skip to Main Content
Royal Enfield

Royal Enfield w Ladakh, czyli ból pupy i spektakularne widoki gwarantowane

Jedną z obowiązkowych rzeczy do zrobienia w Ladakh jest wynajęcia klasycznego indyjskiego motocykla (Royal Enfield) i przejechanie się nim po tutejszych krętych i dziurawych drogach. Jako że prowadzić motocykla nie potrafię, jeżdżę zawsze jako tylny bagaż i muszę powiedzieć, że bardzo odpowiada mi ta rola. Szczególnie tutaj w Ladakh byłam szczęśliwa, że nie musiałam prowadzić i mogłam skupić się na podziwianiu widoków.

Nasz plan był ambitny – chcieliśmy wynająć motocykl na tydzień i przejechać nim dolinę Nubry, a później przejechać nad wysokogórskie słone jezioro (Pangong Tso). Samo wynajęcie motocykla wymagało sporego rekonesansu. W tej samej cenie można bowiem mieć nowiutki motocykl i mocno wyeksploatowanego rzęcha. Niektóre agencje bez szemrania zapewniają części zapasowe i narzędzia, inne dość mocno się od tego wykręcają. Kilka rad i praktycznych informacji na temat wynajęcia motocykla Royal Enfield zamieściłam na samym końcu tekstu.

Royal Enfield w akcji, czyli motocyklowa wprawka

Pierwszego dnia zamiast ruszać w daleką drogę postanowiliśmy pokręcić się po okolicy. Chcieliśmy sprawdzić motocykl, więc pojechaliśmy do słynnego buddyjskiego klasztoru w Lamayuru. Już sama droga była przygodą. Choć wcześniej pokonaliśmy ten odcinek autobusem, percepcja drogi z siodełka motocyklu była zupełnie inna. Najpierw zimno, ciągle kręto i wyboiście, ale jednocześnie pięknie. Jechaliśmy wzdłuż Indusu, mijając małe wioski, ozdobione stupami i modlitewnymi młynami. Sielsko i anielsko.

Lamayuru nas nie rozczarowało. Klasztor jest malowniczo położony na zboczu góry. Z jednej strony podziwiać można widok na okoliczne ośnieżone szczyty, a z drugiej erozyjny księżycowy krajobraz.

Lamayuru


Więcej zdjeć z Lamayuru tutaj


Jak wiele innych klasztorów w Ladakh, także ten w Lamayuru jest zamieszkały przez mnichów. Jest tutaj szkoła dla najmłodszych, młynki modlitewne, świątynie, a także XI-wieczna jaskinia, w której znajduje się główny ośrodek modlitewny. Choć bez wątpienia klasztor jest dużą atrakcją turystyczną, nie został pozbawiony autentyczności. Spacerując po stromych schodach dochodzą nas szepty mnichów, zapachy z klasztornej kuchni i śmiechy uczących się dzieci ubranych w bordowe szaty. W drodze powrotnej z Lamayuru bardzo spodobała nam się wioska Basgo. Ciągnie się ona przez kilka kilometrów, a szczególnie urokliwa jest jej najstarsza część.

Royal Enfield

Kiedy wróciliśmy do Leh, dowiedzieliśmy się, że droga do doliny Nubry ze względu na nocne obfite opady śniegu była zamknięta do wczesnego popołudnia. Spieszę z wyjaśnieniem.

Wspinaczka na Khardung La

Z Leh do doliny Nubry prowadzi jedna droga przez osławioną przełęcz Khardung La. Jest to rzekomo najwyższa droga na świecie i pokonanie jej na motocyklu (lub taksówką, minibusem, autobusem) jest absolutnym „must do” zarówno dla turystów krajowych jak i zagranicznych. Wszyscy zapewniali nas, że następnego dnia Khardung La będzie otwarta, nastawiliśmy więc budziki skoro świt i przed 7 byliśmy już w drodze.

Do punktu kontrolnego w South Pullu droga to sieć serpentyn. Nie jest jednak źle, bo asfalt jest przyzwoitej jakości, a samochodów prawie nie było. Po przejechaniu South Pullu wszystko uległo dramatycznej zmianie. Jazda stała się manewrowaniem między dziurami przypominającymi leje po bombach. Do tego wszędzie lód, śnieg, a w najlepszym przypadku woda i błoto. Innymi słowy – hard core. Dla mnie był to pierwszy raz w takich warunkach. Motocyklem rzucało na wszystkie strony, a ramiona Victora przypominały napięte struny. W sumie całe moje ciało było napięte, a każdy mięsień pracował, choć tak naprawdę byłam tylko balastem. Czułam jednak, że prowadzę razem z Victorem. Dziękowałam też po cichu opatrzności za pełne kaski i dobrej jakości ubrania termiczne, które mieliśmy na sobie. Było pioruńsko zimno.

