Chińskie kroniki część IV. Hangzhou i polityka jednego dziecka
Polityka jednego dziecka to bardzo kontrowersyjne narzędzie Chińskiej Partii Komunistycznej. Wprowadzona pod koniec lat siedemdziesiątych ubiegłego stulecia, miała służyć zmniejszeniu przyrostu naturalnego i poprawie warunków społeczno-ekonomicznych ubogich Chińczyków. Brzmi surrealistycznie, prawda? W Polsce gorącym tematem jest aborcja, a w Chinach rząd przez blisko czterdzieści lat odgórnie zakazywał posiadania więcej niż jednego dziecka. Model rodziny 2 + 1 był dominujący, ale nie jedyny. Ci, którym „przytrafiło się” drugie dziecko, zmuszeni byli do uiszczenia specjalnej opłaty – jej wysokość zależała od miejsca zamieszkania, wykonywanej pracy czy poziomu zarobków. Partia godziła się również na drugie dziecko jeśli pierwszym urodzonym była dziewczynka. Wszyscy przyszli rodzice liczyli na potomka płci męskiej i choć teoretycznie aborcje ze względu na płeć są zakazane w Chinach, w rzeczywistości była ona praktykowana często. W miastach polityka była przestrzegana surowiej niż na terenach wiejskich. Z modelu 2 + 1 były również zwolnione niektóre mniejszości narodowe. Rząd chiński zniósł politykę jednego dziecka dopiero w ubiegłym roku.
Polityka jednego dziecka w praktyce
O tym wszystkim opowiedział nam Joe, nasz gospodarz z couchsurfingu, który gościł nas w swoim mieszkaniu w Hangzhou. Tak naprawdę to właśnie Joe był przyczyną, dla której przyjechaliśmy do Hangzhou. Nasz pierwszy host – pierwsze źródło informacji mówiące po angielsku. Miałam tyle pytań, że rozważałam czy nie przygotować listy… Do tej pory porozumiewaliśmy się z Chińczykami na migi, a tutaj pojawia się okazja na rozmowę.
Joe, przystojny trzydziestolatek, pochodzi z Xi’an, ale kilka lat temu przeprowadził się do Hangzhou. Jest inżynierem, ma dobrą pracę i przyzwoite zarobki. Korzysta z życia – kiedy tylko może, podróżuje, jeździ na rowerze, fotografuje. Od czasu do czasu odwiedza rodziców. Śmieje się, że jest typowym przedstawicielem pokolenia jedynaków. Jego rodzice mieli szczęście – urodził im się syn, w którego hojnie inwestowali. Ojciec Joe pracował daleko, zarabiając na drogą edukację ukochanego jedynaka. Wychowaniem chłopca zajmowała się matka, nauczycielka. Mały cherubinek miał wszystko czego dusza zabraknie – zabawki, prywatne lekcje (aby jak najszybciej wystartować w wyścigu o najlepsze stopnie). Teraz jednak Joe nie myśli o założeniu rodziny… Czy Chiny same ukręciły sobie bicza?
Z jednej strony polityka jednego dziecka silnie zachwiała równowagą płciową. Dzisiejsze Chiny to przede wszystkim młodzi mężczyźni. Nagle okazało się również, że chińskie społeczeństwo szybko się starzeje, a aktualnym modelem rodziny nie jest 2 + 1, lecz 4 + 2 + 1, przy czym 4 to dziadkowie prowadzący dom i zajmujący się wnukami. Rodzice nie mają na to czasu, ponieważ większość czasu spędzają w pracy, zarabiając pieniądze, niezbędne dla małego cesarza. Edukacja jest droga, dzieci od małego wprowadzane są w tajniki wyścigu szczurów. Rynek korepetycji jest jednym z najszybciej rozwijających się w dzisiejszych Chinach. Dzieci spędzają kilkanaście godzin dziennie w szkole i na prywatnych lekcjach.
