skip to Main Content
Bali

Wulkan, czyli jak myśmy się Bali bardzo bali

Kiedy w 2008 roku usłyszałam po raz pierwszy o Bali, znajdowałam się w Peru i indonezyjska wyspa wydawała mi się miejscem dalekim i mało pociągającym. Skąd dowiedziałam się o Bali, będąc w Peru, zapytasz. Mieszkałam wówczas z moją przyjaciółką z Australii. Penny pochodzi z Darwin, miejsca na tyle dziwnego, że taniej stamtąd polecieć na Bali niż do jakiegokolwiek australijskiego miasta. Loty są tanie jak barszcz, szczególnie biorąc pod uwagę australijskie zarobki. Nie dziwi zatem fakt, że Bali stało się nieoficjalną letnią stolicą Australii.

W 2008 roku wiedziałam o Indonezji niewiele, a w zasadzie nic. Kiedy Penny rzuciła hasło „Bali”, szybko wyjęłam podręczny atlas i zaczęłam szukać. Wiedziałam tylko tyle, że jest to wyspa w Indonezji, a sądząc po tonie Penny spodziewałam się co najmniej czegoś wielkości Celebesu czy Sumatry. Jakież było moje zdziwienie kiedy nie odnalazłam Bali w małym atlasie, który miałyśmy w domu. Dopiero wujek google pokazał mi na mapie maleństwo wielkości główki od szpilki. O co tyle hałasu? – pomyślałam.

bali
Plaża ok, ale o co tyle hałasu?

Możesz nazwać mnie ignorantką. Azja południowo-wschodnia znajdowała się na szarym końcu moich podróżniczych priorytetów. Nie pociągały mnie tajskie imprezy i plaże ani zatoka Halong. Pociągały mnie Himalaje, Tien Szan czy Karakorum, ale Tajlandia, Wietnam, Filipiny czy Indonezja? Zupełnie nie. Planowałam podróże po Ameryce Łacińskiej i Afryce, marzyłam o Syberii i Oceanii.

Minęło dobrych kilka lat i przyszło nam znaleźć się na Bali, co więcej w wyjątkowych okolicznościach, jak zwykle dość przypadkowo. Decyzja o locie na Bali, skąd mieliśmy lecieć do australijskiego Darwin (paradoksalnie, żeby spotkać się z Penny) zapadła szybko i spontanicznie. Okoliczności zostały opisane wcześniej i miały związek z jachtostopem (klik tutaj). Argumentem za byli nasi przyjaciele Irene i Dominique, którzy już na nas czekali na Bali – razem mieliśmy lecieć do Australii i razem przejechać piękną trasę z Darwin do Perth. Cieszyliśmy się bardzo kiedy rezerwowaliśmy bilety z Lombok na Bali.

bali

W słodkiej nieświadomości dokonaliśmy płatności na stronie pośrednika, żeby po chwili zorientować się, że Bali stoi na krawędzi katastrofy. Dramatyczne doniesienia, które zaczęłam śledzić na facebooku utwierdziły mnie w przekonaniu, że pewnie ani nie dolecimy na Bali ani tym bardziej do Australii. Dlaczego? Aktywny wulkan i symbol wyspy, Gunung Agung ma wybuchnąć lada dzień.

Znerwicowana wysyłałam wiadomość za wiadomością do Irene i Dominique’a, którzy ze cierpliwie powtarzali, że życie na Bali toczy się całkiem normalnie. Nie mogłam w to uwierzyć! Internetowa rzeczywistość przekazywała mi nasycone sensacją wiadomości o konieczności zakupu masek gazowych, specjalnych gogli, wody i zapasów. Czytałam o tym jak zasypie nas pył, zablokowane zostanie lotnisko, na wyspie wybuchnie panika, a na półkach sklepowych znajdę w najlepszym przypadku najgorsze konserwy. Bałam się i nie wiedziałam czy chcę dolecieć na Bali, a w tym samym czasie Irene i Dominique zapewniali mnie, że na wyspie życie toczy się zupełnie normalnie. Zupełna schizofrenia!

Ale jednak dolecieliśmy. Lot z Lombok trwał chwilę i ani się obejrzałam, a siedziałam w wygodnej taksówce marki uber i rozmawiałam z kierowcą. Na moje pytanie o sytuację na Bali, wzruszył nonszalancko ramionami.

