Wielki Mur w Gubeikou – tanio, pusto i na własną rękę. Praktyczny przewodnik
Zawsze marzyłam o zobaczeniu Wielkiego Muru. To największa chińska super-atrakcja, która obrosła wieloma mitami. Wbrew temu co można wyczytać, Wielkiego Muru nie widać z kosmosu. Można go za to zobaczyć i tanio i bez dzikiego tłumu dookoła i na własną rękę. Tak jest na odcinku nazwanym Gubeikou. Nasza wycieczka nie obyła się bez przygód, ale już się do tego przyzwyczailiśmy. Dla niecierpliwych – praktyczny przewodnik znajduje się na końcu tekstu.
Badaling mówimy stanowcze nie
Wielki Mur (obok wyrobienia wizy do Mongolii) był głównym powodem naszej wizyty w Pekinie. Wnikliwy reasearch Internetu, a także cenne rady grupy Francuzów, z którymi dzieliliśmy dormitorium w pekińskim syfiastym hostalu i poznanej pary Hiszpanów spowodowały, że zapadła decyzja – jedziemy na własną rękę i próbujemy spędzić noc w jednej z wież strażniczych na murze. Przeraziły nas zdjęcia i opowieści Hiszpanów, którzy skusili się na szalenie drogą wycieczkę do Badaling, najpopularniejszej części Muru. Dzikie tłumy to mało powiedziane. To była walka na łokcie i pięści – walka o zdjęcie wśród setek jeśli nie tysięcy turystów. I to za grube pieniądze. Badaling powiedzieliśmy stanowcze nie. Myśleliśmy o Simatai, ale tam nie byłoby mowy o noclegu NA Murze, więc pomysł upadł. I wtedy pojawiła się magiczna nazwa Gubeikou – angielskojęzyczne blogi i hiszpańskojęzyczni Francuzi opowiedzieli nam wszystko, co trzeba wiedzieć.
Plan vs. rzeczywistość
Plan był w założeniu prosty – kombinacją dwóch autobusów dojeżdżamy do wsi Gubeikou, wdrapujemy się na Mur, znajdujemy odpowiednią wieżę na biwak, podziwiamy zachód słońca i spokojnie śpimy. Rano wstajemy na wschód słońca i maszerujemy kilka kilometrów do Jinshaling, innego odcinku Muru – równie malowniczego. Przez całą drogę mają towarzyszyć nam oszałamiające widoki. Z Jinshaling wracamy autostopem do Pekinu. Bułka z masłem!
Jednak plan i rzeczywistość to dwie różne bajki 😉
Wielki Mur w Gubeikou i rzeczywistość
Ruszyliśmy z Pekinu przed południem. Dość sprawnie dojechaliśmy do miejscowości Dongzhimen, skąd mieliśmy wsiąść w autobus do Gubeikou. Tylko weź tu znajdź autobus! Po raz pierwszy sprawdziły się chińskie stereotypy – ludzie albo nas ignorowali albo mówili cokolwiek bylebyśmy tylko dali im spokój. W końcu maszerując paręset metrów udało nam się znaleźć odpowiedni przystanek, a co za tym idzie autobus. Wskazówki Francuzów były jasne – wysiadamy we wsi Gubeikou, płacimy za wstęp i po chwili jesteśmy na Murze.
Cóż, albo autobus wysadził nas w innej wsi, albo zupełnie inaczej postrzegamy „chwilę”. Ze wsi do bramy prowadzącej na Mur dreptaliśmy blisko godzinę. Widoki były ładne, więc narzekałam tylko trochę 😉 Strasznie spieszyło mi się do Muru – koniecznie chciałam zrobić pocztówkowe zdjęcia zachodzącego słońca, a robiło się coraz później. Nie chcieliśmy wchodzić na Mur ani zbyt wcześnie ani zbyt późno, żeby nie wzbudzać podejrzeń pani sprawdzającej bilety wstępu. Teoretycznie biwakowanie na dziko nie jest zabronione, ale nie jest też zupełnie legalne. Sytuacja jest delikatna, więc lepiej być niezauważonym.
Przygotowani na strome i dość długie podejście, rozpoczęliśmy wędrówkę pod górę. Jakie było nasze zaskoczenie, kiedy po 15 minutach znaleźliśmy się na Murze! A widoki… Co ja będę pisać – zobaczcie sami!
