A ty co wiesz o Tajwanie? Kaohsiung i tabula rasa
Miasto Kaohsiung (Tajwan) powitało nas słońcem i ciepłem. Lotnisko efektywnością przywodziło na myśl Hongkong, a w metrze czuliśmy się trochę jak w pociągu-widmie. Kto to widział, żeby w trzymilionowym mieście o 11 było pusto? Witaj na Tajwanie, pomyślałam i skończyłam z porównaniami. Tabula rasa – moja wiedza o Tajwanie była szczątkowa i chciałam chłonąć ten kraj powoli, bez głupich oczekiwań. Przyznam, że nie było trudno. W końcu poza kilkoma hasłami, które przychodzą do głowy kiedy usłyszę „Tajwan”, wiem o Tajwanie naprawdę niewiele:
- wyspa leżąca blisko Chin,
- ma poważne zatargi z chińskim bratem,
- suwerenność Tajwanu jest mocno względna i zależy od miejsca siedzenie (to akurat wiem z Chin – ilekroć pojawiał się temat Tajwanu w naszych rozmowach z Chińczykami, pierwsze co słyszeliśmy to, że Tajwan to Chiny, a jednak w wyszukiwarkach lotniczych próżno szukać Tajpej wśród chińskich miast ;D ),
- darmowa wiza do 90 dni (to z kolei czysta podróżnicza wiedza – kraje z darmową 90-dniową wizą są na wagę złota ;D),
- Samsung jest koreański, a Asus tajwański,
- Tajwan był kiedyś kolonią portugalską (to akurat powiedział mi Victor).
Koniec kropka. Tyle mojej wiedzy o Tajwanie. Trochę wstyd, bo generalnie uważam się za osobę oczytaną i wiedzącą co nieco o świecie, a tu taka wtopa. Nic to, tabulo-rasowy stan rzeczy okazał się zbawienny i pozwolił poznawać Tajwan zgodnie z zamierzeniem – bez żadnych oczekiwań i założeń!
Tajwan: Kaohsiung
Zatem Kaohsiung. Nasz pierwszy przystanek w tajwańskiej przygodzie. Choć pewnie nigdy nie słyszeliście o Kaohsiung, to drugie po Tajpej najważniejsze miasto Tajwanu. Ośrodek handlowy i ważny port. Pierwsze, drugie i trzecie wrażenie jest jednak zgoła inne. Próżno szukać tutaj korków, wszechogarniającego hałasu i tłoku. Owszem, po ulicach porusza się sporo skuterów, ale nikt nie trąbi, a ruch jest płynny. Po ulicach nikt nie biega, jak gdyby nagle czas stał się dobrem powszechnym. Co więcej, co drugi przechodzień pozdrawia nas życzliwym uśmiechem, co nieprzerwanie nas zadziwia i wprawia w cudowny nastrój.
Kiedy ruszamy na pierwszy spacer, nie możemy się napatrzeć na zwykłe i spokojne życie. Herbaciarnie, małe sklepiki, staruszkowie grający w madżonga, babcie spacerujące z wnukami, świątynie i kapliczki, a także… telefony komórkowe. Trzymają je w rękach starzy i młodzi. Telefon wydaje się naturalnym przedłużeniem dłoni. Widok grupy przyjaciół siedzących w kawiarni i wpatrujących się w wyświetlacze telefonów jest przerażające, acz całkowicie normalny. Podobnie w metrze. Wszyscy jak jeden mąż mają swoje przedłużenie dłoni i wpatrują się w wyświetlacz z nabożnością godną średniowiecznego mnicha.
Night market w Kaohsiung
Mamy szczęście. Dzięki dobrej radzie obsługi naszego hostalu wieczorem trafiamy na prawdziwy night market. W każdy poniedziałek okolice Labor’s Park zamieniają się w tętniące życiem targowisko. Oczywiście najwięcej tam jedzenia. Po 19 trzeba przygotować się na spacer w tłumie. Spacerujemy i chłoniemy atmosferę. Ludzie przychodzą zjeść kolację, przekąsić małe co nieco, albo po prostu przejść się wśród straganów. Pierożki, szaszłyki, hamburgery, sushi, zupy, niezwykle popularne steki (!), stoiska z wypiekami, owocami, napojami… Poza tym akcesoria do telefonów (a jakże!), paski, zegarki, ubrania i wszelaka chińszczyzna. Nikt nie próbuje oszukać. Pierwszy raz od dawna nie musimy dopytywać się o cenę zanim cokolwiek zamówimy. Na Tajwanie ten problem odpada. Zamiast przepłacać, dostajemy prezenty i gratisy. Darmowy hamburger do spróbowania, kilka pierożków w bonusie, etc. Wracamy do hotelu objedzeni jak bąki i z wałówką na kolejny dzień, po czym ku naszemu zaskoczeniu odkrywamy, że vis a vis mamy kolejny night market. Otwarty codziennie. Będzie się działo 😉
[A tak w ogóle to wszystkiego najlepszego! Dzisiaj chiński Sylwester – świętujemy koniec roku psa i początek roku świni. Zatem sto lat!!]
Spodobał Ci się ten post? Puść go dalej w świat – naciśnij kolorowy przycisk poniżej i udostępnij. Możesz nas również śledzić na instagramie.
A może chcesz się zapisać do naszego newslettera? Co miesiąc w Twojej skrzynce nowości, rady i aktualności blogowe.
Kasia
Ostatnie wpisy Kasia (zobacz wszystkie)
- Islandia. Rozczarowanie i porażka - 30/11/2020
- Tu i teraz (14) Polska 2020: powrót do „normalności” (?!) - 15/11/2020
- Islandzkie wodospady (1) Fitjarfoss, Hraunfossar i Barnafoss - 14/07/2020
This Post Has 0 Comments