Buchara. Karawanseraj na Jedwabnym Szlaku
Wszyscy, których poznaliśmy po drodze mówili nam, że Buchara rzuci nas na kolana; że powinniśmy zarezerwować sobie na nią więcej czasu niż na pozostałe perły Jedwabnego Szlaku: Samarkandę i Chiwę. Podchodziłam jednak dość ostrożnie do tych rekomendacji. Zbyt wiele razy rozbuchane oczekiwania w ostatecznym rozrachunku psuły ogólne wrażenie i powodowały częstą zgagę.
Dworcowe sępy
A jednak Buchara mnie nie rozczarowała, choć muszę przyznać, że zachwyt przyszedł dopiero drugiego dnia. Pierwszego dnia poczułam się jak ofiara na zbiorowym polowaniu. Taką ilość taksówkowych sępów widziałam dotychczas tylko w indyjskim Delhi. W Bucharze na stacji kolejowej taksówkarzy oddzielali od turystów policjanci. Trzymali ich za fraki i nie pozwalali przekroczyć magicznej linii oddzielającej dworzec od reszty świata. Niestety po przekroczeniu granicy, nic nie broniło nas przed atakiem. Byliśmy poszturchiwani, ciągnięci za rękawy, odciągani, okłamywaniu („nie ma autobusu do miasta”). Wrażenie koszmarne. Całe szczęście potem było już tylko lepiej.
Buchara. Dwa tysiące lat historii
O historii Buchary można by napisać pewnie niejedną książkę, a że żaden ze mnie historyk, ograniczę się tylko do kilku faktów. Narodziny Buchary datuje się ponad dwa tysiące lat temu. W 1997 roku rząd uzbecki zdecydował, że miasto będzie obchodziło urodziny, a jubileusz to nie byle jaki, bo 2500 lat (!!!), choć prawdę powiedziawszy jej mury obronne zaczęto budować w VI wieku. Strategiczne położenie miasta narażało ją na ataki ze wszystkich stron. W XIII wieku pod murami miasta stanął Czyngis Chan. Mieszkańcy, przerażeni potężnym wojskiem, poddali się bez walki. Czyngis Chan rozkazał aby miasto tylko splądrować, ale nie zniszczyć. Niestety wybuchł pożar, który pochłonął prawie całe miasto. Pozostałości murów obronnych, które można podziwiać dzisiaj są zaledwie z XVI wieku, kiedy to Buchara znalazła się pod panowaniem plemion uzbeckich.
Zaskoczyły mnie dwie rzeczy dotyczące Buchary. Po pierwsze, choć zarówno w Uzbekistanie, jak i w krajach ościennych dominującą religią jest islam, Buchara zamieszkana była przez liczną mniejszość żydowską. Spacerując uliczkami starówki natknęliśmy się na małą, ale urokliwą synagogę. Po drugie, Buchara jest drugim po Mekce najważniejszym miejscem pielgrzymki dla muzułmanów. Już w XI wieku miasto było znane jako Święta Buchara i już wtedy stanowiło jeden z najważniejszych ośrodków islamu na świecie.
Buchara bez planu
Buchara to jedno z tych miast, które nie wymaga planu. Pewnie, można zaznaczyć na mapie najważniejsze atrakcje – niektóre są naprawdę warte zobaczenia (o nich za chwilę), ale najlepiej poznaje się Bucharę po prostu spacerując. W przeciwieństwie do Chiwy, gdzie stare miasto jest do pewnego stopnia skansenem i Samarkandy, gdzie atrakcje dla turystów i miejsce, gdzie żyją mieszkańcy zostały całkowicie oddzielone, Buchara jest fascynującą amalgamatem. Miesza się tutaj imponująca architektura i namacalna historia z codziennością mieszkańców i nowoczesnością. Nowe domy i pensjonaty powstają obok wiekowych karawenserajów.
Spacerując po Bucharze wręcz trzeba zaglądać w wąskie uliczki i podwórka. Zawsze za rogiem kryje się coś ciekawego. A to można podejrzeć rozwieszającą pranie kobietę i wymienić kilka uśmiechów. Innym razem za to można trafić na niewielki karawenseraj, który jest galerią lokalnych artystów. I nie tylko galerią! To tutaj często powstają ręcznie malowane akwarele czy drewniane rzeźby. Warto zatrzymać się, wypić herbatę i porozmawiać. Ta część Buchary podobała mi się najbardziej.