Szybko zlokalizowaliśmy odrestaurowaną wieżę, która była idealnym miejscem biwakowym – zadaszona i osłonięta od wiatru. Przez kolejną godzinę spacerowaliśmy po Murze, napawając się obłędnymi widokami. To kolejny moment, kiedy poczułam się wyjątkowo. Zdaję sobie sprawę, że Wielki Mur dawno temu stracił miano miejsca ekskluzywnego, ale dla mnie spacer po fortyfikacjach, które ciągną się przez setki i setki kilometrów był chwilą szczególną. Niestety nie udało mi się zrobić pocztówkowych zdjęć zachodu słońca, bo niebo było całkowicie zasnute chmurami. Nie można mieć wszystkiego, ale dla mnie i tak było wspaniale! Może Mur nie jest najwyższy… może jest turystyczny… może nie widać go z księżyca… Ale co z tego? I tak robi ogromne wrażenie!
Noc z przygodami
Po biwakowej kolacji (chleb + konserwa + pomidor) rozłożyliśmy maty i poszliśmy spać. Jakie było nasze zaskoczenie kiedy po 22 zobaczyliśmy światła latarki. Nagle obok nas pojawił się staruszek, który chyba bardzo się wystraszył kiedy nas zobaczył. Nie zdążyliśmy nawet ust otworzyć, a on zniknął. Do dzisiaj nie wiemy co robił w „naszej” wieży po zmroku – może też chciał się przespać? Victor szybko usnął, a ja miałam typową noc czuwania. Obserwowałam harce wiewiórek i nasłuchiwałam, zastanawiając się kto jeszcze odwiedzi nas w nocy. Może zagubiona dusza strażnika?
Zamiast duchów, usłyszałam deszcz. Najpierw zaczęło lekko kropić, potem regularnie padać. Po chwili zaczęło świtać i wstaliśmy na wschód słońca. Wschód, którego nie było nam dane zobaczyć. Niebo było całkowicie zasnute ołowianymi chmurami, a wieże, którym wieczorem robiliśmy zdjęcia, tonęły we mgle. Zawinęliśmy się w śpiwory i poszliśmy spać. Po dwóch godzinach było jeszcze gorzej – lało i nie było widać nic, nawet najbliższej wieży. Zamiast dreptać do Jinshaling, zarządziliśmy strategiczny odwrót.
Do wsi Gubeikou doszliśmy doszczętnie przemoczeni – nasze kurtki puściły na szwach. Moje buty pękły na łączeniu cholewki i szłam chlupiąc, czując przelewającą się deszczówkę. Po godzinie czekania na autobus, który nigdy nie nadjechał i dalszego moknięcia (cały czas lało jak z cebra), zorientowaliśmy, że stoimy w złym miejscu. Ot, taki pech… Kiedy wsiedliśmy do autobusu, okazało się, że kierowca cierpi chyba na rzuty gorąca – przy klimatyzacji ustawionej na ok. 15 stopni zaczęłam szczękać zębami. Do Pekinu dojechaliśmy przemoczeni, zmarznięci i umordowani, ale szczęśliwi. W końcu plan to jedno, a rzeczywistość to zupełnie coś innego.
P.S.
Wycieczkę na Mur zapamiętam dobrze – przemoczenie tak dało mi się we znaki, że przez blisko dwa tygodnie kurowałam się z mega przeziębienia i koszmarnego kaszlu 😉
Wielki Mur w Gubeikou – co i jak:
[Dane pochodzą z sierpnia 2016]
- Dojedź na dworzec Dongzhimen (东直门枢纽站) – najlepiej metrem (linia 2 i 13). Kieruj się na północną platformę autobusową i znajdź przystanek autobusu numer 980 jadącego do Miyun (密云). Bilet kosztuje 15RMB, a podróż trwa niecałe dwie godziny.
- Na rozpisce przystanków w autobusie zlokalizuj przystanek Drum Tower (密云古楼), a jeśli masz problemy, podpytaj pasażerów. Nie zwracaj uwagi na naganiaczy, którzy będą próbowali cię przekonać na wcześniejszych przystankach, żebyś wysiadł i pojechał z nimi ich samochodem. Dojedź do Drum Tower, cofnij się do skrzyżowania, na rogu którego znajduje się mini dworzec autobusowy. Skręć w lewo w kierunku domu handlowego z KFC na dole. Po ok. 300 m. dojdziesz do przystanku autobusowego (autobusy miejskie).
