatem w klimat słuchając aborygenów dmuchających w didgeroo (polecam swoją drogą, niesamowite dźwięki). Ale w sumie nie o tym miałam pisać. Jak zawsze trudno mi przejść do rzeczy.

Otóż mam trochę czasu więc postanowiłam podrasować nieco bloga. Zaczęłam od różnych bajerów, które sprawdzam w brudnopisie, a dzisiaj miałam zabrać się za napisanie nowej strony „o nas” i „pierwszy raz?”. Usiadałam przy stole. Odpaliłam komputer, otworzyłam nowy plik Pages  i zaczęłam pisać o tej podróży.

Październik 2015. I trzepnęło mnie.  Czy wcześniej nie podróżowaliśmy? Czy nasze życie rozpoczęło się narodzinami bloga i pierwszymi kilometrami na rowerze? No żesz! Przecież wcześniej też podróżowaliśmy. Ba, poznaliśmy się podróżując. I choć gdzieś tam przemyka się za plecami nasza latynoamerykańska przygoda sprzed lat, to nigdy o niej nie napisałam. Podobnie jak nie napisałam o podróży, podczas której pojawił się pomysł zrobienia czegoś większego. To właśnie wtedy zaczął kiełkować pomysł TEJ podróży. I pomyślałam sobie, że warto napisać kilka słów o naszej afrykańskiej podróży.

Afrykański road trip

W 2013 roku razem z przyjaciółmi Asią i Kubą kupiliśmy bilety lotnicze do RPA. Plan był prosty. Dolecieć do Johannesburga, wsiąść do wcześniej wynajętego samochodu, przejechać przez Botswanę i Namibię, wrócić do RPA i wylecieć z Kapsztadu. Skąd ten pomysł? Afryka chodziła nam po głowie od dłuższego czasu, ale nie wyobrażaliśmy sobie zrobienia road tripa inaczej niż na własną rękę. Do tego potrzebny był samochód, koniecznie z napędem na cztery koła i namiotem na dachu. A taka impreza przerastała nieco nasze finansowe możliwości. Postanowiliśmy połączyć siły z przyjaciółmi – podróżnikami i wynająć jeden samochód dla czworga.

Plan okazał się dość prosty nie tylko na etapie organizacji, ale i realizacji. Tak, wszystko poszło jak po maśle, choć to daleka i niebezpieczna Afryka. Okazało się, że zorganizowanie podróży wynajętym pick up-em jest bardzo proste. Trzeba się trochę nagimnastykować, żeby nie wydać fortuny, bo jak to mówi Victor „Afryka jest biedna, bo jest droga”, ale przy odrobinie organizacji, zdrowego rozsądku i podziału kosztów na czworo zamiast na dwoje, można samodzielnie zrobić fantastyczne safari.

Zaczęliśmy od trasy. Mieliśmy niecałe pięć tygodni i oczywiście chcieliśmy zobaczyć jak najwięcej. To był jeszcze ten etap podróżowania kiedy byliśmy głodni wszystkiego. Delta Okavango? Jak najbardziej! Wodospady Wiktorii? Pewnie! Etosha, Wybrzeże Szkieletowe, diamenty, pustynia Namib? Oczywiście! I tak nakładając na mapę wszystko to, co chcemy zobaczyć narysowaliśmy trasę. Problem polegał na tym, że mieliśmy tylko niecałe pięć tygodni na trzy kraje! Teraz wydaje mi się to nieprawdopodobne. Tempo, w jakim jechaliśmy… Fakt, że rzadko zatrzymaliśmy się gdzieś na dłużej niż jedną noc i że zobaczyliśmy prawie (!) wszystko to, co chcieliśmy. Czy mimo pośpiechu było warto? No ba! I to jak 😀 😀

Tak wyglądała nasza blisko pięciotygodniowa trasa:


Botswana. Przygoda i hipopotamy

Zaczęliśmy od Botswany (bo nie liczę szybkiego przejazdu z Johannesburga do granicy), która rzuciła nas na kolana. Najpierw kilkaset kilometrów jedną prostą drogą (nie ma to jak usłyszeć z gps-a: „ za 458 km skręć w lewo”), jak okiem sięgnąć setki, jeśli nie tysiące sztuk bydła, pierwsze antylopy i nosorożce; pływanie małą łódeczką wśród hipopotamów; podziwianie z opadniętą szczęką Wodospadów Wiktorii. Potem były jeszcze dziesiątki bawołów, słonie jedzące kilka metrów od naszego samochodu i hipopotam, który nieźle nas nastraszył w nocy. Był też lot awionetką nad deltą Okavango i krótki rejs małą łajbą. Były niesamowite kempingi, odwiedzane przez słonie, hipcie, hieny i lwy (w Botswanie kempingi nie mają ogrodzenia). Było rozgwieżdżone niebo, świetne towarzystwo i przygoda.

W Botswanie była pora sucha i było DUŻO piachu. Chłopcy mieli co robić. Bynajmniej nie złapana guma, ale spuszczanie powietrza z kół – jedziemy po głębokim piachu (fot. Jakub Baj i Joanna Balcerzak)

road trip botswana
Jeden z wielu kempingów w Botswanie (fot. Jakub Baj)
road trip botswana
Hipcie wyglądają fajnie z daleka. Z bliska są trochę straszne…
road trip botswana
Bawoły podobnie jak hipopotamy. Wyglądają super z odległości. Tutaj zupełnie przypadkiem wjechaliśmy w środek wielkiego stada. Baliśmy się oddychać. Prowadził Kuba
road trip botswana
Jedna z pierwszych dostrzeżonych antylop

A tak wygląda delta Okavango i maleństwo, którym lecieliśmy

road trip botswana
Mam długą szyję i język!!
road trip botswana
Rzeka Chobe. Przy granicy Botswany i Namibii

Jeśli ktoś powie ci, że Botswana jest tylko dla bogaczy, którzy dolatują prywatnymi samolotami do swoich luksusowych hoteli głęboko w dżungli, nie wierz im. Do Botswany możesz pojechać i ty, trzeba się tylko przygotować. Przede wszystkim zarezerwować kempingi, których jest mało i przez to miejsca na nich rozchodzą się jak ciepłe bułeczki. Dzięki temu w Botswanie nie ma tłumów, a przygoda gwarantowana!