Kompleks Poi Kalan
Abolutnym „must see” jest dla mnie kompleks Poi Kalan składający się z madrasy, minaretu i meczetu. Imponujących rozmiarów minaret jest chyba najbardziej znanym budynkiem w mieście i jednym z najstarszych. Mało chlubna historia (to tutaj wykonywano wyroki śmierci – przestępcy byli zrzucani z minaretu) dodaje dramatyzmu, ale nawet bez tego minaret Kalan robi wrażenie, szczególnie o zachodzie słońca kiedy prawie nie ma turystów. To też najlepszy moment, żeby zajrzeć do meczetu Kalan. Owszem, za wstęp trzeba zapłacić (6000 UZS/osoba + 2000 UZS za możliwość robienia zdjęć), ale są to dobrze wydane pieniądze, szczególnie, że bilet jest ważny dwa dni. Przyznam się bez bicia, że do meczetu Kalan zajrzeliśmy trzykrotnie i za każdym razem było pięknie. To doskonałe miejsce na chwilę odpoczynku. Jest tu cicho, spokojnie i pięknie. Meczet nadal pełni swoją pierwotną funkcję.
Jeśli zamiast wyciszenia i kontemplacji, macie ochotę na tętniące życiem miasto, koniecznie przysiądźcie na chwilę w okolicach placu Lyab-i Khauz. To centrum miasta, gdzie codziennie dużo się dzieje. Rodziny z dziećmi rozsiadają się dookoła fontanny i popijają herbatę. Grupki mężczyzn zajmują tapczany (typowe w Azji Środkowej ławy przykryte poduszkami ze stołem po środku) i rozgrywają jedną partię domino za drugą. Kobiety sprzedają słodycze, lemoniadę i watę cukrową na patyku, a młode pary pozują do pamiątkowych zdjęć. To tutaj bije centrum Buchary, o dziwo nie na pobliskim bazarze ani w okolicach Poi Kalan.
Wspomniałam, że w Bucharze nadal nadal można znaleźć prawdziwych artystów, a co za tym idzie można kupić rzeczy piękne i wyjątkowe. Niestety obok prawdziwego rękodzieła znajduje się też mnóstwo tandety. Znajdujące się w pięknych sukach stragany pełne są barachła, ale i tutaj można znaleźć perełki, trzeba tylko dobrze się przyjrzeć. Z całego serca polecam jednak zagłębienie się w karawensarajach. Te niewielkie okrągłe place, często niewidoczne z zewnątrz, stanowiły kiedyś schronienie dla karawan. Dzisiaj skrywają warsztaty rękodzielnicze, a czasami restauracje i czajchany. Nasze odkrycie to Mevrigi – restauracja znajdująca się w ocienionym karawenseraju z tapczanami na zewnątrz. Bardzo przystępne ceny, niesamowite klimat i pyszne jedzenie. A zaraz naprzeciwko Mevrigi, po drugiej stronie placu znajduje się wejście do niewielkiego karawanseraju, gdzie można podejrzeć pracujących artystów. Miejsce autentyczne i pełne pięknych rzeczy. Polecamy!
- Obserwuj nas na Facebooku: Kasia & Víctor przez świat
- Zajrzyj na naszego Instagrama. Na stories możesz zobaczyć gdzie jesteśmy i co porabiamy.
- Zapisz się do naszego newslettera. Raz w miesiącu otrzymasz od nas maila z radami i aktualnościami blogowymi.
Jeśli lubisz to, co robimy i spodobał ci się ten post, puść go dalej w świat – naciśnij kolorowy przycisk poniżej i udostępnij (będziemy ogromnie wdzięczni). Wesprzyj nas komentarzem, lajkiem. To wiele dla nas znaczy. Dziękujemy!
Kasia
Ostatnie wpisy Kasia (zobacz wszystkie)
- Islandia. Rozczarowanie i porażka - 30/11/2020
- Tu i teraz (14) Polska 2020: powrót do „normalności” (?!) - 15/11/2020
- Islandzkie wodospady (1) Fitjarfoss, Hraunfossar i Barnafoss - 14/07/2020
This Post Has 0 Comments