Dwie twarze Stambułu
Od dawna marzył mi się Stambuł, a jak wiadomo jeśli się o czymś marzy od dawna to łatwo o rozczarowanie. Rozbuchane oczekiwania zderzają się z rzeczywistością i klops. Rzeczywiście początki były trudne. Wjazd do miasta, które nie wiadomo do końca kiedy się zaczyna, nie był łatwy. Zabudowania tej 15-milionowej metropolii zaczynają się 50 – 60 km od ścisłego centrum. Najpierw są to zamykane urbanizacje, potem przemysłowe poligony, szeregi biurowców i centrów handlowych, ubogie dzielnice skleconych z blachy pseudo-domów i w końcu wielki plac budowy. Bo Stambuł jest cały w przebudowie. Ciągle i bez końca. Mieszkańcy Stambułu znaleźli na tą sytuację ładny eufemizm – „continuous urban transformation projects”. Jeśli jednak, tak jak ja, uda Wam się trochę przymknąć oko, ukaże się fascynujące miasto o co najmniej dwóch twarzach – jednej, przeznaczonej dla turystów – lekko ugrzecznionej i dobrze zorganizowanej dzięki dziesiątkom naganiaczy i drugiej, autentycznej – nieco chaotycznej i brudnej, ale (przynajmniej dla mnie) znacznie ciekawszej.
Azjatycka część Stambułu
Poznaliśmy Stambuł trochę nietypowo, bo nie od popularnej części europejskiej, ale azjatyckiej. Przyjechaliśmy do stacji Yenikapi i na rowerach przejechaliśmy bulwarem Kennedy’ego do przystani promów w Eminonu i przepłynęliśmy na drugą stronę Bosforu do dzielnicy Kadikoy. Od razu uderzył w nas tłum ludzi. Spodziewaliśmy się mieszkalnej dzielnicy – spokojnej i cichej, a tutaj takie zaskoczenie! Dopiero później dowiedzieliśmy się, że Kadikoy jest sercem azjatyckiej części Stambułu. Mieszka tutaj pół miliona ludzi (!!!), kwitnie życie kulturalne. Okolice przystani są ważnym węzłem komunikacyjnym i sercem Kadikoy. To tutaj zaczyna swój bieg linia metra, a po drugiej stronie Rihtim Caddesi rozpościerają się knajpy, kawiarnie, restauracje, sklepy i sklepiki. Warto przyjechać tutaj w piątkowy albo sobotni wieczór. Chociaż w ciągu tygodnia ta okolica również tętni życiem, to jednak dopiero weekendowe późne popołudnie ukazuje prawdziwe Kadikoy. Raczej nie uświadczy się tutaj tabunów turystów. To miejsce dla lokalesów, którzy przychodzą nie tylko zjeść, ale i napić się kawy po turecku (doskonałą można wypić w Fazil Bey’in Turk Kahvesi, blisko Starbucks), herbaty czy czegoś mocniejszego.
Ścisłe centrum tej dzielnicy wyznacza ulica Moda, która biegnie równolegle do nabrzeża. To właśnie tutaj znajdują się knajpki i kramy z jedzeniem. Jest też niewielkie targowisko ze świeżymi owocami, warzywami i rybami. Oprócz tego oczywiście – mnóstwo sklepów, w tym księgarni i małych galerii, otwartych do późnych godzin nocnych. Najlepiej zgubić się trochę w zaułkach Kadikoy, chociaż orientacja nie jest trudna – to tak naprawdę nieduży obszar i bardzo łatwo trafić na ulicę Moda, którą można dojść do bulwaru biegnącego wzdłuż nabrzeża, dokładnie naprzeciwko historycznego centrum europejskiej części Stambułu. Wspaniałe widoki Hagii Sophii i Nowego Meczetu gwarantowane!
Trzeba przyznać, że mieliśmy farta, bo Kadikoy poznaliśmy od podszewki dzięki naszemu przewodnikowi, Erkalowi, który gościł nas w swoim domu. Erkal, teşekkür ederim!
Informacje praktyczne
Naprawdę łatwo tutaj dojechać / dopłynąć. Z Eminonu i Karakoy co chwilę odpływają promy – cena taka sama jak metro! Jeśli ktoś ma chorobę morską, można wsiąść w Marmaray i przejechać pod Morzem Marmara. A jeśli zasiedzimy się dłużej (Marmaray kursuje tylko do północy), możemy wrócić Metrobusem (24h, 7 dni w tygodniu).
