Tajlandia. Pożegnanie i informacje praktyczne
Czuję, że ponad dwa miesiące spędzone w Tajlandii wymagają krótkiego rozliczenia. Piszę te słowa już z Indonezji, a w kolejce czeka jeszcze Malezja. Zatem ten post wpycha się trochę w kolejkę i przyznaję, że planowałam płynnie zaprosić cię do Malezji. Jednak dzisiaj spacerując po indonezyjskiej plaży, przypominała mi się Tajlandia i to wszystko, czego tam doświadczyliśmy jak i to wszystko czego nie zobaczyliśmy.
Czego nie zobaczyliśmy w Tajlandii?
Od początku nie mieliśmy szczególnie pomysłu na Tajlandię, bo od jakiegoś czasu widzimy, że im mniej planujemy, tym jest ciekawiej. Trochę jednak żałuję, że nie zobaczyliśmy północy, a przede wszystkim mało znanego wschodu. Nie mówię tutaj o wyspie Koh Chang, która choć kiedyś uchodziła za zakątek spokojny i nieodkryty, teraz jest podobno kolejną mekką plecakowiczów. Mam raczej na myśli wschodnie „wnętrze” kraju, do którego chyba niewielu dociera (bo najczęściej spieszą do Kambodży) i które zapewne kryje wiele uroczych zakątków. Nie zobaczyliśmy też tajskich magnesów – Koh Phi Phi, Krabi, Phuket ani Koh Samui, bo nie szukaliśmy turystycznych zagłębi.
Myślę sobie, że fajnie byłoby też zobaczyć północ, choć jednocześnie przyznaję, że nie pojechaliśmy tam świadomie. Po pierwsze, baliśmy się tłumów turystów. Wszyscy jak jeden mąż jadą do Chiang Mai, wypożyczają motocykl i robią rundkę po północy. Z tego co słyszeliśmy i widzieliśmy na zdjęciach, jest tam pięknie, ale… no właśnie. Chyba coraz mniej chcemy być tam, gdzie wszyscy. Po drugie, nie lubimy się spieszyć. Na północy Tajlandii kalkulowaliśmy minimum 3 – 4 tygodnie i tego czasu po prostu nam zabrakło. Dlaczego? Bo choć Tajlandia jest ulubionych celem turystów z całego świata, to preferuje się tych, którzy w królestwie chcą spędzić 2 – 3 tygodnie i darmowe wizy przyznawane są na równo 30 dni. To prowadzi mnie do ważnego tematu, czyli wizy właśnie.
Wiza
Przyjeżdżając do Tajlandii należy rozważyć dwa scenariusze – przylot i wjazd lądem, ponieważ właśnie od sposobu przekroczenia granicy bardzo wiele zależy.
Opcja 1. Przylot
Generalnie obywatele Polski nie mają problemu z uzyskaniem wizy. Jeśli przylatujesz do Tajlandii, otrzymasz 30-dniową wizę wjazdową za darmo. Jest to tak zwana visa on arrival i teoretycznie do jej uzyskania należy pokazać bilet lotniczy z Tajlandii. Teoretycznie, bo nas ani nikogo z naszych znajomych o nic takiego nie proszono. Taką wizę można przedłużyć za opłatą, można również wylecieć z Tajlandii (np. do Malezji) i wlecieć ponownie, otrzymując kolejne 30 dni.
Opcja 2. Wjazd drogą lądową
W takiej sytuacji również otrzymujesz 30-dniową darmową wizę on arrival, ale może ją otrzymać tylko dwa razy w roku kalendarzowym. Oznacza to, że wjechać do Tajlandii możesz tylko dwa razy w roku. Przekraczając granicę trzeci raz, spodziewaj się odmowy. Oczywiście możesz wlecieć (tyle razy ile ci się podoba) lub… wyrobić wizę w tajskim konsulacie/ambasadzie w jednym z krajów ościennych. My tak zrobiliśmy przed naszym trzecim wjazdem do Tajlandii. Za równowartość ok. 150 zł wyrobiliśmy 60-dniową wizę w Malezji. Minimum biurokracji, sprawnie i bezproblemowo. Naszą 60-dniową wizę moglibyśmy również przedłużyć o kolejne 30 dni w Tajlandii lub opuścić kraj i wjechać do niego ponownie.
