Odyseja na północ – w drodze do Ladakh
Uciekamy z upalnego, głośnego i męczącego Delhi. W sumie blisko trzy dni spędzimy w drodze do Ladakh. Nasz cel bowiem to daleka północ, a konkretnie dawne buddyjskie królestwo, dziś region cieszący się sporą autonomią i sławą, która przyciąga nas jak magnes. Po pierwsze, życzliwi ludzie, a tego bardzo nam brakuje. Po drugie, majestatyczne góry. Po trzecie, chłód, którego potrzebujemy jak powietrza. Jednak podróż do Ladakh to spore wyzwanie. Do stolicy regionu, miasteczka Leh, prowadzą dwie drogi. Obydwie przez bardzo wysokie przełęcze i przez większą część roku nieprzejezdne. Całe szczęście jedna z dróg, prowadząca przez muzułmańskie Jammu i Śrinagar jest otwarta prawie od początku maja.
W drodze do Leh – etap I – Delhi – Śrinagar
Ruszamy nocnym pociągiem z Delhi. Po całkiem wygodnej 9-godzinnej podróży dojeżdżamy do Jammu. Śpieszymy się na północ, więc przez Jammu przelatujemy jak błyskawica. Z dworca kolejowego jedziemy od razu na dworzec autobusowy i mamy ogromne szczęście! W 19-osobowym autobusie do Śrinagaru, który odjeżdża o 7 rano zostały 2 miejsca. Nie wierzymy własnym uszom! Szybko kupujemy bilety i już po chwili opuszczamy Jammu. To, co miało być komfortowym autobusem okazuje się starym rzęchem regionalnego przewoźnika, ale grunt, że jedziemy. Podróż ma trwać około 10 godzin, ostatecznie dojeżdżamy po 12.
Po drodze obserwujemy jak stopniowo zmienia się krajobraz i… ludzie. Jesteśmy w Kaszmirze, regionie znanym niestety przede wszystkim z zamieszek i zamachów. Wciśnięty między Pakistan, Chiny i Indie Kaszmir marzy o niepodległości, ale na razie musi zadowolić się autonomią, która nie dla wszystkich jest wystarczająca.
Dla nas mieszkańcy są niesamowicie życzliwi. Naszą uwagę zwraca niezwykła duma, z jaką mówią o swojej ziemi. Określają się zresztą jako „Kashmiris” (eng.), czyli mieszkańcy Kaszmiru, a nie Indusi. Ciągle słyszymy „jak Wam się podoba Kaszmir?”. Możemy tylko odpowiedzieć, że krajobrazy zapierają dech w piersiach, a mieszkańcy są bardzo sympatyczni. Tyle jesteśmy w stanie powiedzieć po kilku krótkich „small talks”. Co więcej, rozmawiają z nami z zainteresowaniem, nie próbując nam niczego sprzedać. A to już duża nowość w Indiach.
Dojeżdżając do Śrinagar
Droga to ciąg górskich serpentyn, przerywanych niewielkimi wioskami, w których zatrzymujemy się na herbatę i toaletę. Oprócz nas, górskie podjazdy pokonują konwoje ciężarówek i jeepów. Jest ich tak wiele, że co chwile tworzą się zatory. Indyjscy kierowcy nie potrafią czekać. Wyprzedzają na trzeciego, co na wąskiej drodze równa się strasznym korkom. Najdłuższy zatrzymuje nas na ponad dwie godziny. Po drodze obserwujemy jak zmienia się klimat i krajobraz. Najpierw wyjeżdżamy z upalnego Jammu, gdzie klimat podobny jest do tego w Delhi. Jednak im wyżej się wspinamy, pokonując kolejne doliny temperatura spada, powietrze robi się ostre, a w końcu spada nawet deszcz. Na horyzoncie pojawiają się pierwsze ośnieżone szczyty. Do Śrinagaru dojeżdżamy po 19. Od razu osaczają nas taksówkowe sępy. Dzięki pomocy jednego z nich (zupełnie nietypowego, sympatycznego taksówkarza) szybko znajdujemy guesthouse polecany w naszym przewodniku. Cena jest rozsądna, a pokój z łazienką bardzo czysty, nie potrzebujemy niczego więcej!