Europejska część Stambułu
Chociaż dość dogłębnie przedreptaliśmy Sultanahmet, Beyoglu, Eminonu i Taksim, to jednak nie o tej części Stambułu chciałam opowiedzieć. Co tu zresztą opowiadać, każdy przewodnik po Stambule szczegółowo opisuje te miejsca. Oczywiście są piękne i warto je zobaczyć. Wkrótce postaram się wrzucić również te zdjęcia do galerii.
Na mnie nie zrobiły one jednak tak dużego wrażenia jak Fener i Balat, jedne z najstarszych dzielnic Stambułu. Znowu uśmiechnęło się do nas szczęście, bo mieliśmy okazję przez chwilę mieszkać w tej okolicy. Tym razem dzięki Elif, która udostępniła nam swoje pięknie urządzone mieszkanie i nie tylko oprowadziła po krętych uliczkach, ale również pokazała najciekawsze miejsca i najlepsze knajpki! Elif, teşekkür ederim!
Tutaj właśnie można zobaczyć inną twarz Stambułu. O ile Kadikoy jest nowoczesne i postępowe, tak Fener i Balat pozostają w lekkim uśpieniu. Kręte i wąskie uliczki, stare kamienice, suszące się pranie, otwarte drzwi ze stojącymi butami i grające w piłkę dzieci to zupełnie normalne obrazki w tej części Stambułu. Odnosi się wrażenie, że okolice ulicy Vodina to klimat stambulskiej bohemy. Mnóstwo sklepów z antykami, a w niektórych galeriach można obserwować aukcje wartościowych staroci (w niedzielne popołudnia). Pomimo dość alternatywnej nuty, okolice te są raczej konserwatywne. Większość kobiet zakrywa włosy, a picie alkoholu czy imprezowanie spotyka się często z krytyką. A że jest to mała społeczność, to niełatwo żyje się tutaj singielkom. Z drugiej strony to bardzo centralna część miasta, która zachowała charakter niewielkiej społeczności. Bardzo podobały nam się niewielkie sklepy, w których można kupić doskonałej jakości masło czy sery na wagę, bez dodatków polepszaczy smaku, barwników i innych świństw. Mnóstwo tutaj również niewielkich piekarni i cukierni. Niektóre z nich funkcjonują od lat i wypiekają chleby według starych receptur w wielkich piecach opalanych drewnem. Aromat takiego chleba jest nie opisania.
Idąc w kierunku murów Teodezjusza, zmienia się okolica. Stopniowo robi się biedniej. Budynki są w znacznie gorszym stanie. Znikąd pojawiają się dzieci proszące o pieniądze, a mieszkańcy spoglądają na nas z niedowierzaniem. W niektórych oknach widać flagę turecką, w innych syryjską. Tą część miasta zamieszkuje w tej chwili bardzo wielu ubogich uchodźców z Syrii. To również prawdziwa twarz Stambułu, niewidoczna w świecącym i tętniącym życiem Sultanahmecie.
Informacje praktyczne
Do Fener i Balat można dojechać autobusem z Eminonu albo dojść bulwarem wzdłuż wybrzeża. Można również dojechać metrem do stacji Halic i stamtąd spacerem dojść do ulicy Yildrim.
Spodobał Ci się ten post? Puść go dalej w świat – naciśnij kolorowy przycisk poniżej i udostępnij. Możesz nas również śledzić na instagramie.
A może chcesz się zapisać do naszego newslettera? Co miesiąc w Twojej skrzynce nowości, rady i aktualności blogowe.
Kasia
Ostatnie wpisy Kasia (zobacz wszystkie)
- Islandia. Rozczarowanie i porażka - 30/11/2020
- Tu i teraz (14) Polska 2020: powrót do „normalności” (?!) - 15/11/2020
- Islandzkie wodospady (1) Fitjarfoss, Hraunfossar i Barnafoss - 14/07/2020
Stambuł czeka! Praktykalii będzie więcej – przygotowuję osobny post. Postaramy się też coś napisać nt. Stambułu bardziej klasycznego turystycznie. Aromaty kuchni tureckiej bardzo nas zanęciły i trochę popróbowaliśmy z naszymi hostami, ale Stambuł jest drogi, więc nastawiamy się raczej na kulinarną ucztę w miejscach nieco mniej turystycznych.
Piszesz tak obrazowo, że chciałoby się zaraz tam być – a tu trzeba czekać do Waszego powrotu…
Myślę, że „Praktykalia” bedą bardzo pomocne, jak juz się w końcu tam wybierzemy:)
Ciekawi mnie czy aromaty kuchni tureckiej Was „zanęciły”.
Czekam z niecierpliwością na następne relacje „z głębi” Turcji, a później z Iranu.