Skip to content
Datong

Chińskie kroniki część V. Nieudane (i udane) rozmowy w Datong

Do Datong jechaliśmy bez większego planu. Miasto to po prostu znajdowało się po drodze z Pekinu do mongolskiej granicy. W dodatku po raz kolejny dzięki dobrym ludziom z couchsurfingu znaleźliśmy ciepły kąt. Jak najszybciej chcieliśmy wyjechać z Pekinu, z którego zdecydowanie nie będziemy mieli dobrych wspomnień.

Nie udało nam się kupić kuszetek na nocny pociąg z Pekinu, ale nieszczególnie się tym martwiliśmy. Mieliśmy nadzieję, że sześć godzin jazdy wygodnie prześpimy w wagonie drugiej klasy. Pomyliliśmy się. Skład naszego pociągu obejmował stare i zdezelowane wagony, a pasażerów było tylu, że leżeli, siedzieli i stali wszędzie – na korytarzach, w przejściu między wagonami, w toalecie. Klimat zupełnie jak w pociągu zagórzańskim czy zakopiańskiej rzeźni podczas majówki. Grunt, że dojechaliśmy do Datong. Moje przeziębienie przybrało na sile i zamiast spacerować po mieście, 3/4 dnia przespałam, a resztę przekichałam i prze-kasłałam.

Pomimo gruźliczego kaszlu, byłam wniebowzięta, że znowu mamy okazję wziąć na spytki Chińczyka. Niestety nasz gospodarz:

  1. znał tylko podstawowe zwroty po angielsku i nie umożliwiały one rozwiniętej rozmowy na tematy społeczno-gospodarcze-polityczne;
  2. przechodził chyba kryzys wieku średniego, bo większość czasu spędzał poza domem wędkując i integrując się z kumplami;
  3. nieszczególnie przejmował się parą obcokrajowców plątających się po dość obszernym mieszkaniu, wychodząc (słusznie) z założenia, że sobie poradzą.

O ile nie mamy większego problemu z mało „opiekuńczymi” gospodarzami – w końcu dziećmi nie jesteśmy i całkiem nieźle sobie radzimy, to jednak bardzo brakowało mi rozmowy. Normalnej ludzkiej rozmowy wyglądającej mniej więcej tak

– Jak to u was w tej Polsce jest? – pyta się nasz gospodarz.

– Ostatnio nieciekawie, cenzurę nam wprowadzają, telewizję kontrolują… – opowiadam o naszej najnowszej polskiej rzeczywistości.

– Ha, ale to tak od niedawna? Bo u nas to od tylu lat, że już przestałem na to zwracać uwagę. U nas w Chinach przynajmniej nie musimy się martwić demokrację. Trzeba się nauczyć żyć – wiedzieć co można, a czego nie i człowiek daje sobie radę.

– A nie ciągnie cię do tego, żeby tak móc powiedzieć co ci na sercu leży? Że opieka medyczna droga, że dzieci w szkole siedzą całymi dniami i nocami, że fajnie byłoby mieć konto na facebooku i przeczytać książkę Liao Yiwu

– Jaką książkę…??

Niestety nie udało mi się przeprowadzić takiej rozmowy, a przytoczony powyżej dialog odegrałam tylko oczami wyobraźni. Jedyne co udało mi się wyciągnąć od naszego gospodarza to:

  • w Chinach naprawdę drogie są dwie rzeczy: opieka medyczna i edukacja;
  • kiedy miasto powiększa swoje granice, rząd bez większych obciążeń przesiedla mieszkańców do nowo powstałych bloków, odkupując ziemie po cenach nie mających wiele wspólnego z realiami rynku.

Niewiele jak na trzy dni, prawda?