Co zobaczyliśmy, czyli nasza trasa po Tajlandii
Śmieję, że zygzakowaliśmy po Tajlandii, kręcąc się pozornie bez celu z jednego miejsca do drugiego. Mapa, którą zamieszczam poniżej, to nieco skrócona wersja naszej wędrówki. W Bangkoku byliśmy w sumie cztery razy, na Koh Phayam zawitaliśmy dwukrotnie. W międzyczasie z Koh Lipe przepłynęliśmy na malezyjskie Langkawi, a po ponad miesiącu w Malezji, znowu wróciliśmy do Tajlandii.
Nie wszystkie miejsca, które zobaczyliśmy przypadły nam do gustu. I tak na przykład, jeśli nie nurkujesz, nie widzę większego sensu w płynięciu na Koh Tao. To miejsce bardzo turystyczne. Rozczarowało nas również Koh Lipe. Ale jak to z gustami bywa, co nam się nie podoba, dla kogoś innego może być świetne. Zdecydowanie podobało nam się tam, gdzie teoretycznie nie ma za wiele do roboty, czyli Trang, Prachuap Khiri Khan i Koh Phayam.
Poniżej linki do postów, pogrupowane według miejsc.
KANCHANABURI:
Kanchanaburi i most na rzece Kwai
KOH TAO:
Nurkowanie na Koh Tao. Jak wybrać dobrą szkołę
Kurs nurkowania od podszewki z Ihasia
KOH PHAYAM:
Koh Phayam. Ucieczka przed życiem i psie żywoty
PRACHUAP KHIRI KHAN i TRANG
Tajlandia bez turystów. Czy to w ogóle możliwe?
KOH LIPE
Ceny i nasz budżet
Tajlandia to dobre miejsce na rozpoczęcie przygody z Azją. Podróżuje się tu łatwo i przyjemnie. Nie ma problemu z transportem, noclegami, jedzeniem. W naszym przypadku, budżet jest ograniczony do 30 dolarów dziennie na nas dwoje. Przy częstym przemieszczaniu się trzymanie się tego budżetu może być problemem, dlatego raczej spędzaliśmy sporo czasu w jednym miejscu. Poruszaliśmy się pociągami (najtańszą klasą), autobusami i autostopem. Sporym wydatkiem były promy lub motorówki na wyspy. Nie da się tego uniknąć, dlatego ograniczyliśmy się do trzech wysp. W Tajlandii zawsze warto sprawdzić jakie łodzie pływają na danej trasie. Na przykład z Ranong na Koh Phayam w sezonie pływają trzy różne typy łodzi: najdroższe motorówki (speed boat) 350 THB/osoba, tzw. express boat za 250 THB/os i najwolniejsze slow boats za 200 THB/ osoba. Płynęliśmy najwolniejszą ale i najtańszą slow boat. Zamiast 30 minut podróż trwała 2 godziny, ale w końcu nigdzie nam się nie spieszy 😉 Podobnie z autobusami, na przykład na trasie Bangkok – Ranong (firma Choke Anan) róźnica w cenie między zwykłym (całkiem wygodnym) autobusem a najbardziej luksusowym autobusem typu VIP 24 to blisko 100%!
Noclegi
Jeśli chodzi o noclegi, nigdy nie przekroczyliśmy kwoty 15$ (500 THB) za dwójkę. Za tą cenę można spać w przyzwoitych warunkach. Prawie zawsze mieliśmy do dyspozycji dwuosobowy pokój z łazienką i wi-fi. W Bangkoku korzystaliśmy z air bnb, które jest tanie, szczególnie jeśli wybierze się mieszkanie na obrzeżach miasta. Za cenę 15$ spaliśmy w dwóch świetnie wyposażonych kawalerkach z kuchnią, pralką, szybkim internetem i dostępem do basenu.