– Agung ma swoje humory, ale czy wybuchnie i kiedy pozostaje zagadką. Nic nie możemy zrobić, pozostaje czekać i składać ofiary. Wszyscy modlimy się o łaskę Agunga. Jestem przekonany, że zostaniemy wysłuchani – powiedział kierowca.

bali
Ofiary nawet na plaży. Dość pustej plaży

Choć spokój i opanowanie Balijczyków były nadzwyczajne, w powietrzu można było wyczuć napięcie. Z jednej strony płynęło ono zapewne od nas, turystów. Baliśmy się paniki, chaosu, pyłu i unieruchomienia na wyspie. Po internecie krążyły symulacje ewakuacji (autobusami na sąsiednią Jawę i samolotami na Lombok), a linie lotnicze przeżywały przeciążenie swoich infolinii – każdy chciał przebookować swój lot, nie tracąc przy tym ani grosza. Ci, którzy byli na Bali myśleli o tym, jak Bali opuścić. Ci, którzy mieli na Bali przylecieć, starali się zrobić wszystko, żeby polecieć gdzie indziej. Nikt nie chciał ugrząźć na wyspie. Doskonale to rozumiem, sama egoistycznie zaklinałam Agunga, żeby wybuchł po tym, jak my dolecimy do Australii. Zupełnie nie myślałam o mieszkańcach, którzy skazani byli na łaskę/niełaskę potężnej góry. W takich chwilach niezwykle łatwo o egoizm.

bali
My pijemy piwo na plaży, a spod Agunga ewakuowane są tysiące mieszkańców

Kubeł zimnej wody wylał mi na głowę właściciel hotelu, w którym byliśmy. Załamywał ręce, bo hotel świecił pustkami. Poza dwoma pokojami, które zajmowaliśmy my i nasi przyjaciele ze Szwajcarii, w kilkunastopokojowym, rodzinnym i naprawdę świetnym hotelu, mieszkała jeszcze tylko jedna para, a właściciel zachęcał potencjalnych klientów atrakcyjnymi cenami: pokój superior w cenie ekonomicznego. Nawet takie argumenty nie ściągały turystów do Canggu. Zaczęłam się wtedy zastanawiać nad tym jak bardzo Bali uzależniło się od turystyki.

Kiedy w 2002 roku w nadmorskiej Kucie wybuchły bomby, zabijając ponad 200 osób, Bali musiało stawić czoła wielu problemom. Jednym z nich była zależność lokalnej gospodarki od turystyki. Szacuje się, że około 40% mieszkańców wyspy żyje z turystyki. W 2002 roku liczba odwiedzających wyspę turystów spadła gwałtownie, lecz równie szybko zaczęła rosnąć. Przyczyniła się do tego na pewno dobrze opracowana strategia rozwojowa, zgodnie z którą wyspę promowali celebryci, słynni pisarze i podróżnicy. Wall Street Journal porównał sytuację, z jaką borykało się Bali pod koniec 2017 roku z tą po wybuchach bombowych w Kucie, mając na myśli oczywiście masową ucieczkę turystów i milionowe straty przemysłu turystycznego, a nie liczbę ofiar czy reperkusje polityczne.

bali

W przypadku erupcji Gunung Agung najgorsze okazało się oczekiwanie. Liczba turystów spadała z dnia na dzień, a wulkan znajdował się ciągle w stanie najwyższego zagrożenia. Lecz nie wybuchał. Zawieszeni w próżni mieszkańcy nie wiedzieli co robić. Eksperci mówili, że nie ma szans na to, żeby wybuch rozszedł się po kościach. Ciśnienie magmy było podobno tak duże, że erupcja miała być kwestią godzin. Zatem zaczęto modlić się o jak najszybszy wybuch i powrót do normalności. Jednak Agung ciągle śmiał się ze wszystkich: naukowców, mieszkańców, turystów. W oczekiwaniu na nasz lot do Australii spędziliśmy na Bali dziesięć dni, podczas których bacznie śledziłam sytuację. Odpowiadałam na wiadomości rodziny i przyjaciół, sprawdzałam facebooka, strony międzynarodowych dzienników. Przekrój niusów był szokujący.