Cóż, skoro nie udało nam się zintegrować z chińską rodziną, przynajmniej udało nam się podejrzeć choć trochę ich życie. Żona naszego gospodarza codziennie chodzi na dwugodzinny spacer nad pobliskie jezioro. Jezioro jest duże i zabudowane – ładna promenada biegnie wzdłuż jednego z brzegów, można wypożyczyć kilkuosobowe rowery, samochodziki dla dzieci, kupić lody, watę cukrową i coca-colę. Chińczycy chodzą powoli. Bardzo powoli. My nie potrafimy tak chodzić. Dlatego po jednym spacerze nad jezioro, który swoją drogą był dużą frajdą – w końcu nie ma jak podglądać trochę Chińczyków spędzających sobotnie popołudnie nad jeziorem (pamiętacie post z Hangzhou?), zrezygnowaliśmy z rodzinnych spacerów.

Datong

Datong

Datong

Jedna rzecz rzuciła nam się jednak w oczy, nad jeziorem nie było w ogóle turystów! W sensie innych niż my… To my byliśmy największą atrakcją. Czuliśmy się jak gwiazdy filmowe – co chwile proszono nas o zdjęcie, wskazywano palcami i szeptano. Dość krępujące i śmieszne jednocześnie.

Co zobaczyć w Datong

Żeby nie było, że tak zupełnie nie interesujemy się atrakcjami – w Datong „zaliczyliśmy” aż dwie. Starówkę, która tak naprawdę starówką nie jest. To taka tradycyjna stara – nowa starówka z dość niesamowitymi murami miejskimi (również całkowicie nowiutkimi).

Datong

Datong

Datong

datong-20

Przy okazji zawarliśmy fajną znajomość w baskijskim zagłębiu datońskiej starówki. Jak wytłumaczyć bowiem sytuację, kiedy siadamy w knajpowym ogródku i zaczynamy rozmowę z jedynymi klientami, którzy okazują się Hiszpanami z Kraju Basków, by po chwili dołączyły się do nas nowe klientki, również z Kraju Basków? Tak nam się dobrze rozmawiało, że zapomnieliśmy o starówce. Za to następnego dnia wybraliśmy się do słynnych jaskiń z wyrzeźbionymi posągami Buddy. Mowa o wpisanych na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO Grotach Yungang. Niektóre posągi są rzeczywiście ogromne (wysokie na 17 m!) i spektakularne, szczególnie kiedy uświadomiliśmy sobie, że powstały ponad 1500 lat temu!

datong-29

datong-31

Datong

Tłumy Chińczyków nieco zmniejszają frajdę, choć towarzystwo Baskijek i super park otaczający jaskinie wprowadzają pewną równowagę w bilans zysków i strat. Fajnie było w Datong!

Datong


Więcej zdjeć z Datong znajdziecie tutaj.


Pocztówka

 Bądźmy w kontakcie!

  • Obserwuj nas na Facebooku: Kasia & Víctor przez świat
  • Zajrzyj na naszego Instagrama. Na stories możesz zobaczyć gdzie jesteśmy i co porabiamy.
  • Zapisz się do naszego newslettera. Raz w miesiącu otrzymasz od nas maila z radami i aktualnościami blogowymi.

Jeśli lubisz to, co robimy i spodobał ci się ten post, puść go dalej w świat – naciśnij kolorowy przycisk poniżej i udostępnij (będziemy ogromnie wdzięczni). Wesprzyj nas komentarzem, lajkiem. To wiele dla nas znaczy. Dziękujemy!

The following two tabs change content below.

Kasia

Z zamiłowania kucharka (chyba jeszcze bardziej chlebowa „piekarka”) i miłośniczka wszelkiej maści kotów i psów. Z zawodu iberystka i socjolog. Do niedawna pracownik korporacji z akademickim zacięciem. Graficzne i plastyczne antytalencie, które całkiem łatwo przyswaja języki obce i nawiązuje kontakty z innymi osobnikami. Otwarta, gadatliwa, a czasem nadaktywna. Szybko wpada w zły humor, kiedy jest głodna 😉

Comments (0)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Ta strona używa Akismet do redukcji spamu. Dowiedz się, w jaki sposób przetwarzane są dane Twoich komentarzy.

Back To Top
Translate »