Co robić w Śrinagar
Śrinagar początkowo nie robi nas nas dobrego wrażenia. Ale jak to bywa z każdym nowym miejscem, trzeba dać mu szansę. Turystyczne centrum zlokalizowane dookoła kanału prowadzącego do jeziora Dal jest bardzo męczące. Tutaj bowiem znajdują się przystanie, z których można udać się w krótką przejażdżkę śikharami, czyli małymi łódkami przypominającymi trochę weneckie gondole. Co to oznacza? Ano że za każdym razem kiedy przechodzisz obok, właściciele śikhar rzucają ci się do szyi, przekrzykując i oferując coraz to niższe ceny (albo wyższe, zależy od miejsca i pory dnia). Tak jest pierwszego dnia. Czujemy się osaczeni. Drugiego dnia nasze twarze chyba wydają im się znajome, bo tylko niektórzy przysysają się do nas jak pijawki. Dopiero trzeciego dnia możemy spokojnie spacerować i robić zdjęcia. Lepiej późno niż wcale.
Jednak jeśli turystyczne centrum jest męczące, to gdzie uciec? Udało nam się znaleźć kilka fajnych punktów na mapie Śrinagaru. Prawdziwą oazą są parki. Są dobrze utrzymane, zielone i mają dużo przyjemnie zacienionych ławek. Nic lepszego niż złapać samosę od ulicznego sprzedawcy i obserwować mieszkańców Śrinagaru. Innym miejscem jest starówka. Ta część miasta zamieszkana jest głównie przez muzułmanów i właśnie tutaj czuliśmy się najlepiej. Mieszkańcy byli nas tak samo ciekawi jak my ich. Najlepiej po prostu zgubić się w wąskich uliczkach, gdzie życie toczy się swoim rytmem. Na migi rozmawialiśmy ze sprzedawcą czosnku. Zajrzeliśmy też do zakładu, w którym farbuje się materiały.
W drodze do Leh – etap II – Śrinagar – Kargil – Leh
Po trzech dniach w Śrinagar czas było ruszyć dalej. Droga do Leh zajmuje normalnie dwa dni, z noclegiem w Kargil. Można pojechać jeepem, który jest najdroższy, ale wcale nie najwygodniejszy. Jeepy, które widzieliśmy po drodze była załadowane po dach, a pasażerowie jechali jak sardynki w puszce. My wybraliśmy najtańszą opcję, czyli autobus krajowego przewoźnika. Mina nam zrzedła kiedy rano zobaczyliśmy gruchot, w którym mieliśmy spędzić dwa dni. Okazało się zresztą, że jest to autobus pocztowy i cała tylna część była załadowana paczkami. Podróż była długa. Pierwszego dnia jechaliśmy 11 godzin, chłonąc po drodze niesamowite widoki ośnieżonych szczytów. Podziwialiśmy drogę, co roku wyrywaną ze szponów lodowców i skał. Ciekawe było też obserwowanie Indusów, którzy jadą specjalnie paręnaście godzin po wyboistej i krętej drodze, żeby… dotknąć śniegu. Dookoła poustawiane są stragany, gdzie można wynająć kalosze i ciepłe kurtki, a potem hulaj dusza! Niezależnie od wieku śnieg był największą atrakcją dla jednych i niezłym biznesem dla innych.
Przymusowy nocny postój spędziliśmy w Kargil. Zatrzymaliśmy się w obskurnym hoteliku przy dworcu, a kolejnego dnia o 5 rano ruszyliśmy do Leh. Krajobrazy z minuty na minutę robiły się bardziej dramatyczne i spektakularne, a w mijanych miasteczkach zamiast meczetów, zaczęły pojawiać się stupy i modlitewne chorągiewki. Oto wjechaliśmy na ziemie buddystów.