Wracając jednak do pytań, które bardzo chciałam zadać naszemu gospodarzowi. Nie odważyłam się zadać ich wszystkich… Nie zapytałam o rewolucję kulturalną, wielki głód i hunwejbinów. Nie zapytałam o rodziców i dziadków – co robili w tych trudnych czasach. Po której stronie stali? Jak sobie radzili? Jak radzą sobie teraz? Jedyny komentarz, który otrzymałam na delikatne sugestie, wprawił mnie w osłupienie. Kiedy odważyłam się zapytać o szeroko pojętą niedawną przeszłość i okres „zmian”, Joe powiedział, że
„To przeszłość. Nie myślimy o tym. Nie było mnie wtedy na świecie. Teraz Chiny są inne.”
Jak różni się to podejście od naszego… W naszych głowach II WŚ jest ciągle żywa, a Chińczycy wymazują z pamięci coś, co działo się 30 – 40 lat temu.
Hangzhou i Jezioro Zachodnie
Moje myśli krążyło wokół polityki jednego dziecka kiedy spacerowaliśmy dookoła Jeziora Zachodniego, największej atrakcji Hangzhou. Środek chińskich wakacji spowodował, że promenada pękała w szwach. Poza turystami, otaczali nas dziadkowie z wnuczkami i wnukami. Wszyscy namiętnie pstrykali sobie selfie, ustawiając się w najdziwniejszych pozach. Obserwowanie Chińczyków jest atrakcją samą w sobie. Jeśli dodamy do tego malownicze otoczenie jeziora, Hangzhou jest idealnym przystankiem w drodze do Szanghaju. Samo miasto zasługuje na uwagę. Jest jedną z Siedmiu Starożytnych Stolic imperium. Malownicze pagody i wzgórza, szlaki spacerowe dookoła jeziora, stoiska z pamiątkami w odpustowym stylu, markowe sklepy i drogie restauracje – wszystko nastawione na chińskiego turystę. My również znaleźliśmy coś dla siebie – zamiast „zaliczać” jedną atrakcję za drugą, skupiliśmy się leniwym spacerowaniu i obserwowaniu fenomenu jakim nadal są dla nas chińscy turyści.
- Obserwuj nas na Facebooku: Kasia & Víctor przez świat
- Zajrzyj na naszego Instagrama. Na stories możesz zobaczyć gdzie jesteśmy i co porabiamy.
- Zapisz się do naszego newslettera. Raz w miesiącu otrzymasz od nas maila z radami i aktualnościami blogowymi.
Jeśli lubisz to, co robimy i spodobał ci się ten post, puść go dalej w świat – naciśnij kolorowy przycisk poniżej i udostępnij (będziemy ogromnie wdzięczni). Wesprzyj nas komentarzem, lajkiem. To wiele dla nas znaczy. Dziękujemy!
Kasia
Ostatnie wpisy Kasia (zobacz wszystkie)
- Islandia. Rozczarowanie i porażka - 30/11/2020
- Tu i teraz (14) Polska 2020: powrót do „normalności” (?!) - 15/11/2020
- Islandzkie wodospady (1) Fitjarfoss, Hraunfossar i Barnafoss - 14/07/2020
Zadziwia mnie popularność tematu chińskiej polityki jednego dziecka wśród bezdzietnych Europejczyków. Przez jakiś czas mieszkałam w Chinach i bezdzietni 30-latkowie to ewenement (a bezdzietne 30-letnie kobiety tym bardziej). Chinki rodzą dzieci wcześnie (jest różnica pomiędzy urodzeniem dziecka w wieku 20 a 39 lat np.). Poza tym na wsi można było urodzić 2, wśród mniejszości 2, bliźniaki 2 i inne wyjątki by się znalazły. a jak się przydarzy więcej, to płacą. Albo ukrywają. Sam błąd statystyczny to min. 40 milionów podobno. I to, ze dozwolona jest aborcja, w żaden sposób nie wpływa na przyrost naturalny, który nawet podczas trwania tej bardzo słynnej „polityki” był o wiele wyższy niż w Polsce.