Przykładowo:
Prachuap Khiri Khan: Baan Praw Sang Duan Guesthouse 500 THB za dwuosobowy pokój z klimatyzacją, łazienką z gorącą wodą i TV
Bangkok: Lumphu House 350 THB za dwuosobowy pokój z wentylatorem i łazienką na zewnątrz
Ranong: Kiwi Guesthouse 300 THB za dwuosobowy pokój z wentylatorem i łazienką na zewnątrz
Trang: Yamawa Guesthouse 400 THB za dwuosobowy pokój z klimatyzacją, łazienką z gorącą wodą i lodówką
Jedzenie
Jedzenie w Tajlandii jest tanie i łatwo dostępne. Tajowie uwielbiają jeść, więc praktycznie o każdej porze dnia i nocy łatwo jest znaleźć stragany serwujące lokalne przysmaki. Oczywiście na wyspach ceny idą mocno do góry, szczególnie zaskoczyło nas w tym względzie Koh Lipe, gdzie zamiast standardowych 40-50 THB za miskę pad thai, musieliśmy płacić minimum 80 – 90 THB. Generalnie stołując się w lokalnych jadłodajniach i unikając „zachodniego” jedzenie można założyć, że jedna osoba jest w stanie zjeść za ok. 50 THB.
Przykładowo:
Bangkok, porcja pad thai przy Khao San 80 – 90 THB
Prachuap Khiri Khan, porcja pad thai 40 – 50 THB, porcja masamam curry na nocnym targowisku 50 THB
Koh Lipe: pyszne indyjskie curry w restauracji 80 – 100 THB, porcja pad thai (najtańsza jaką znaleźliśmy) 80 THB
Koh Tao: mega kanapka z kurczakiem i warzywami 80 THB
Duże piwo w 7eleven (marka Archa jest najtańsza): 45 THB
Owoce od 30 THB w górę za kilogram. O dziwo banany były całkiem drogie.
Pożegnanie z Tajlandią
Bez dwóch zdań Tajlandia będzie mi się kojarzyła z nurkowaniem i psami. To tutaj rozpoczęliśmy przygodę z nurkowaniem. Złapaliśmy bakcyla i zacieramy tylko łapki na to, co czeka nas w Indonezji, nurkowym raju. A psy? Oczywiście Koh Phayam i liźnięcie wyspiarskiego życia w domu pełnym psów. O Koh Phayam napisałam dużo, więc nie chcę się powtarzać, ale mało miejsc na świecie i doświadczeń było dla mnie jednocześnie tak trudnych i wspaniałych.
Teraz, będąc w Indonezji, myślę sobie, że Tajlandia jest przereklamowana. Za dużo nas tam. Nas, czyli białasów. Turystów szukających idealnej plaży, dobrej imprezy, towarzystwa, narkotyków i szalonych doznań. Staliśmy się skarbonką pełną euro i dolarów i tak widzą nas mieszkańcy. W sumie wcale im się nie dziwię. Każdy wykorzystałby taką szansę. Tylko czy naprawdę trzeba lecieć na drugą półkulę, żeby spędzić urlop na plaży w towarzystwie innych turystów?
Bądźmy w kontakcie!
- Obserwuj nas na Facebooku: Kasia & Víctor przez świat
- Zajrzyj na naszego Instagrama. Na stories możesz zobaczyć gdzie jesteśmy i co porabiamy.
- Zapisz się do naszego newslettera. Raz w miesiącu otrzymasz od nas maila z radami i aktualnościami blogowymi.
Jeśli lubisz to, co robimy i spodobał ci się ten post, puść go dalej w świat – naciśnij kolorowy przycisk poniżej i udostępnij (będziemy ogromnie wdzięczni). Wesprzyj nas komentarzem, lajkiem. To wiele dla nas znaczy. Dziękujemy!
Kasia
Ostatnie wpisy Kasia (zobacz wszystkie)
- Islandia. Rozczarowanie i porażka - 30/11/2020
- Tu i teraz (14) Polska 2020: powrót do „normalności” (?!) - 15/11/2020
- Islandzkie wodospady (1) Fitjarfoss, Hraunfossar i Barnafoss - 14/07/2020
This Post Has 0 Comments