Excursión en Royal Enfield

Na Khardung La wjechaliśmy jako jedyni motocykliści. Była satysfakcja, ale był też strach, bo z przełęczy doskonale widać drogę w dół. Nie wyglądało to wcale zachęcająco. Śnieg i lód wszędzie, do tego lodowe strumienie. Po pamiątkowych zdjęciach ruszyliśmy dalej.

Excursión en Royal Enfield

Do kolejnego punktu kontrolnego (North Pullu) cały czas na jedynce i sprzęgle do połowy, omijając dziury i lód. Widoki zapierały dech w piersi, szczególnie kiedy na horyzoncie pojawiła się dolina. Po lodowej Khardung La wjechaliśmy na pustynię. Kontrast robił wrażenie. Piaszczyste i kamieniste góry, przetykane zielonymi oazami.

Wzdłuż rzek Nubra i Shyok

Postanowiliśmy ominąć główną atrakcję, czyli wycieczkę wielbłądami po wydmach w Hunder i odbiliśmy na drugą stronę doliny do Sumur. Dojechaliśmy tam dość wcześnie, ale moje pośladki i nerwy domagały się odpoczynku. Zatrzymaliśmy się w uroczym tradycyjnym guesthousie.

Sumoor

Po przyjemnym spacerze po okolicy właściciel ugotował nam rewelacyjną kolację. Choć było to tradycyjne jedzenie (soczewicowy dal, ryż, duszone warzywa), to sposób podania i smak na długo pozostały w naszej pamięci. Najbardziej uroczym elementem kolacji były malutkie chapati, które pan donosił nam co chwilę – cudownie świeże i ciepłe stały się absolutnym hitem. Pomyśleć, że kiedy poprosiłam go o kolację, miał wymalowane przerażenie na twarzy. Moje przerażenie było jeszcze większe, kiedy zobaczyłam, że sam idzie do kuchni i zabiera się do gotowania. Spodziewałam się najgorszego, ale byliśmy tak głodni, że w sumie było nam wszystko jedno, a tu taka niespodzianka.

Excursión en Royal Enfield Sumoor

Kolejnego dnia postanowiliśmy, że zamiast lecieć na łeb na szyję nad jezioro Pangong, pokręcimy się trochę po dolinie. Czuliśmy niedosyt. Przed nami pozostała cała druga strona. Był to dobry wybór. Jazda do wioski Turtuk, leżącej 7 km od granicy z Pakistanem była czystą przyjemnością i ucztą dla zmysłów.

Nubra Valley

Dotarliśmy do miejsca zawieszonego w czasie i przestrzeni. Nasz pobyt w Turtuk zasługuje na osobny wpis (tekst jest już gotowy, pojawi się lada dzień). Drogę powrotną do Leh rozłożyliśmy na dwa dni, zatrzymując się we wsi Khardung w niewielkim homestay. Wjazd na Khardung La był jeszcze trudniejszy, bo w nocy spadł świeży śnieg. Ślizgaliśmy się na lodzie, unikając wywrotek, a zjeżdżając Victor nie zdejmował ręki z klaksonu, bo najwyraźniej kierowcy taksówek, które wjeżdżały na Khardung La w istnych konwojach uważali, że cała szerokość drogi należy do nich. Cali i zdrowi dojechaliśmy do Leh. Była to wycieczka pełna wrażeń no i pokonaliśmy Khardung La na klasycznym Royal Enfield ;).