- Wsiądź w autobus numer 25. Bilet kosztuje 12RMB, a podróż trwa około 1,5h. Uwaga! Gubeikou nie jest ostatnim przystankiem, więc najlepiej poprosić kierowcę albo pasażerów, żeby wskazali kiedy należy wysiąść.
- W Gubeikou wykup bilet wstępu – 25RMB.
- Przejdź wzdłuż wioski, pytając się mieszkańców o Wielki Mur (长城). Dla nas był to najtrudniejszy moment – Mur było widać tylko na początku, potem szliśmy niecałą godzinę dopóki nie pokazały się drogowskazy kierujące na Wielki Mur. Plus jest taki, że mieszkańców jest sporo – warto przygotować sobie karteczkę z chińskimi krzaczkami, a sama wioska jest urokliwa.
- Po wejściu na Mur skręć w prawo. Odnowiona, zadaszona wieża jest prawdopodobnie najlepszym miejsce biwakowym. Około 30 minut dalej Mur jest zamknięty (teren wojskowy), ale odbijając w lewo, można łatwo obejść zamkniętą część. Szlak jest dobrze widoczny i oznaczony (pomarańczowe kropki na kamieniach i drzewach).
- Wracając do Pekinu, najlepiej wrócić do wsi i złapać autobus przy wylocie z tunelu.
Uwagi:
- Nie zabierajcie wielkich obładowanych plecaków – lepiej nie kusić losu i być dyskretnym.
- Najlepiej wyjechać z Pekinu przed 12 – wtedy na Murze będziecie ok. 16. Wystarczająco dużo czasu, żeby nie wzbudzać podejrzeń, a jednocześnie znaleźć miłe miejsce na biwak.
- Jeśli nie chcecie spać na Murze, ale zobaczyć go o zachodzie i o wschodzie słońca, we wsi Gubeikou jest kilka kwater prywatnych, gdzie za 90-100RMB można wynająć czysty pokój dwuosobowy.
- Obserwuj nas na Facebooku: Kasia & Víctor przez świat
- Zajrzyj na naszego Instagrama. Na stories możesz zobaczyć gdzie jesteśmy i co porabiamy.
- Zapisz się do naszego newslettera. Raz w miesiącu otrzymasz od nas maila z radami i aktualnościami blogowymi.
Jeśli lubisz to, co robimy i spodobał ci się ten post, puść go dalej w świat – naciśnij kolorowy przycisk poniżej i udostępnij (będziemy ogromnie wdzięczni). Wesprzyj nas komentarzem, lajkiem. To wiele dla nas znaczy. Dziękujemy!
Kasia
Ostatnie wpisy Kasia (zobacz wszystkie)
- Islandia. Rozczarowanie i porażka - 30/11/2020
- Tu i teraz (14) Polska 2020: powrót do „normalności” (?!) - 15/11/2020
- Islandzkie wodospady (1) Fitjarfoss, Hraunfossar i Barnafoss - 14/07/2020
Czesc. Mam pyt.odnosnie tego fragmentu: Około 30 minut dalej Mur jest zamknięty (teren wojskowy), ale odbijając w lewo, można łatwo obejść zamkniętą część. Szlak jest dobrze widoczny i oznaczony” Odbijajac w lewo skad? Z miejsca gdzie nocowaliscie? Czy tam gdzie mur jest zamkniety?
Majka, wygląda to tak, że idziesz ścieżką po Murze i nagle musisz odbić w lewo, bo droga górą (Murem) jest zamknięta. Po lewej stronie odchodzi dobrze wydeptana i oznaczona (pomarańczowymi dużymi kropkami) ścieżka. Czyli de facto idziesz po lewej stronie wzdłuż Muru. Powodzenia!!
Absolutnie nabrałam chęci na nocleg w takiej wieży, tego jeszcze w noclegowym porfolio nie mam 😉
Ewa, napieraj zatem do Chin! Gdzie jak gdzie, ale tutaj zmiany idą w tempie błyskawicy. Kto wie jak będzie za parę lat. A portfolio trzeba poszerzyć 😉