„ Wulkan podobno wybuchł, jesteście bezpieczni” – taką wiadomość otrzymałam od mojej mamy. „Czy na Bali jest woda i jedzenie? Jesteśmy w Singapurze i nie wiemy czy mamy zrobić zapasy” – taką wiadomość otrzymałam od kolegi, który do ostatniej wahał się czy lecieć do Indonezji czy jednak zrezygnować. Najbardziej niepokojące, bo pisane w koszmarnie sensacyjnym stylu, były komentarze i publikacje na facebooku. W końcu musiałam odciąć się od napływających komunikatów. Gdybym miała dalej śledzić napływające komunikaty, mogłabym dostać schizofrenii. Zamiast tego wynajęliśmy skuter i pokręciliśmy się po wyspie. Na wszelki wypadek odpuściliśmy rejony narażone na duże zanieczyszczenie pyłem. Z Canggu, które stało się naszą bazą wypadową, zrobiliśmy kilka krótszych wycieczek. Zjechaliśmy okoliczne plaże, wsie i pola ryżowe, a w wolnej chwile pluskaliśmy się w basenie i integrowaliśmy z przyjaciółmi.

bali
Jedliśmy też pyszności

Kiedy wylatywaliśmy do Darwin, erupcja nadal wisiała w powietrzu. Po kilku dniach dolecieli do nas Irene i Dominique, a w listopadzie poleciała na Bali moja przyjaciółka Penny. Udało jej się szczęśliwie dolecieć i wrócić do Australii, ale chwilę później lotnisko w Denpasar zostało zamknięte ze względu na najwyższy poziom aktywności sejsmologicznej wulkanu. Choć Agung wybuchł pod koniec listopada, wysoki stopień zagrożenia utrzymywał się przez kolejnych kilka tygodni. Mogę sobie tylko wyobrazić co musiało to oznaczać dla mieszkańców. Sytuacja podobno powoli wraca do normy. Na Antypodach rozpoczęły się letnie wakacje, a okres noworoczny to dla Australijczyków najlepszy czas, żeby polecieć na Bali.

bali

Nie wiem czy to kwestia wulkanu i związanej z nim znacznie mniejszej liczby turystów na wyspie czy może czegoś innego, ale Bali od początku okazało zaskakująco przyjaznym miejscem, choć nie do końca rozumiem fenomen tej wyspy. Być może nie zobaczyłam tego, co powinnam; być może nie doświadczyłam najlepszego. Jednak nie ulega wątpliwości, że mimo tego pobyt na Bali może być miły i przyjemny, szczególnie po kilku miesięcznej tułaczce. Masz ochotę na pizzę i hamburgera? Nie ma problemu. Tanie piwo, jakie tylko chcesz. Skuter za kilka złotych dziennie? Bułka z masłem. Plaże? Świątynie? Widoki? Nurkowanie? Szybki internet? Tanie, a przy tym przyzwoite zakwaterowanie? Wszystko znajdziesz na Bali. Zatem nie ma się co bać Bali! 


Bądźmy w kontakcie!

  • Obserwuj nas na Facebooku: Kasia & Víctor przez świat
  • Zajrzyj na naszego Instagrama. Na stories możesz zobaczyć gdzie jesteśmy i co porabiamy.
  • Zapisz się do naszego newslettera. Raz w miesiącu otrzymasz od nas maila z radami i aktualnościami blogowymi.

Jeśli lubisz to, co robimy i spodobał ci się ten post, puść go dalej w świat – naciśnij kolorowy przycisk poniżej i udostępnij (będziemy ogromnie wdzięczni). Wesprzyj nas komentarzem, lajkiem. To wiele dla nas znaczy. Dziękujemy!


The following two tabs change content below.

Kasia

Z zamiłowania kucharka (chyba jeszcze bardziej chlebowa „piekarka”) i miłośniczka wszelkiej maści kotów i psów. Z zawodu iberystka i socjolog. Do niedawna pracownik korporacji z akademickim zacięciem. Graficzne i plastyczne antytalencie, które całkiem łatwo przyswaja języki obce i nawiązuje kontakty z innymi osobnikami. Otwarta, gadatliwa, a czasem nadaktywna. Szybko wpada w zły humor, kiedy jest głodna 😉

This Post Has 0 Comments

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back To Top
Translate »