Wynajęcie Royal Enfield w Leh praktycznie

  • Od 2015 roku na teren „atrakcji” Ladakh można wjechać jedynie motocyklem wynajętym w Leh. Motocykle wynajęte na przykład w Manali (najpopularniejsza opcja) nie są wpuszczane na obszary objęte tzw. inner line permit, czyli specjalnym pozwoleniem, którego wyrobienie jest obowiązkowe jeśli chcemy zobaczyć na przykład jezioro Pangong czy dolinę Nubry. Maszyny trzeba zostawić w Leh, a następnie wynająć motocykl na miejscu.
  • Prawdziwą kopalnią wiedzy dla fanów jazdy na motorze jest strona devilonwheels – to prawdziwa encyklopedia z opisami tras, informacjami na temat stanu dróg, etc. Bardzo pomocne jest też forum na tej stronie.
  • Agencji wynajmujących royal enfieldy jest mnóstwo. Warto zajrzeć do kilku i sprawdzić co oferują. Większość z nich znajduje się na ulicach Changspa i Zangsti.
  • Motocykle bardzo się różnią – można trafić na nówki jak i na mocno zajeżdżone silniki.
  • W Leh jest spory deficyt bagażników, ale sporo agencji zaopatruje w przyzwoite i pojemne sakwy.
  • Trzeba upewnić się, że w zestawie dostajemy części zapasowe (my mieliśmy ze sobą zapasowe kable, świece, dętkę z pompką i zestaw narzędzi), bo część agencji bardzo niechętnie podchodzi do ich zapewnienia. Koniecznie trzeba sprawdzić stan filtru powietrza – kluczowa sprawa na tej wysokości.
  • Cena. W Leh wszystkie agencje zrzeszone są w stowarzyszeniu, które co rok ustala ceny wynajmu w zależności od marki i modelu. W tym roku royal enfield 350cc kosztował 1300 rupii za dzień, a 500cc 1600 rupii za dzień. Tą cenę udało nam się zbić do 950 rupii za dzień w przypadku 350cc. W innej agencji oferowano nam 500cc za 1000 rupii, ale motocykl nie był w tak dobrym stanie. Wynajmowaliśmy na początku sezonu i na tydzień – nie było żadnego problemu z wynegcjowaniem tej ceny.
  • Na koniec jeszcze jedna ważna cena – Ladakh cierpi na deficyt stacji benzynowych. W Leh jest ich kilka, ale jeśli jedziecie dalej (na przykład do doliny Nubry i potem nad Pangong), trzeba zabrać kanister benzyny.
 Bądźmy w kontakcie!

  • Obserwuj nas na Facebooku: Kasia & Víctor przez świat
  • Zajrzyj na naszego Instagrama. Na stories możesz zobaczyć gdzie jesteśmy i co porabiamy.
  • Zapisz się do naszego newslettera. Raz w miesiącu otrzymasz od nas maila z radami i aktualnościami blogowymi.

Jeśli lubisz to, co robimy i spodobał ci się ten post, puść go dalej w świat – naciśnij kolorowy przycisk poniżej i udostępnij (będziemy ogromnie wdzięczni). Wesprzyj nas komentarzem, lajkiem. To wiele dla nas znaczy. Dziękujemy!

The following two tabs change content below.

Kasia

Z zamiłowania kucharka (chyba jeszcze bardziej chlebowa „piekarka”) i miłośniczka wszelkiej maści kotów i psów. Z zawodu iberystka i socjolog. Do niedawna pracownik korporacji z akademickim zacięciem. Graficzne i plastyczne antytalencie, które całkiem łatwo przyswaja języki obce i nawiązuje kontakty z innymi osobnikami. Otwarta, gadatliwa, a czasem nadaktywna. Szybko wpada w zły humor, kiedy jest głodna 😉

This Post Has 2 Comments

  1. Witam,
    Przede wszystkim dzięki za inspirację, jak tylko zobaczyłem ten wpis wiedziałem, że chce wypożyczyć Royal Enfielda. Było super. Choć mieliśmy go tylko na 4 dni przejechaliśmy połowę drogi do Turtuk i nad jezioro Pangong. W drodze do jeziora (wy chyba tą trasa nie jechaliscie) było bardzo dużo przejazdów przez rzeki, następnego dnia w ogóle ją zamknęli bo największe rozlewiska były nieprzejezdne. Z ciekawostek to chyba zdjęli tablice informacyjną o najwyższej drodze motorowej na świecie, nie mogliśmy jej znaleźć – my też chcieliśmy pamiątkowe foto. A także, że motor można wypożyczyć bez prawa jazdy kategorii A, po prostu nikt tego nie sprawdza (pytałem Cię Kasia o to przy okazji innego postu) – potwierdzam da się. Pozdrawiam serdecznie.

    1. Karol, jak ja uwielbiam komentarze takie jak Twój! 😀 😀 Strasznie się cieszę, że było super no a przygoda z drogą nad Pangong musiała być niezła, ale w końcu Ladakh bez przygód to nie Ladakh ;D Dzięki za update w temacie prawa jazdy. Pozdrawiam serdecznie z Gruzji!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back To Top
Translate »