Nie wiem co było główną przyczyną (nasze nastawienie? długa droga? perspektywa obiadu?), ale na naszych twarzach pojawiły się uśmiechy i jechaliśmy przyklejeni do brudnych szyb gruchota chłonąc każdy kawałek drogi. Leh powitało nas turkusowym niebem, uśmiechami mieszkańców i ciepłymi promieniami słońca. Nasza odyseja dobiegła końca. Chyba chwilę tu zabawimy…
Cała podróż bez postoju w Śrinagarze to trzy dni autobusem i jedna noc pociągiem. Brzmi strasznie, ale wcale tak strasznie nie było 😉
- Pociągi na trasie Delhi – Jammu kursują często, jest to zdecydowanie najwygodniejszy i najszybszy dojazd na tej trasie.
- Z Jammu na północ nie ma pociągów, pozostają autobusy, jeepy i taksówki. Początkowa cena za miejsce w jeepie do Śrinagaru wynosiła 2500 rupii, można ją zbić negocjując, ale nijak się ma do ceny 19-miejscowego autobusu (530 rupii/os.).
- Jedzenie w części turystycznej (dookoła jeziora) jest drogie. Ciąg knajp wzdłuż przystani z śikharami oferuje to samo, po bardzo wysokich cenach. Na obiad czy kolację warto przejść się do dzielnicy muzułmańskiej, albo na drugą stronę parku. Sporo wtedy oszczędzicie.
- Autobus ze Śrinagaru do Leh kosztował 670 rupii/os. Z noclegiem w Kargil (płatnym osobno). Spaliśmy w guesthousie no name przy samym dworcu za 200 rupii/os.
- Obserwuj nas na Facebooku: Kasia & Víctor przez świat
- Zajrzyj na naszego Instagrama. Na stories możesz zobaczyć gdzie jesteśmy i co porabiamy.
- Zapisz się do naszego newslettera. Raz w miesiącu otrzymasz od nas maila z radami i aktualnościami blogowymi.
Jeśli lubisz to, co robimy i spodobał ci się ten post, puść go dalej w świat – naciśnij kolorowy przycisk poniżej i udostępnij (będziemy ogromnie wdzięczni). Wesprzyj nas komentarzem, lajkiem. To wiele dla nas znaczy. Dziękujemy!
Kasia
Ostatnie wpisy Kasia (zobacz wszystkie)
- Islandia. Rozczarowanie i porażka - 30/11/2020
- Tu i teraz (14) Polska 2020: powrót do „normalności” (?!) - 15/11/2020
- Islandzkie wodospady (1) Fitjarfoss, Hraunfossar i Barnafoss - 14/07/2020
Kaaaaasia! Po tej zajawce chcę zdecydowanie więcej a tu mi link do zdjęć nie działa!!!
Co począć?!
To tylko ja mam ten problem? 🙁
Agata, kurczaki, serio link Ci nie dziala? U mnie jest ok… Jakby co, mozesz wejsc przez Galerie i wyszukac zdjec przez tagi: roadtoleh and srinagar. Daj znac czy smiga. Buzka!!!
Kochani!!! Wasz kolejny tekst przeczytałam z wielkim zainteresowaniem, jak zresztą wszystkie poprzednie. 🙂 Zdjęcia są cudowne, a krajobrazy gór zachwycające! 🙂 Chcę Wam jeszcze raz baaardzo podziękować za ten niespodziewany telefon, za rozmowę i życzenia <3 🙂 Zrobiliście mi naprawdę wielką niespodziankę i niezwykłą przyjemność! Całuję Was mocno :* 🙂
Cała przyjemność po naszej stronie! Całujemy!!!!