Wodospady Wiktorii. Nie jest to może argentyńska strona Iguazu, ale biorąc pod uwagę, że jest koniec pory suchej, robią wrażenie!

Namibia. Pustynia i pustka

Z Botswany dość sprawnie wjechaliśmy do Namibii, która okazała się zupełnie inną bajką. Tutaj pustka była prawdziwą pustką. Piach, żwir i niesamowite widoki. Pożegnaliśmy się z sawanną i przywitaliśmy z pustynią. Odwiedziliśmy wioskę ludu Himba, przejechaliśmy NIESAMOWITYM Szkieletowym Wybrzeżem, zobaczyliśmy wraki statków, pozostałości po kopalni diamentów i diamentowym miasteczku, nasze stopy stanęły na najstarszej (i najpiękniejszej jak dotychczas) pustyni świata. Ale nijak ma się to wszystko do zobaczenia lwów! Oczywiście były też słonie i przepiękny nosorożec kilka metrów od nas; przez prawie godzinę obserwowaliśmy z daleka pięknego geparda. Teraz z perspektywy czasu nie wiem co było wisienką na torcie: magiczny nocleg wśród skał na kempingu w Spitzkoppe, obserwowanie kąpiących się słoni czy podglądanie odpoczywających lwów w Parku Narodowym Etosha. Chyba po prostu tort był wielki, a wisienek kilka…

Szacunek przed pustynią. Swoją drogą pustynia Namib jest niesamowita…

roadtrip Botswana
Lwy odpoczywające po obiedzie…

Niby nic szczególnego, ot kilka skał. Ale jaki klimat!! Warto było specjalnie odbić, żeby spędzić noc w Spitzkoppe. Magiczne miejsce!

roadtrip Botswana
Jeden z najlepszych kempingów. Północ Namibii, ziemie Himba. Najlepsze widoki (nawet spod prysznica 😀 )

Bo zwierząt nigdy za dużo!

roadtrip Botswana
Jeden z wraków przy Szkieletowym Wybrzeżu

RPA. Chcemy więcej!

RPA pozostawiło mnie z niedosytem. Wydaje mi się, że ten kraj zasługuje na więcej, ale to właśnie ma do siebie podróżowanie z biletem powrotnym. Po długim safari potraktowaliśmy RPA jako wakacje. Piliśmy wino w Stellenbosh, objadaliśmy się samodzielnie oderwanymi od skały małżami w Wilderness i stękaliśmy w zachwytu objeżdżając okolice Kapsztadu. Nadal uważam, że to jedno z najpiękniej położonych miast na świecie.

Afryka rzuciła nas na kolana i uświadomiła, że chcemy więcej. Od początku czuliśmy presję czasu. Chcieliśmy zostać dłużej w Botswanie, odbić w boczne drogi w Namibii i zobaczyć tyle innych miejsc w RPA. Wróciliśmy do domu nienasyceni. I to było właśnie tą iskrą, która była potrzebna, żeby zacząć myśleć poważnie nad mapą świata, którą kupił mi Victor na urodziny.


Bądźmy w kontakcie!

  • Obserwuj nas na Facebooku: Kasia & Víctor przez świat
  • Zajrzyj na naszego Instagrama. Na stories możesz zobaczyć gdzie jesteśmy i co porabiamy.
  • Zapisz się do naszego newslettera. Raz w miesiącu otrzymasz od nas maila z radami i aktualnościami blogowymi.

Jeśli lubisz to, co robimy i spodobał ci się ten post, puść go dalej w świat – naciśnij kolorowy przycisk poniżej i udostępnij (będziemy ogromnie wdzięczni). Wesprzyj nas komentarzem, lajkiem. To wiele dla nas znaczy. Dziękujemy!


The following two tabs change content below.

Kasia

Z zamiłowania kucharka (chyba jeszcze bardziej chlebowa „piekarka”) i miłośniczka wszelkiej maści kotów i psów. Z zawodu iberystka i socjolog. Do niedawna pracownik korporacji z akademickim zacięciem. Graficzne i plastyczne antytalencie, które całkiem łatwo przyswaja języki obce i nawiązuje kontakty z innymi osobnikami. Otwarta, gadatliwa, a czasem nadaktywna. Szybko wpada w zły humor, kiedy jest głodna 😉

This Post Has 3 Comments

    1. Gosia, Namibia koniecznie! To bardzo łatwy kraj w obsłudze. Sporo pyłu, upały i pustkowia – wszystkiego po trochu, ale wrażenia gwarantowane. Koniecznie Etosha NP, chyba nigdzie nie było tak łatwo jak tam, żeby zobaczyć lwy i nosorożce. Bo słonie i zebry to normalka 😀 Namibia to również świetne miejsce, żeby na własną rękę zaprzyjaźnić się z Afryką. Nie zastanawiaj się dwa razy, tylko jedźcie! Pozdrowienia serdeczne!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back To Top
Translate »